« poprzedni wątek | następny wątek » |
41. Data: 2005-10-10 11:02:30
Temat: Re: Co to jest szczęście...Użytkownik "Kira" <c...@-...pl> napisał w wiadomości
news:di6tqj$fh5$1@inews.gazeta.pl...
> > Jeszcze ciekawostka - na Bialorusi podpobno ludzie maja wysoki
> > wskazni szczescia.
> > Bo dzisia sa ziemniaki a w Niedziele to nawet salceson bedzie!
> > Moze to smieszne, ale Ci ludzie naprawde sa szczesliwsi. Co
> > jest szokujace dla nas.
>
> Dla mnie nie jest. Im dalej na Wschód, tym więcej możesz
> zobaczyć rzeczy, które Ci się w pale nie będą mieścić.
> Polecam kiedyś wycieczkę przez Azję ;)
Nie bylem, ale zamierzam :) Dla mnie to tez nie jest szokujace.
Co do mody na narzekanie - moze to moda, to nie tylko to.
Czytalem kiedys artykulik p.t. "Midas class" - parafraza od
Middle class, bylo to o Brytyjskiej klasie sredniej.
A Midas bylo od krola Midasa ktory mial zloto ale nie byl szczesliwy.
Okazalo sie ze ta Brytyjska klasa srednia, o ile patrzac z zewnatrz jest
dosc bogata (przecietnie 2 samochody, domek, pomoc domowa),
to ona w sama uwaza, ze nie ma tylke ile by chciala miec. Jest raczej
sfrustrowana.
Okazalo sie ze ci ludzie generalnie nie sa zadowoleni z pozycji jaka
osiagneli!
Nie sadze zeby to byla tylko moda. To raczej pozycja w jakiej sie znajduja
(moze za duza chec posiadania dobr materialnych?) to powoduje.
Pozdrawiam,
Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
42. Data: 2005-10-11 18:44:02
Temat: Re: Co to jest szczęście...
"Flyer" w news:did3hl$i7o$1@atlantis.news.tpi.pl...
/.../
Drążysz. Jak górnik przodowy ;). Tunel widzę, głęboki acz wąski.
Na jedno ciało...
Wiesz chociaż dokąd ma prowadzić?
A może jest drążeniem dla drążenia? Takim substytutem konsumpcji
i tęsknotą za spokojem?
Nie sądzę, abyś z jakąś kobietą tak pogadał. A jeśli już, to tylko
okazjonalnie, przez chwilę, na zasadzie podziwiania cudaka w klatce.
Zapewne z wzajemnością.
[oczywiście tego nie wykluczam].
> Może to jest powodem - ludzie opacznie odbierają efekt racjonalizacji
> obronnych. Powiedzmy, że kobieta mówi do faceta - "ty nic nie potrafisz
> skończyć" - to racjonalizacja - jeżeli facet zareaguje gwałtownie, a co
> nie daj Boże uderzy kobietę lub zachowa się podobnie, to obiektywnie
> "oblał test" - tyle tylko, że racjonalizacja nie jest neutralna energetycznie
W tym momencie moim zdaniem, pojęcie racjonalizacji staje się gadżetem
miłośnika teorii. Niepraktycznym balastem.
No i ... cokolwiek się dzieje między KiM, jest "energetyczne". Nie trzeba
do tego aktywności fizycznej, wystarczą słowa i ich skutki w mózgach -
przemiany w reakcje chemiczne i elektryczne.
Poza tym... gdy kobieta mówi do faceta, tak jak w Twoim przykładzie,
to...
kto i kiedy popełnił błąd?
;)
> [pomijam negatywny ładunek procesu nadrzędnego związany
> np. z podświadomym odbiorem bodźców], więc z punktu widzenia
> zdysocjowanego umysłu i funkcji racjonalizacji odpowiednim zachowaniem
> jest właśnie "nieodpowiednie" zachowanie, bo ono zniweluje ładunek
> procesu nadrzędnego, wprowadzi "spokój i porządek" [z tych dwu słów
> chyba "porządek" jest najważniejszy]. Dlatego takie sytuacje testowe
> powinny być wykonywane bez udziału osoby zainteresowanej wynikiem testu
> - ona powinna je obserwować w roli obserwatora.
W tym świetle rola tego tu poletka mogłaby być całkiem rzeczowa.
Pod warunkiem, że obserwowalibysmy autentyczne, żywe reakcje
zaangażowanych KiM, a to się nie zdarza.
Ale - Ty nie o tym. Nie widzę jednak dla siebie praktycznego sensu
we wchodzeniu na Twój poziom abstrakcji. Wierzę, że Ci to nie przeszkadza :).
> Inny przykład - powiedzmy są sobie drzwi, drzwi z klamką, które się nie
> otwierają. Przed drzwiami stoi sobie pewna osoba [oczywiście nie cały
> czas - czasami wyskoczy do sklepu po bułki ;) - ale stanie pod drzwiami
> jest esencją jej życia], która wie, że te drzwi za Chiny się nie
> otwierają - kiedy obok przechodzi ktoś i pyta, dlaczego ona stoi przed
> drzwiami, czyli ją emocjonalnie destabilizuje, ona odwołuje się do
> racjonalizacji pt. "pokaz, że drzwi się nie otwierają" - proces pt.
> "nieotwierające się drzwi" jest uprzedmiotowiony - pewnego razu drzwi
> jednak się otworzą i wtedy cały misternie ułożony schemat obronny szlag
> trafia a dodatkowo do wnętrza wdzierają się dodatkowe emocje.
Zgadza się. Czasu wypełnionego zagadkami, oraz usiłowaniem znalezienia
na nie skutecznego placebo, jest sporo. W układach jakie Cię interesują,
każde spojrzenie "z boku" daje szansę na gwałtowne przeorientowanie.
Ale też, nie ma gwarancji, że powrót w znaną koleinę nie nastąpi.
Z reguły następuje.
Już następnego dnia zobaczymy tę osobę, znów stojącą przed drzwiami,
które się nie otwierają.
> Tu tytułem wyjasnienia i kontekstu - na początku taka osoba szarpała się
> z nieotwierającymi się drzwiami, jednak w pewnym momencie, po n próbach,
> zdała sobie sprawę z przewagi emocjonalnej nieszarpania się z drzwiami
> zamiast szarpania się z nimi - do "rozgryzienia' tego schematu potrzebny
> jest kontekst i opis danej osoby - bardzo możliwe, że ludzie na tyle ją
> destabilizowali emocjonalnie, że zrezygnowała z szarapania się, bo raz,
> że wtedy budziła większe ludzkie zainteresowanie, a dwa, że nie wiedząc
> co jest za drzwiami, lub nie chcąc się dowiedzieć, uznała że są dobrą
> funkcją obronną dla bieżących lęków.
Zgoda. Tak być może.
>
> Flyer
All
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
43. Data: 2005-10-11 21:14:00
Temat: Re: Co to jest szczęście..... z Gormenghast; <d...@g...hb6fdec28.invalid> :
>
> "Flyer" w news:did3hl$i7o$1@atlantis.news.tpi.pl...
> /.../
>
>
> Drążysz. Jak górnik przodowy ;). Tunel widzę, głęboki acz wąski.
> Na jedno ciało...
> Wiesz chociaż dokąd ma prowadzić?
> A może jest drążeniem dla drążenia? Takim substytutem konsumpcji
> i tęsknotą za spokojem?
Sam nie wiem dokąd - jakie to ma znaczenie - sytuacji nie zmienię - może
szukam jej pełnego wytłumaczenia, bo już nie mam na nią [sytuację]
wpływu.
A paradoks sytuacji, który postaram się zapamiętać, polega na tym, że
zasięganie rad dotyczących "odpowiednich" kroków ma miejsce w momencie,
kiedy już istnieje relacja emocjonalna, czyli niezależnie od "dobrych
rad" taka osoba i tak dostanie po głowie od emocji.
> Nie sądzę, abyś z jakąś kobietą tak pogadał. A jeśli już, to tylko
> okazjonalnie, przez chwilę, na zasadzie podziwiania cudaka w klatce.
> Zapewne z wzajemnością.
> [oczywiście tego nie wykluczam].
To przecież tak nie gadam z kobietami. ;) Inna sprawa, że chyba muszę
przestać pisać na psp, albo zmienić nick, bo skłamać nie potrafię przy
pytaniu "a gdzie piszę". W sumie dobrze sie stało - pytanie nie padło,
bo ... - jeden lęk mniej. ;) A może podawać się za cb? ;)))))
Ale z drugiej strony - trochę podejścia analitycznego przemycałem w
listach do Niej - choć jeszcze bez teorii racjonalizacji, bo ta dopiero
się wykluła - myślę, że bez wytłumaczenia co, po co i jak, spróbowałbym
przemycić też i tę teorię, żeby wytłumaczyć Jej znaczenie "pozytywnego
myślenia".
> > Może to jest powodem - ludzie opacznie odbierają efekt racjonalizacji
> > obronnych. Powiedzmy, że kobieta mówi do faceta - "ty nic nie potrafisz
> > skończyć" - to racjonalizacja - jeżeli facet zareaguje gwałtownie, a co
> > nie daj Boże uderzy kobietę lub zachowa się podobnie, to obiektywnie
> > "oblał test" - tyle tylko, że racjonalizacja nie jest neutralna energetycznie
>
> W tym momencie moim zdaniem, pojęcie racjonalizacji staje się gadżetem
> miłośnika teorii. Niepraktycznym balastem.
Zdecydowanie nie - to uroczy paradoks, odwrócenie ról - wytłumaczenie,
dlaczego będąc uczestnikiem zdarzeń wybiera się nieracjonalnie -
identyczną sytuację masz np. w urojeniu miłości, kiedy w trakcie
następuje zaspokojenie emocji, a racjonalna ocena zdarzeń post factum
jest negatywna. Itd. itd. Gorzej, jeżeli jest odwrotnie - a raczej nie
występuje paradoks - teoretycznie miodzio [emocje i racjonalizacje na
tym samym poziomie], ale jednostki przyzwyczajone do dysonansu
przeżywają dysonans braku dysonansu - czyli ujawnia się prawdziwa
emocjonalna treść/zadanie racjonalizacji i całego układu. ;)
> No i ... cokolwiek się dzieje między KiM, jest "energetyczne". Nie trzeba
> do tego aktywności fizycznej, wystarczą słowa i ich skutki w mózgach -
> przemiany w reakcje chemiczne i elektryczne.
Ale to nie dotyczy wyłącznie sytuacji KiM - to ogólny schemat - coś, co
przy okazji wątku o marzeniach pewnego pana o seksie z dwoma partnerkami
nazwałem testem, którego jeszcze nie ma. To opis sytuacji, w której
osoba lękająca się pewnych zachowań/przeciwna im, podejmuje je, znajduje
w nich zaspokojenie emocjonalne, a post factum racjonalnie dziwi się
dlaczego na to przystała. ;)
> Poza tym... gdy kobieta mówi do faceta, tak jak w Twoim przykładzie,
> to...
> kto i kiedy popełnił błąd?
> ;)
A to zależy. ;) Był taki wątek jakieś pół roku temu - singiel-koleżanka
dobierała się do męża na osobności, po to, żeby później pójśc do jego
żony, swojej koleżanki i opowiedzieć jej, że jej mąż do niej się
dobierał - dobrze, że się nie dobrał, bo skrajnym efektem urojenia
miłości jest oskarżenie o gwałt - życie mężczyzn jest najeżone
pułapkami. ;)
> > [pomijam negatywny ładunek procesu nadrzędnego związany
> > np. z podświadomym odbiorem bodźców], więc z punktu widzenia
> > zdysocjowanego umysłu i funkcji racjonalizacji odpowiednim zachowaniem
> > jest właśnie "nieodpowiednie" zachowanie, bo ono zniweluje ładunek
> > procesu nadrzędnego, wprowadzi "spokój i porządek" [z tych dwu słów
> > chyba "porządek" jest najważniejszy]. Dlatego takie sytuacje testowe
> > powinny być wykonywane bez udziału osoby zainteresowanej wynikiem testu
> > - ona powinna je obserwować w roli obserwatora.
>
> W tym świetle rola tego tu poletka mogłaby być całkiem rzeczowa.
> Pod warunkiem, że obserwowalibysmy autentyczne, żywe reakcje
> zaangażowanych KiM, a to się nie zdarza.
W drugim przykładzie już się poprawiłem [stworzyłem bardziej
abstrakcyjny opis], żeby nie było to kojarzone z moją sytuacją - to
również wytłumaczenie, dlaczego kobiety bite lubią brutali, kiedy są
"aktorami" sytuacji, a nie obserwatorami itd, itd.
> Ale - Ty nie o tym. Nie widzę jednak dla siebie praktycznego sensu
> we wchodzeniu na Twój poziom abstrakcji. Wierzę, że Ci to nie przeszkadza :).
W życiu. ;)
> > Inny przykład - powiedzmy są sobie drzwi, drzwi z klamką, które się nie
> > otwierają. Przed drzwiami stoi sobie pewna osoba [oczywiście nie cały
> > czas - czasami wyskoczy do sklepu po bułki ;) - ale stanie pod drzwiami
> > jest esencją jej życia], która wie, że te drzwi za Chiny się nie
> > otwierają - kiedy obok przechodzi ktoś i pyta, dlaczego ona stoi przed
> > drzwiami, czyli ją emocjonalnie destabilizuje, ona odwołuje się do
> > racjonalizacji pt. "pokaz, że drzwi się nie otwierają" - proces pt.
> > "nieotwierające się drzwi" jest uprzedmiotowiony - pewnego razu drzwi
> > jednak się otworzą i wtedy cały misternie ułożony schemat obronny szlag
> > trafia a dodatkowo do wnętrza wdzierają się dodatkowe emocje.
>
> Zgadza się. Czasu wypełnionego zagadkami, oraz usiłowaniem znalezienia
> na nie skutecznego placebo, jest sporo. W układach jakie Cię interesują,
> każde spojrzenie "z boku" daje szansę na gwałtowne przeorientowanie.
> Ale też, nie ma gwarancji, że powrót w znaną koleinę nie nastąpi.
> Z reguły następuje.
> Już następnego dnia zobaczymy tę osobę, znów stojącą przed drzwiami,
> które się nie otwierają.
I tego właśnie się boję. Ja nie chcę, żeby stała pod drzwiami - bo
gdzieś tam w głębi jednak chce, żeby te drzwi się otworzyły.
Flyer
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
44. Data: 2005-10-12 14:31:46
Temat: Re: Co to jest szczęście...Użytkownik "Przemysław Dębski" <p...@g...pl> napisał w wiadomości
news:di7r3k$qpl$1@inews.gazeta.pl...
Czytam sobie od niechcenia archiwum i nagle.... ten tekst mi sie podoba:
> Czasem bywa tak, że zbraku innych celów pieniądze stają się celem. Albo
> jeszcze inaczej - z niemożności sprostania pewnym sytuacjom wygodniej jest
> poprostu nie mieć czasu ... a że od nadmiaru pieniążków nikt jeszcze
> bezpośrednio nie umarł ... :)
Wiesz ze masz racje... to troche szczescia ktore daja pieniadze + "biurowa
stabilnosc" -
to moze dac poczucie stabilnosci i satysfakcji. Wreszcie mam odpowiedz ktora
okresla mi zachowanie pewnych ludzi, zachowanie ktorego nie rozumialem...
Chyba jednak jest to kiepskie styl zycia, na dluzsza mete.
Aha - wydaje mi sie ze podobne bledne kolo jest z siedzeniem przy komputerze
(internet lub gry).
Tez sie kiedys na to zalapalem, tak troszeczke.
Komputer jest przede wszyskim -podobnie troche jak biuro- jest wygodny,
bo jest przewidywalny, a ikonki na pulpicie sie ladnie poukladane i
zorganizowane.
Nie to co to zwykle zycie ktore potrafi dostarczyc czesto i trudnych
przykrych niespodzianek ;)
- tak to pamietam. Rozwiazaniem dla mnie tego zasiadaywania przy kompie bylo
powiedzenie sobie,
czy tez uswiadomienie: trzeba zyc normalnie i jednak podnosci rozne sprawy
niz zamykac
sie w komputerowej, sterylnej izolatce.
Pozdr,
Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
45. Data: 2005-10-13 08:49:59
Temat: Re: Co to jest szczęście...
"Flyer" w news:dih9vg$a8$1@atlantis.news.tpi.pl...
/.../
> > Wiesz chociaż dokąd ma prowadzić? /.../
> Sam nie wiem dokąd - jakie to ma znaczenie - sytuacji nie zmienię - może
> szukam jej pełnego wytłumaczenia, bo już nie mam na nią [sytuację]
> wpływu.
Masz nadzieję na pełne wytłumaczenie? Jakim cudem?
Rozbijając chodzący zegarek na częsci?
> A paradoks sytuacji, który postaram się zapamiętać, polega na tym, że
> zasięganie rad dotyczących "odpowiednich" kroków ma miejsce w momencie,
> kiedy już istnieje relacja emocjonalna, czyli niezależnie od "dobrych
> rad" taka osoba i tak dostanie po głowie od emocji.
Więc jaki wniosek? Jaka funkcja "rad"?
> > Nie sądzę, abyś z jakąś kobietą tak pogadał. /.../
> To przecież tak nie gadam z kobietami. ;) Inna sprawa, że chyba muszę
> przestać pisać na psp, albo zmienić nick, bo skłamać nie potrafię przy
> pytaniu "a gdzie piszę". W sumie dobrze sie stało - pytanie nie padło,
> bo ... - jeden lęk mniej. ;) A może podawać się za cb? ;)))))
Prawdopodobieństwo, że podzielenie się informacją gdzie piszesz
spowoduje nagłe zainteresowanie tą szczeliną komunikacyjną, jest
moim zdaniem znikome. Są jakieś jaskółki? Odwiedzanie innych grup?
Bo jeśli nie - bądź spokojny.
Sądzę, że ° wykazuje zainteresowanie Tobą fizycznym, realnym, tym
wszystkim, co taki właśnie kontakt niesie i nieść może. O ile tylko nie
szuka już powodów do ucieczki. A jak szuka - to na nic tu pisanie.
Nawet jako cb ;). [reakcja - "O! takiego Cię nie znałam!] ;))
> Ale z drugiej strony - trochę podejścia analitycznego przemycałem w
> listach do Niej - choć jeszcze bez teorii racjonalizacji, bo ta dopiero
> się wykluła - myślę, że bez wytłumaczenia co, po co i jak, spróbowałbym
> przemycić też i tę teorię, żeby wytłumaczyć Jej znaczenie "pozytywnego
> myślenia".
Przyznam Ci się, że na swej ścieżce poznałem kilka istot płci przeciwnej
posiadających zainteresowanie podejściem analitycznym. Tak się jednak
składało, że nie szło to w parze z cechami typowo kobiecymi.
Czy nie pora byś się pogodził z koniecznością wypracowania działań
i reakcji adekwatnych do rzeczywistości?
A może dobrze by było zweryfikować i sprecyzować (urealnić) własne cele?
> > > Może to jest powodem - ludzie opacznie odbierają efekt racjonalizacji
> > > obronnych. Powiedzmy, że kobieta mówi do faceta - "ty nic nie potrafisz
> > > skończyć" - to racjonalizacja - jeżeli facet zareaguje gwałtownie, a co
> > > nie daj Boże uderzy kobietę lub zachowa się podobnie, to obiektywnie
> > > "oblał test" - tyle tylko, że racjonalizacja nie jest neutralna energetycznie
> > W tym momencie moim zdaniem, pojęcie racjonalizacji staje się gadżetem
> > miłośnika teorii. Niepraktycznym balastem.
> Zdecydowanie nie - to uroczy paradoks, odwrócenie ról - wytłumaczenie,
> dlaczego będąc uczestnikiem zdarzeń wybiera się nieracjonalnie -
> identyczną sytuację masz np. w urojeniu miłości, kiedy w trakcie
> następuje zaspokojenie emocji, a racjonalna ocena zdarzeń post factum
> jest negatywna. Itd. itd. Gorzej, jeżeli jest odwrotnie - a raczej nie
> występuje paradoks - teoretycznie miodzio [emocje i racjonalizacje na
> tym samym poziomie], ale jednostki przyzwyczajone do dysonansu
> przeżywają dysonans braku dysonansu - czyli ujawnia się prawdziwa
> emocjonalna treść/zadanie racjonalizacji i całego układu. ;)
A więc? Potrafisz to spożytkować? ;)). Jeśli zbudujesz sobie wieżę
z kości słoniowej i będziesz do niej zapraszał kandydatki,
a te, notorycznie będą wyskakiwać z okien, już na niskich piętrach...
?
/.../
> > W układach jakie Cię interesują,
> > każde spojrzenie "z boku" daje szansę na gwałtowne przeorientowanie.
> > Ale też, nie ma gwarancji, że powrót w znaną koleinę nie nastąpi.
> > Z reguły następuje.
/.../
> I tego właśnie się boję. Ja nie chcę, żeby stała pod drzwiami - bo
> gdzieś tam w głębi jednak chce, żeby te drzwi się otworzyły.
Może spróbuj je przemalować tak, by zawierały różyczki i stokrotki...?
A najlepiej ... bobaski.
> Flyer
All
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
46. Data: 2005-10-13 10:28:56
Temat: Re: Co to jest szczęście...> Równanie szczęścia
> Czy jesteście szczęśliwi?
> Naukowcy, ekonomiści, nobliści szukają za was odpowiedzi na to pytanie.
> Witamy w świecie, w którym szczęście jest matematycznym równaniem.
>
> 14 sierpnia tego roku profesor Glenn Firebaugh z wydziału socjologii
> uniwersytetu w Pensylwanii odkrył, że pieniądze nie dają szczęścia.
> Trzydzieści lat żmudnych badań i wnikliwych obliczeń, by dojść do wniosku,
> którego sensu od lat nikt już nie podważa!
szczescie = zycie w zgodzie ze soba.
mb
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
47. Data: 2005-10-13 13:29:04
Temat: Re: Co to jest szczęście...
Użytkownik "mb" <m...@o...pl> napisał w wiadomości
news:5af6.00000513.434e36e7@newsgate.onet.pl...
> > Równanie szczęścia
> > Czy jesteście szczęśliwi?
> > Naukowcy, ekonomiści, nobliści szukają za was odpowiedzi na to pytanie.
> > Witamy w świecie, w którym szczęście jest matematycznym równaniem.
> >
> > 14 sierpnia tego roku profesor Glenn Firebaugh z wydziału socjologii
> > uniwersytetu w Pensylwanii odkrył, że pieniądze nie dają szczęścia.
> > Trzydzieści lat żmudnych badań i wnikliwych obliczeń, by dojść do
wniosku,
> > którego sensu od lat nikt już nie podważa!
>
> szczescie = zycie w zgodzie ze soba.
> mb
>
> --
> Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
48. Data: 2005-10-13 13:29:30
Temat: Re: Co to jest szczęście...
Użytkownik "mb" <m...@o...pl> napisał w wiadomości
news:5af6.00000513.434e36e7@newsgate.onet.pl...
> > Równanie szczęścia
> > Czy jesteście szczęśliwi?
> > Naukowcy, ekonomiści, nobliści szukają za was odpowiedzi na to pytanie.
> > Witamy w świecie, w którym szczęście jest matematycznym równaniem.
> >
> > 14 sierpnia tego roku profesor Glenn Firebaugh z wydziału socjologii
> > uniwersytetu w Pensylwanii odkrył, że pieniądze nie dają szczęścia.
> > Trzydzieści lat żmudnych badań i wnikliwych obliczeń, by dojść do
wniosku,
> > którego sensu od lat nikt już nie podważa!
>
> szczescie = zycie w zgodzie ze soba.
A z innymi już nie? ;)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
49. Data: 2005-10-13 13:41:04
Temat: Re: Co to jest szczęście...> > szczescie = zycie w zgodzie ze soba.
>
> A z innymi już nie? ;)
najpierw ze soba.
mb
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
50. Data: 2005-10-13 21:26:44
Temat: Re: Co to jest szczęście..... z Gormenghast; <d...@g...ha7b72817.invalid> :
> "Flyer" w news:dih9vg$a8$1@atlantis.news.tpi.pl...
> /.../
> > Sam nie wiem dokąd - jakie to ma znaczenie - sytuacji nie zmienię - może
> > szukam jej pełnego wytłumaczenia, bo już nie mam na nią [sytuację]
> > wpływu.
>
> Masz nadzieję na pełne wytłumaczenie? Jakim cudem?
Eeee - racjonalizacje mogą się przyczynić do poznania prawdy, ale ze
względu na brak informacji zwrotnej prawda jest jednym z n wariantów,
albo zostaje pominięta. Toteż jest to tylko forma stabilizacji układu i
rozwijania pewnych teorii - drogą znalezienia prawdy nie jest.
Z drugiej strony - po prostu zbyt jest dużo wątków, sygnałów, poszlak,
żeby przejść wobec nich obojętnie - nie w sensie szukania winy, ale
zrozumienia - tu nic nie jest na swoim miejscu, wszystko tworzy
zawikłany wzór - nawet informacja o ... jest wieloznaczna w sensie
neuropsychologicznym, bo i informację i jej potwierdzenie otrzymałem od
osoby fizycznie zmęczonej, a więc takiej, która pozbyła się emocji -
wtedy racjonalizacje są prostsze - i te prawdziwe i te fałszywe.
> Rozbijając chodzący zegarek na częsci?
W połączeniu z powyższym - nie - rozbiłbym zegarek, gdybym próbował
uzyskac sprzężenie [informacyjne] zwrotne, prowokował lub próbował
innych technik - nie chcę "rozbijać zegarka" - nie zamęczam telefonami,
nie zamęczam e-mailami, nie sąduję znajomych.
> > A paradoks sytuacji, który postaram się zapamiętać, polega na tym, że
> > zasięganie rad dotyczących "odpowiednich" kroków ma miejsce w momencie,
> > kiedy już istnieje relacja emocjonalna, czyli niezależnie od "dobrych
> > rad" taka osoba i tak dostanie po głowie od emocji.
>
> Więc jaki wniosek? Jaka funkcja "rad"?
Jeżeli nie idą za nimi działania to żadna - np. osobie zaangażowanej nie
ma co radzić, żeby się nie angażowała, bo będzie cierpieć - mleko już
się rozlało.
> > To przecież tak nie gadam z kobietami. ;) Inna sprawa, że chyba muszę
> > przestać pisać na psp, albo zmienić nick, bo skłamać nie potrafię przy
> > pytaniu "a gdzie piszę". W sumie dobrze sie stało - pytanie nie padło,
> > bo ... - jeden lęk mniej. ;) A może podawać się za cb? ;)))))
>
> Prawdopodobieństwo, że podzielenie się informacją gdzie piszesz
> spowoduje nagłe zainteresowanie tą szczeliną komunikacyjną, jest
> moim zdaniem znikome. Są jakieś jaskółki? Odwiedzanie innych grup?
> Bo jeśli nie - bądź spokojny.
Ja wiem, czy to byłby zły pomysł - z jednej strony faktycznie mógłbym
wszystko przesrać, ale z drugiej - pisanie tutaj nie implikuje żadnych
związków, a w sytuacji, kiedy ktoś nie może kogoś innego poznać w jego
środowisku [a boi się związków], to chyba dobre miejsce - więcej bym nie
stracił, niż straciłem, zresztą nie oceniam Jej negatywnie, więc może
znalazłaby coś na moją obronę.;)
A co do "jaskółek" - nie wiem i pewnie się nie dowiem - dlatego nie
zmieniam stylu, zresztą chyba nie umiałbym specjalnie grać - gdzie bym
się wtedy "stabilizował"??? ;)
> Sądzę, że ° wykazuje zainteresowanie Tobą fizycznym, realnym, tym
> wszystkim, co taki właśnie kontakt niesie i nieść może. O ile tylko nie
> szuka już powodów do ucieczki. A jak szuka - to na nic tu pisanie.
> Nawet jako cb ;). [reakcja - "O! takiego Cię nie znałam!] ;))
No dobra - ostateczna racjonalizacja - chyba prawdziwa - podobnie jak z
wyznaniem, że mnie Sławek zdiagnozował jako A. [Sławek - nie denerwuj
się ;))], tak i z zostawianiem śladów była to typowa reakcja
psychotyczna - w kluczowych momentach, kiedy emocje były silne,
wychodziły moje lęki wobec tej osoby - to tak, jak żona na odchodnym
informuje męża o tym, że zdradzała go z sąsiadem - prawidłowa
interpretacja takiego zachowania [w pierwszej sekwencji ciągu
zdarzeń/emocji/racjonalizacji] to silna reakcja emocjonalna odchodzącej
żony wyzwalająca ukrywane przed mężem lęki - tylko podstawić miernik i
mierzyć siłę stresu. ;)
> > Ale z drugiej strony - trochę podejścia analitycznego przemycałem w
> > listach do Niej - choć jeszcze bez teorii racjonalizacji, bo ta dopiero
> > się wykluła - myślę, że bez wytłumaczenia co, po co i jak, spróbowałbym
> > przemycić też i tę teorię, żeby wytłumaczyć Jej znaczenie "pozytywnego
> > myślenia".
>
> Przyznam Ci się, że na swej ścieżce poznałem kilka istot płci przeciwnej
> posiadających zainteresowanie podejściem analitycznym. Tak się jednak
> składało, że nie szło to w parze z cechami typowo kobiecymi.
> Czy nie pora byś się pogodził z koniecznością wypracowania działań
> i reakcji adekwatnych do rzeczywistości?
A co to są cechy typowo kobiece? Słodycz i takie tam? Ja tam mam patent
[w starym morskim znaczeniu] na walke ze smoczycami - najgorzej jest
wtedy, kiedy wisi nad Tobą jej rozdziawona paszcza, a z zębów jadowych,
tuż obok, kapią krople jadu - na taką okoliczność producenci mebli
nocnych powinni wyposażyć łóżka w specjalne zapadki, żeby można było
schować się pod łóżko pociągając ostatkiem sił za sznureczek.;)
Ja tam nie wiem - dla mnie Sympatia była Kobietą [żeby nie było - nie
było sytuacji nieobyczajnych, więc te nie wpływały na ocenę] - ważne, że
potrzebowała Ciepła i potrafiła to zrozumieć i chyba Jej to pomagało -
mnie również. Fukała po kobiecemu, poruszała się po kobiecemu, bywała
złośliwa po kobiecemu, fizycznie też wyglądała w porządku - to chyba
była Kobieta?
> A może dobrze by było zweryfikować i sprecyzować (urealnić) własne cele?
Chcę duplikat - widziałem nawet jeden, ale był za młody o jakieś 10 lat.
;)
> > Zdecydowanie nie - to uroczy paradoks, odwrócenie ról - wytłumaczenie,
> > dlaczego będąc uczestnikiem zdarzeń wybiera się nieracjonalnie -
> > identyczną sytuację masz np. w urojeniu miłości, kiedy w trakcie
> > następuje zaspokojenie emocji, a racjonalna ocena zdarzeń post factum
> > jest negatywna. Itd. itd. Gorzej, jeżeli jest odwrotnie - a raczej nie
> > występuje paradoks - teoretycznie miodzio [emocje i racjonalizacje na
> > tym samym poziomie], ale jednostki przyzwyczajone do dysonansu
> > przeżywają dysonans braku dysonansu - czyli ujawnia się prawdziwa
> > emocjonalna treść/zadanie racjonalizacji i całego układu. ;)
>
> A więc? Potrafisz to spożytkować? ;)).
Za późno - jak zwykle. Był taki moment, może nie jeden, ale ten
zapamiętam, kiedy Ona i ja byliśmy "unormowani" - to stan podobny do
depresji, bo nagle znikają wszelkie racjonalizacje, a wraz z nimi np.
potrzeba komunikacji - ja się lekko przestraszyłem, nie wiem jak Ona.
Układ doskonały, ale zdecydowanie obcy wymogom życia społecznego.
> > I tego właśnie się boję. Ja nie chcę, żeby stała pod drzwiami - bo
> > gdzieś tam w głębi jednak chce, żeby te drzwi się otworzyły.
>
> Może spróbuj je przemalować tak, by zawierały różyczki i stokrotki...?
> A najlepiej ... bobaski.
Z bobaskami i kobietami jest jeden problem - *zupełnie_abstrakcyjnie!!!*
- jeżeli kobieta odczuwa lęk przed mężczyznami/ludźmi, to danie jej
istoty nieposiadającej pełnych cech dorosłych ludzi [inne proporcje,
wymiary, kolory, zapachy, dodatkowe elementy i brak innych] może
zmniejszyć jej lęk, ale w drugiej alternatywie - może także spowodować
całkowitą separację od otoczenia [w tym od ojca], bo podkreśli różnice -
dziecko staje się wtedy atrakcyjniejsze i jednocześnie umożliwia
wadliwą werbalizację lęku przed ludźmi - dziecko staje się kontekstem do
obserwacji/werbalizacji.
Flyer
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |