Data: 2015-01-06 22:18:44
Temat: Re: Co jest z tym sraniem przy jedzeniu?
Od: XL <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Tue, 6 Jan 2015 22:11:13 +0100, Chiron napisał(a):
> Użytkownik "XL" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:1i7w2sifllqtx$.92z4ztsm8e7p$.dlg@40tude.net...
>>>>>>> No cóż- wychowałem się w jednopokojowym mieszkaniu- to i nawyki mam
>>>>>>> inne:-).
>>>>>>> Może dlatego to mnie nie razi? Nikt nie miał problemów ze
>>>>>>> zrozumieniem,
>>>>>>> że
>>>>>>> trzeba dziecko posadzić na nocniczek (no bo gdzie miało iść?)
>>>>>>
>>>>>> WC/łazienki, ostatecznie kuchni (niech juz tam...) też nie mieliście?
>>>>> WC- przez lata na podwórzu. Kuchnia- owszem, była osobno. Tyle, że
>>>>> wszędzie
>>>>> ktoś był. Pieluch nie było jednorazowych. Dziecko się sadzało na
>>>>> nocnik-
>>>>> i
>>>>> nikomu to nie przeszkadzało.
>>>>
>>>> Mówimy o osobach z zewnątrz, OBCYCH - gościach, Przy domownikach robi
>>>> się
>>>> wiele różnych innych rzeczy i nikomu to...
>>> To myślisz, że jak goście przychodzili z małymi dziećmi- to szli na
>>> podwórko? No ale pewne zachowania wręcz wymuszały warunki mieszkaniowe. A
>>> co
>>> Ty byś zrobiła np będąc z małym dzieckiem w przedziale pociągu- gdy na
>>> korytarzu pełno ludzi? Zapewne też byś je przewijała przy innych
>>> pasażerach-
>>> nawet, jeśli nie byłby to przedział dla matki z dzieckiem.
>>
>> Nie jeździłam pociągami ani nie łaziłam z takimi maluchami w gości, to po
>> pierwsze. Chyba tylko jakas klęska by mnie do tego zmusiła, no ale to nie
>> TE normy.
>> Po drugie - kiedy już przyszło co do czego, moje dzieci _naprawdę_
>> potrafiły sygnalizowac co trzeba i korzystać z wynoszonego (do domowego WC
>> czy choćby do kuchni, z dala od gości) nocniczka. WC oraz kuchnia chyba
>> już
>> coś przynajmniej od około 50 lat pojawia się w każdym najmniejszym
>> mieszkanku chyba...
> Chyba:-)
Wiesz, nawet w jednym pokoiku można próbować zbudować minimum intymności,
jeśli się tylko CHCE. Ludzie potrafili kiedyś prowadzić w miarę normalne
życie w jednopokojowych klitkach z łazienką wspólną na piętrze - i wcale
nie oznaczało to robienia kupy przez dziecko podczas przyjęcia na srodku
pokoju...
>
>
>>>
>>>>>>> czy je
>>>>>>> nakarmić piersią przy wszystkich.
>>>>>>
>>>>>> Seriously? I tak po prostu przy stole nad talerzem zupy się ludziom
>>>>>> pierś
>>>>>> wywalało? No nie uwierzę.
>>>>> Dokładnie:-). Nie wiem, czy moja mamusia tak robiła- nie pytałem.
>>>>> Jednak
>>>>> goście, którzy do nas przychodzi- to i owszem, zdarzało się. Może nie
>>>>> przy
>>>>> stole- pamiętam jak kuzynka siedziała na fotelu (niedaleko stołu) i
>>>>> karmiła
>>>>> malucha- a ja się z zaciekawieniem przyglądałem. Wśród gości (chyba)
>>>>> nie
>>>>> wzbudzało to zainteresowania.
>>>>
>>>> Pozory. Wykazali się kulturą po prostu. Kultura to coś, co potrafi
>>>> zmusić
>>>> do powstrzymania się nawet od reakcji odruchowych...
>>> Czy ja wiem? Jak to było powszechne- to dlaczego miało dziwić?
>>
>> Fakt, skoro powszechne, to można powiedzieć że nawet niestety. Ale czy to,
>> że "powszechne", oznacza, że to ten _właściwy_ wzorzec i od tej chwili
>> jako
>> gość powinnam z aprobatą patrzeć na sranie na dywanie podczas odświętnego
>> obiadu?
>> Co to to nie. Śmiało rezygnuję z takich "zaszczytów". Ani nie dołączę.
> No ale tu pisałem tylko o karmieniu piersią:-)
No ale temat wątku obejmuje także "nocnikowe" sprawy.
>
>
>>>>> Wiesz co? A może nie jest to wszystko kwestią odruchów (o ktorych tu
>>>>> piszesz)- wrodzonych, lecz- nabytych? Pewnych norma obyczajowych. Ktos
>>>>> może
>>>>> nie reagować obrzydzeniem na kupę noworodka- ale na dorosłego to i
>>>>> owszem.
>>>>
>>>> Kupa to kupa, śmierdzi równo i wygląda równo, moze ilość różna... A
>>>> negatywne reakcje na nią przy jedzeniu to tzw atawizm. Który to właśnie
>>>> atawizm pełnił rolę ochronną. Potem przekształcił się w zwyczaj. Teraz
>>>> usiłuje się ten zwyczaj wyśmiewać. Tymczasem takie zwyczaje jak np u
>>>> Żydów
>>>> koszerność, biorą się z głębokiego uzasadnienia kulturowego i
>>>> PRAKTYCZNEGO
>>>> - dobrze jest je (jak czynią to Żydzi) zachowywać, bo nikt nie
>>>> gwarantuje
>>>> ludzkości na zawsze bezpiecznych warunków do porzucania starych
>>>> zwyczajów
>>>> bez żadnych konsekwencji... Warunki bytowania mogą się w ciągu 5 minut
>>>> zmienić na prymitywne i tylko ten będzie miał szansę przeżycia, kto
>>>> zachował stare zwyczaje...
>>> Hmmm, warunki bytowania mogą się zmienić. Np- po wojnie ludzie ze
>>> zburzonych
>>> domów bedą dokwaterowywani tam, gdzie jest miejsce. Co zrobisz w takim
>>> zagęszczeniu? Uważasz, że kogoś bedzie wtedy dziwić dziecko na nocniku na
>>> środku pokoju? Wątpię.
>>
>> Jak wyżej pisałam, zupełnie inne są normy w sytuacjach klęsk i innych
>> skrajności. Obiad w restauracji do takich sytuacji nie należy - delikatnie
>> mówiąc. Mówimy o życiu w normalności.
> Wiesz- Łódź to specyficzne miasto. Przez pewien czas zagęszczenie ludzi było
> większe niż na Śląsku. Ja urodziłem się w najbardziej zagęszczonej dzielnicy
> mojego miasta. I biednej. Może to mnie tak ukształtowało? Być może. W każdym
> bądź razie- mnie to nie przeszkadza.
Dzieciństwo spędziłam na wsi, gdzie obserwowałam różne domy - biedne
jednoizbowe drewniane chaty jak i większe, zasobne. I zapewniam Cię, nawet
na tej wsi nie zdarzało się, aby podczas chrzcin czy wesela sadzano dziecko
na srodku, bo mu się akurat zachciało... A przecież to na wsi pewne sprawy
traktuje się niby "bardziej naturalnie".
>
>
>
>>> A jak konwenans będzie kogoś zbytnio krępować- to
>>> wtedy może mieć problem z przetrwaniem.
>>> Piszesz, że to jest kwestia odruchów. Rozmawiałem z osoba, ktora
>>> pracowała w
>>> Chinach jako nauczyciel angielskiego w przedszkolu. Przychodzą rodzice po
>>> dziecko- chłopiec chce siusiu (6 latek). No to tata wyciąga buteleczkę,
>>> rozbiera dzieciaka- członka do buteleczki- i... po sprawie. A WC jest-
>>> czynne, można tam wejść z dzieckiem. Nikt jednak tego nie robi- tak jest
>>> szybciej.
>>
>> Oj Chiron, co kraj, to obyczaj - w Chinach mnie NIC nie zdziwi, ale w moim
>> kraju jak najbardziej. Podobnie jeślibyś nasze obyczaje tam nagle zaczął
>> imutować w restauracji czy t.p., to spotkałbyś się z odporem. I jak już
>> tak, to fkącu w Afryce Murzynek Bambo srywać może choćby i prosto z
>> palmy... bo wszak schodził specjalnie nie będzie, skoro już tak pracowicie
>> tam wlazł, c'nie? Najwyżej spadnie coś komuś na kapelusz (o ile ów ktoś go
>> ma). Ale czy to oznacza, że MY TU, W EUROPIE, TEŻ mamy się
>> "przekwalifikować" na palmiane WC? - przecież u nas inny klimat i g..nko
>> tak szybko nie wysycha... choć owszem, jedną palmę nasz narodowy stan
>> posiadania wykazuje - oczywiście nie licząc tej, co komuś odbiła, żeby ją
>> postawić 3-]
> Tylko co naprawdę jest normą w naszej strefie kulturowej?
> Jak taką normę określić? Na podstawie czego?
Dobre pytanie. Trzeba byłoby się bardzo zagłębić w korzenie naszej kultury.
To temat na niezłą rozprawę, obejmujacą tysiąclecia jeśli nie lepiej - a Ty
chciałbyś odpowiedzi w jednym zdaniu?
|