Data: 2012-06-21 19:45:05
Temat: Re: Co robic co robic...
Od: medea <x...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2012-06-21 13:49, aaaa pisze:
>
> Nikt nie jest samotna wyspa. Spokoj wewnetrzny jest wypadkowa rownowagi
> wlasnej i wplywow z zewnatrz. A chocby i sie sens w sobie odnalazlo,
> najblizsi szaleja i cierpia tak czy tak. Coraz mniej z nimi kontaktu.
Co to konkretnie znaczy? Jak to rozumieć? Że cierpisz, ponieważ inni
(Twoi najbliżsi) cierpią?
Jaki jest powód tego cierpienia?
> Zal
> nie tylko -szczegolnie- ich ale i reszty....to boooli. Pieprzona empatia!
> Mozna zabawic sie w budde, tyle ze to nie uciszy burzy i nie ukroci
> cierpienia wielu.
Po co ukracać cierpienia wielu? Nie lepiej/łatwiej spróbować ukrócić
najpierw swoje cierpienie?
> I jak tu byc z soba w zgodzie? Wbrew wszystkiemu?!
> I po co? Dla swietego spokoju?
Dla siebie, a pośrednio dla innych. Szczęśliwy/zgodny sam ze sobą
potrafi dać szczęście innym.
> Przeciez to ucieczka...w siebie...od
> rzeczywistosci...
Nie. Wręcz przeciwnie.
Przeczytałam wczoraj w "Charakterach" o rolach (było ich 8 opisanych), w
jakie wchodzą ludzie, może Cię zainteresuje:
>>IV program: "jestem bezradny, cierpię". Realizuje go ofiara, bo
dzięki niemu może uchylić się od odpowiedzialności. Komunikuje (nie
wprost) innym: niczego nie mogę zmienić, bo nie mam na nic wpływu, za
nic nie odpowiadam. Osoba w roli ofiary zbija każdy argument, by coś
zmienić w swoim życiu, odpowiadając "tak, ale...", czyli udowadnia, że
na jej cierpienie nie ma rady. Latami tkwi w stagnacji i cierpieniu.<<
Pozdrawiam
Ewa
|