| « poprzedni wątek | następny wątek » |
211. Data: 2009-03-01 21:44:29
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>Użytkownik "Ikselka" napisał w wiadomości:
>> Użytkownik "Ikselka" napisał w wiadomości:
>>>>>>>> ja się tylko dziwię, dziwię, dziwię.
>>>>>>> Hehe, no to zrzuć klapki i zajrzyj w siebie!
>>>>>> Czytasz mi w myślach, czy co? Chciałam to samo napisać :)
>>>>> No no, nie dublujcie sie tak, bo nikt nie będzie chciał czytać w
>>>>> kółko, jak to Janosika gwałcą :->
>>>> Kocham Cię! :D
>>> No wiem, że Cie podnieciłam. Ale spoko - to jeszcze nie miłość.
>> Tylko zacieranie rąk? :)
> Nie wiem, co tam sobie zacierasz...
Oj, wciąż coś drepczesz po tej samej krawędzi... ;)
A ja mówię, że ręce! :D
--
pozdrawiam
michał
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
212. Data: 2009-03-01 21:50:16
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>Dnia Sun, 1 Mar 2009 22:29:50 +0100, R napisał(a):
> Użytkownik "Ikselka" napisała w wiadomości
> news:gdklkgrjewd7.f1l10depdtz0$.dlg@40tude.net...
>> Dnia Sat, 28 Feb 2009 22:31:33 +0100, Ikselka napisał(a):
>>
>>> Dnia Sat, 28 Feb 2009 22:21:18 +0100, medea napisał(a):
>>>
>>>> Ikselka pisze:
>>>>
>>>>> Nie no, nie rozumiesz, ze nie chodzi o terminy - i chyba nie
>>>>> zrozumiesz, a
>>>>> mnie już się nie chce o tym... Ludzie są zakłamani i tyle. Tracą przez
>>>>> to
>>>>> całe swoje dostępne potencjalnie szczeście - nie chcą się o nie
>>>>> postarać,
>>>>> nie chcą prosto żyć.
>>>>
>>>> Pisałaś, że gdybyś męża na zdradzie złapała, to byłby koniec. Albo gdyby
>>>> mężowie bili Twoje córki, to podobnie. No to jak?
>>>>
>>>
>>> Gdzie widzisz niekonsekwencję? - ja widze idealną zgodność: zdrady nie
>>> toleruję, przemocy też nie.
>>
>> Aha, rozumiem: chodzi Ci o to, że niby to nie są dla Koscioła powody do
>> stwierzenia nieważności ślubu - ano nie są, być może.
>
> Nie są. Ale są to powody do udzielenia zgody na separację.
>
>> Wtedy po prostu są
>> inne metody postępowania wg koscielnego prawa kanonicznego. Im się należy
>> poddać, jeśli nie ma możliwości anulowania ślubu. Do tego, aby je uzyskać,
>> są jasno okreslone potencjalne powody i jeśli sie nie spełnia warunków, to
>> nie wiem, co ludzie chcą tu przeskoczyć.
>
> Też nie wiem. My chyba faktycznie myślimy w innych kategoriach niż ogół.
> Nawet nie wiem czy czuję się zaskoczona. Zawsze czułam się jakaś inna.
> Nigdy np. nie przyszłoby mi do głowy pomstowanie na policjata za to, że
> wlepił mi mandat za faktyczne przekroczenie prędkości ;).
Ba! - ja nawet nie przekraczam ;-PPP
>
>> Czyli ja: jesli zdrada ze strony męża znajduje się wśród owych powodów,
>> starałabym sie o stwierdzenie niewazności slubu. Jeśli zaś nie jest
>> powodem
>> - to nie rozumiem, dlaczego miałabym tego żądać. Nikt mnie przecież nie
>> zmusza w Kosciele do życia z człowiekiem, który nie dotrzymał przysięgi.
>
> Dokładnie. Tak jak i nie zmusza do życia w pełni w Kościele jeżeli
> chciałabyś się związać z kimś następnym. Są jasno określone zasady i można
> podejmować świadome decyzje.
>
Howgh. Z ust mi to wyjęłaś - sto razy tu o tym pisałam, może w mniej
wyważonej formie, bo mnie nerwy ponoszą. Ogólnie - moje ulubione
powiedzonko na ten temat jest: "Nikt nikogo nie przymusza, aby uznał Pana
Boga za geniusza".
I jeszcze - zadaję sobie i innym wielokrotnie pytanie, na które tutaj ani
nigdzie nie uzyskałam jeszcze odpowiedzi, tylko ataki: Dlaczego ludzie tak
mocno ciągną do Kościoła i jego zasad, tak koniecznie chcą być wewnątrz,
jednocześnie chcąc w zamyśle go urobić wg własnego widzimisię i żyć
wygodnie w znaczeniu "róbta co chceta"? Zupełnie jakby chcieli równocześnie
mieć ciasteczko i zjeść ciatseczko. I tylko sarkanie i atak, kiedy się
przekonują, że tak nie można, że tak się nie da, a jednocześnie widząc może
nielicznych, ale RZECZYWIŚCIE z ciasteczkiem w dłoni, nie zjedzonym, choc
tak trudniej...
A przecież to logiczne, że gdyby KK się zmieniał pod dyktando jak i kiedy
tylko komu pasuje, nie byłby już taki pożądany. Może tu jest własnie
odpowiedź: ludzie w swojej małości i zagubieniu ciągną do rzeczy stałych i
pewnych, dających poczucie bezpieczeństwa, ale jednocześnie chcieliby je
zdewartościować tak, aby stałe i pewne być przestały, bo im wg nich
niewygodnie żyć na co dzień. Tym samym znoszą się do zera cele i sens
istnienia takiego kościoła. Dlatego własnie KK musi i powinien pozostawać
twardy w najbardziej fundamentalnych swoich założeniach - bo inaczej dawno
by go nie było.
Mnie (i nie tylko mnie) KK jest potrzebny - odkąd w nim jestem, po trudnym
okresie ciężko wypracowanych, ale z pełną wolą doprowadzenia do końca,
zmian, moje życie sie wyprostowało, zyskałam nieopisany spokój wewnętrzny,
mam pełne zaufanie do jedynego męzczyzny mojego życia i on ma je do mnie -
nie ma takiej możliwości, abyśmy mogli się zawieść jedno na drugim i nie
chodzi tu o przysięgi miłosne az po grób, lecz o RAZ dane słowo; miłość
wszak ma prawo mijać - choć bardzo bym tego nie chciała, bo jest czymś, co
wypełnia nas po brzegi od 30 lat.
Skąd mam pewność? - dla niektórych odpowiem naiwnie: poniewaz zapytałam go,
co będzie, jeśli kiedyś przestanie mnie kochać. Powiedział: "Nie wyobrażam
sobie tego, ale jeśli nawet jest to możliwe, to przecież dałem Ci słowo i
ono wystarczy". Tak czuję i ja.
Czy można usłyszeć od kogoś coś równie pięknego? - to właśnie dał mi KK.
Jak łatwo pozbawić się możliwości przeżywania tego typu rzeczy - w moim
życiu o mały włos mogło się to stać. Dlatego odczuwam taka wielką radość,
że potrafiłam docenić szanse, pójść za głosem serca i wybrać to, co należy.
I jeśli ktoś mnie zapyta (a pytają często), jaki mam wlaściwie dowód na
istnienie Boga, to zawsze mam jedną odpowiedź: dowodem dla mnie jest moje
życie. Innych dowodów nie szukam i nie potrzebuję. Ciągle w moim życiu
odczuwam, że otrzymuję zbyt wiele - nawet.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
213. Data: 2009-03-01 21:51:38
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>Dnia Sun, 1 Mar 2009 22:44:29 +0100, michał napisał(a):
> Użytkownik "Ikselka" napisał w wiadomości:
>
>>> Użytkownik "Ikselka" napisał w wiadomości:
>>>>>>>>> ja się tylko dziwię, dziwię, dziwię.
>>>>>>>> Hehe, no to zrzuć klapki i zajrzyj w siebie!
>
>>>>>>> Czytasz mi w myślach, czy co? Chciałam to samo napisać :)
>
>>>>>> No no, nie dublujcie sie tak, bo nikt nie będzie chciał czytać w
>>>>>> kółko, jak to Janosika gwałcą :->
>
>>>>> Kocham Cię! :D
>
>>>> No wiem, że Cie podnieciłam. Ale spoko - to jeszcze nie miłość.
>
>>> Tylko zacieranie rąk? :)
>
>> Nie wiem, co tam sobie zacierasz...
>
> Oj, wciąż coś drepczesz po tej samej krawędzi... ;)
> A ja mówię, że ręce! :D
Aha - ta krawędź to pewnie kastet.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
214. Data: 2009-03-01 22:03:06
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>Użytkownik "R" napisał w wiadomości:
>>> Bogiem. Więc po co to? Aby spocząć kiedyś pod równie mało ważnym w
>>> tym przypadku krzyżem? Czy aby wspólnie trafić do niesistniejącego
>>> dla kłamców
>>> raju?
>> Pytanie powinno być - nie "po co?", a "dlaczego?".
>> Po co? - tego tak naprawdę nie wie nikt.
>> Dlaczego? - bo jesteśmy tak wychowywani, do zachowywania pewnych
>> konwenansów, symboli, tradycji itd.
> I ja chyba też tego nie umiem zrozumieć. Właśnie dlaczego ktoś
> podejmuje decyzje ewidentnie wbrew sobie po to aby przypodobać się
> otoczeni. W jakiś sposób faktycznie mam prostsze życie: podejmując
> decyzje kieruję się głównie tym żeby się z tym czuć możliwie jak
> najlepiej a nie tym co pomyślą sobie sąsiedzi\rodzina itp. I tak
> prawdę napisawszy długie lata żyłam w przekonaniu, że większość robi
> tak jak ja...
Może nam się tak w dużej mierze wydawać. W rzeczywistości wpływ
otoczenia jest olbrzymi, nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. A w
sumie nasze dcyzje dążąc do "czucia się jak najlepiej" są pod wpływem
podświadomej "obserwacji" obyczajowości środowiska. Dlatego uważam, że
Medea ma rację mówiąc o konwenansach tradycji i symbolach. :)
--
pozdrawiam
michał
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
215. Data: 2009-03-01 22:04:33
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>Dnia Sun, 1 Mar 2009 23:03:06 +0100, michał napisał(a):
> Użytkownik "R" napisał w wiadomości:
>
>>>> Bogiem. Więc po co to? Aby spocząć kiedyś pod równie mało ważnym w
>>>> tym przypadku krzyżem? Czy aby wspólnie trafić do niesistniejącego
>>>> dla kłamców
>>>> raju?
>
>>> Pytanie powinno być - nie "po co?", a "dlaczego?".
>
>>> Po co? - tego tak naprawdę nie wie nikt.
>
>>> Dlaczego? - bo jesteśmy tak wychowywani, do zachowywania pewnych
>>> konwenansów, symboli, tradycji itd.
>
>> I ja chyba też tego nie umiem zrozumieć. Właśnie dlaczego ktoś
>> podejmuje decyzje ewidentnie wbrew sobie po to aby przypodobać się
>> otoczeni. W jakiś sposób faktycznie mam prostsze życie: podejmując
>> decyzje kieruję się głównie tym żeby się z tym czuć możliwie jak
>> najlepiej a nie tym co pomyślą sobie sąsiedzi\rodzina itp. I tak
>> prawdę napisawszy długie lata żyłam w przekonaniu, że większość robi
>> tak jak ja...
>
> Może nam
Mów za siebie.
> się tak w dużej mierze wydawać. W rzeczywistości wpływ
> otoczenia jest olbrzymi, nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę
Mów za siebie.
>. A w
> sumie nasze dcyzje
Mów za siebie.
> dążąc do "czucia się jak najlepiej" są pod wpływem
> podświadomej "obserwacji" obyczajowości środowiska.
Mów za siebie.
> Dlatego uważam, że
> Medea ma rację mówiąc o konwenansach tradycji i symbolach. :)
Mówisz za siebie - pierwszy raz w tym poście.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
216. Data: 2009-03-01 22:18:16
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>Użytkownik "Ikselka"napisał w wiadomości:
>>>>>>>>>> ja się tylko dziwię, dziwię, dziwię.
>>>>>>>>> Hehe, no to zrzuć klapki i zajrzyj w siebie!
>>>>>>>> Czytasz mi w myślach, czy co? Chciałam to samo napisać :)
>>>>>>> No no, nie dublujcie sie tak, bo nikt nie będzie chciał czytać w
>>>>>>> kółko, jak to Janosika gwałcą :->
>>>>>> Kocham Cię! :D
>>>>> No wiem, że Cie podnieciłam. Ale spoko - to jeszcze nie miłość.
>>>> Tylko zacieranie rąk? :)
>>> Nie wiem, co tam sobie zacierasz...
>> Oj, wciąż coś drepczesz po tej samej krawędzi... ;)
>> A ja mówię, że ręce! :D
> Aha - ta krawędź to pewnie kastet.
No dobrze, dam Ci spokój na razie, bo pogubiłaś się w ripostach.
Zawsze Cię do muru przyprę. :)
A może zawrzemy pokój?
--
pozdrawiam
michał
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
217. Data: 2009-03-01 22:29:43
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>Dnia Sun, 1 Mar 2009 23:18:16 +0100, michał napisał(a):
> Użytkownik "Ikselka"napisał w wiadomości:
>>>>>>>>>>> ja się tylko dziwię, dziwię, dziwię.
>>>>>>>>>> Hehe, no to zrzuć klapki i zajrzyj w siebie!
>
>>>>>>>>> Czytasz mi w myślach, czy co? Chciałam to samo napisać :)
>
>>>>>>>> No no, nie dublujcie sie tak, bo nikt nie będzie chciał czytać w
>>>>>>>> kółko, jak to Janosika gwałcą :->
>
>>>>>>> Kocham Cię! :D
>
>>>>>> No wiem, że Cie podnieciłam. Ale spoko - to jeszcze nie miłość.
>
>>>>> Tylko zacieranie rąk? :)
>
>>>> Nie wiem, co tam sobie zacierasz...
>
>>> Oj, wciąż coś drepczesz po tej samej krawędzi... ;)
>>> A ja mówię, że ręce! :D
>
>> Aha - ta krawędź to pewnie kastet.
>
> No dobrze, dam Ci spokój na razie, bo pogubiłaś się w ripostach.
> Zawsze Cię do muru przyprę. :)
> A może zawrzemy pokój?
To możliwe?
Skoro proponujesz - jako katoliczka chętnie na to przystaję. Najwyżej
przyjdzie nadstawić drugi policzek w razie zawodu.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
218. Data: 2009-03-01 22:45:30
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>Ikselka pisze:
> Dokładnie. Dlatego uważam, że owa koleżanka, po przejściach, chcąc się po
> prostu wygadać - podała pierwszy możliwy i najłatwiejszy do przyjęcia przez
> słuchacza, a dla siebie do zapobieżenia ewentualnym dociekaniom powód, ale
> na pewno nieprawdziwy, a w każdym razie nie ten najważniejszy.
> Sam brak podpisu nie jest w stanie posłużyć w Prawie Kanonicznym jako powód
> do stwierdzenia nieważności małżeństwa.
Ależ pleciesz bez sensu. Przecież już wyraźnie pisałam, że o prawdziwych
powodach wiem dokładnie, jakie są. Dla mnie są o wiele ważniejsze niż
brak podpisu na tych papierach. A dla KK - nie wiem. Wiem tylko, co
podpowiadał znajomej ksiądz. I skończmy ten temat.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
219. Data: 2009-03-01 23:14:41
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>Dnia Sun, 01 Mar 2009 23:45:30 +0100, medea napisał(a):
> Ikselka pisze:
>
>> Dokładnie. Dlatego uważam, że owa koleżanka, po przejściach, chcąc się po
>> prostu wygadać - podała pierwszy możliwy i najłatwiejszy do przyjęcia przez
>> słuchacza, a dla siebie do zapobieżenia ewentualnym dociekaniom powód, ale
>> na pewno nieprawdziwy, a w każdym razie nie ten najważniejszy.
>> Sam brak podpisu nie jest w stanie posłużyć w Prawie Kanonicznym jako powód
>> do stwierdzenia nieważności małżeństwa.
>
> Ależ pleciesz bez sensu. Przecież już wyraźnie pisałam, że o prawdziwych
> powodach wiem dokładnie, jakie są. Dla mnie są o wiele ważniejsze niż
> brak podpisu na tych papierach. A dla KK - nie wiem. Wiem tylko, co
> podpowiadał znajomej ksiądz. I skończmy ten temat.
Oczywiście, że należy skończyć temat tej koleżanki i jej przypadku. Jednak
on wywołał inne, których skończyć się póki co nie da.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
220. Data: 2009-03-01 23:30:35
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>Użytkownik "Ikselka" napisał w wiadomości:
>>>>>>>>>>>> ja się tylko dziwię, dziwię, dziwię.
>>>>>>>>>>> Hehe, no to zrzuć klapki i zajrzyj w siebie!
>>>>>>>>>> Czytasz mi w myślach, czy co? Chciałam to samo napisać :)
>>>>>>>>> No no, nie dublujcie sie tak, bo nikt nie będzie chciał
>>>>>>>>> czytać w kółko, jak to Janosika gwałcą :->
>>>>>>>> Kocham Cię! :D
>>>>>>> No wiem, że Cie podnieciłam. Ale spoko - to jeszcze nie miłość.
>>>>>> Tylko zacieranie rąk? :)
>>>>> Nie wiem, co tam sobie zacierasz...
>>>> Oj, wciąż coś drepczesz po tej samej krawędzi... ;)
>>>> A ja mówię, że ręce! :D
>>> Aha - ta krawędź to pewnie kastet.
>> No dobrze, dam Ci spokój na razie, bo pogubiłaś się w ripostach.
>> Zawsze Cię do muru przyprę. :)
>> A może zawrzemy pokój?
> To możliwe?
> Skoro proponujesz - jako katoliczka chętnie na to przystaję. Najwyżej
> przyjdzie nadstawić drugi policzek w razie zawodu.
Wszystko jest możliwe przy dobrej woli stron. Nie musimy zgadzać się w
poglądach, ale możemy nie używać argumentów ad persona.
--
pozdrawiam
michał
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |