Data: 2005-08-06 14:01:39
Temat: Re: Co to kurwa piknik?
Od: "MAG" <mag27@to_wywal.poczta.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ojej... Zbieram się od kilku dni coby w końcu odpisać...
Zacznę od tego, że już nie jestem pewna o czym rozmawiamy... Mam wrażenie,
że na tematów conajmniej kilka i... że niekoniecznie się rozumiemy...
Co pisał Jerzy, jak już wspomniałam wcześniej, nie mam pojęcia, bo kilka
brzydkich słów pod moim adresem na początku jego wypowiedzi odebrało mi
ochotę do dalszego czytania. Pewnie, że można uznać moje wynużenia można
(może i słusznie) uznać za zupełnie bezsensowne, głupie itd... ale wtedy
mówi się coś w stylu "gadasz bzdury", a nie "jesteś kretynką". Różnica niby
subtelna, a jednak znaczna. Czy to takie dziwne, że nie mam ochoty
zapoznawać się z opiniami na swój temat pochodzącymi od osoby, której
znajomość mnie jest znikoma? A pomijając kwestię obrażania mnie, to nie
wykluczam możliwości, że pisze on z sensem i że jego wypowiedzi mogą być
inspirujące.
Teraz Ty Allu... Niepokoi mnie fakt podejmowanych przez Ciebie prób
zgłębiania zagadki "kim jest MAG..." i to tak, jakby mnie tu nie było. No i
mimo zarzekania się, że unikasz oceniania mnie. A to ignorujesz sobie
żartownik, a to jakieś inne wnioski (na nieznanej mim podstawie) wysnuwasz i
przedstawiasz tak, jakby były one oczywistą prawdą. Gdybym nie wiedziała, że
to o mnie to w życiu nie przyszło by mi do głowy, że znam osobę, o której
piszesz. Byćmoże z moich wypowiedzi czgoś tam o mnie można się dowiedzieć,
ale nie jest to cała prawda. Powiedziałabym nawet, że to drobny wycinek. Tak
też jest z poczuciem własnej wartości. Słusznie zauważyłeś, że to nie
całkiem żart, że mnie dowartościowuje fakt zauważenia moich wypowiedzi. To
chyba ludzkie. Wyobraź sobie jednak, że grupy dyskusyjne odgrywają
marginalną, a nie kluczową rolę w budowaniu mego wizerunku własnej osoby i
oceniania jej wartości. W ogóle grupy dyskusyjne nie życie. Zaglądam tu
często, ale zwykle na chwilkę. I przyznam się, że nużą mnie trochę takie
przeciągające się dyskusje i przydługie wypowiedzi. Nie mogę się wtedy
oprzeć wrażeniu, że tracę czas, marnuję życie... Bo przecież nie całe życie
jest w komputerze! Jego większość jest poza nim. Pewnie, że wielu wielkich
słów nie zauważyłam. Kto powiedział, że mam obowiązek czytać wszystkie
posty, wszystkie wątki?
Przeraża mnie ciutkę to, że stawiasz mnie na pozycji menczennika. Może się
zdziwisz, ale z mojej perspektywy tak to nie wygląda. Coś tam sobie piszę...
i nagle... po raz kolejny się okazuję, że mam, że to co piszę wpływa jakoś
na ludzi i to z taką siłą, że to przekracza moją wyobraźnię. A to wszystko
poza moją świadomością. Może rzeczywiście czas stąd zmykać... Przynajmniej
do czasu, kiedy się nauczę tę moc rozpoznawać, kontrolować i kierować tam,
gdzie chcę.
Co złego w radach typu "znajdź dupę", "urżnij się"? To, że jak człowiek ma
problem i znajduje w sobie odwagę, by zwrócić się do innych o radę, to
wyśmianie i zlekceważenie (tak odbieram tego typu wypowiedzi) jest tym,
czego się najbardziej boi. Jego problem nie staje się mniejszy, ale on sam
czuje się bardziej wyobcowany. Pewnie, że nie zawsze można takie pomóc, coś
doradzić... Ale można wykazać zrozumienie, a jeśli to za trudne, można
takiego delikwenta nie wdeptywać w ziemię, nie wpędzać go w kolejne,
niepotrzebne kompleksy. Istota nie w tym, jak możesz mu pomóc i co też sobie
on na temat ewentualnej pomocy wyobraża, ale w tym, że to człowiek, człowiek
niejednokrotnie cierpiący i należy go szanować. Bywa, że problemy są
urojone... Ale ból z ich powodu mimo to zawsze autentyczny!
Pewnie jakieś wątki pominęłam... ale... wymiękam. Prawdę mówiąc nie wiem już
o czym rozmawiamy.
Pozdrawiam,
MAG
|