| « poprzedni wątek | następny wątek » |
471. Data: 2009-03-18 18:04:58
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>Qrczak <q...@g...pl>
gpqmtd$ta$...@i...gazeta.pl
[...]
>> Ja nie uciekam. Nie mam dokąd - muszę funkcjonować w ogrodzie, na
>> tarasie itp. A on wpadł w panikę - był zaskoczony, bo przyjechał
>> akurat w czasie "komarowego" lata - jego reakcja naprawde nie była
>> zwyczajnym wycofaniem się. To była panika i nagły odwrót.
>
> Może coś zobaczył?
Drżące ciało?
Saulo
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
472. Data: 2009-03-18 20:27:25
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>
Użytkownik "Ikselka" napisała w wiadomości
news:1vezm4aixdnpm$.v664n435qada$.dlg@40tude.net...
> Dnia Sun, 15 Mar 2009 18:01:39 +0100, medea napisał(a):
>
>> michał pisze:
>>
>>> Moje chciały więcej i co innego - teraz duma mnie rozpiera. ;D
>>> (nie zabrzmiałem jak Duży Rozmiar?)
>>
>> Trochę tak
>
> Samo rozpieranie przez dumę to jednak za mało, aby zabrzmieć xlowato.
>
>
>> ale nie czaję kontekstu...
>
> I słusznie nie czaisz - "jego" chciały więcej i co innego, a moje tylko
> tyle, ile do szczęścia potrzeba i dokładnie tego, co ja :->
Z punktu widzenia rodzica chyba wymarzona sytuacja ale ze strony dziecka...
R.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
473. Data: 2009-03-18 20:31:43
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>
Użytkownik "Ikselka" napisała w wiadomości
news:8dq7v3g5wqzl$.eia6vx6jhnlk.dlg@40tude.net...
> Oczywiście, że moje córki chcą mieć szczęśliwe rodziny, cudownych mężów i
> możliwość robienia wielu cudownych rzeczy, które umieją robić. I na pewno
> nie chcą mieć nad sobą szefa-tumana.
A jest na świecie ktoś kto tego nie chce? Pomijając oczywiście tych którzy
nie chcą wcale zakładać rodziny lub woleliby jednak żonę ;).
R.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
474. Data: 2009-03-18 20:39:46
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>
Użytkownik "medea" napisała w wiadomości
news:gpjc6n$a9k$1@news.onet.pl...
>R pisze:
>
>> Ja też. I to całkiem poważnie.
>
> Tak naprawdę to ja też na poważnie, tylko boję się do tego przyznać.
Lepiej się jednak przyznać - lęki znane=lęki oswojone.
I mam nadzieję, że coś się z tym da zrobić zanim zacznę negatwnie wpływać na
dzieciaka. Już ma do mnie pretensję, że nie pozwalam wspinać się na pufy;).
A ja się zastanawiam czy nie przeginam i czy przez to nie opóźniam jakoś
rozwoju, nie zaszczepiam własnego lęku wysokości itp.
>> Pewnie masz za mocno rozwiniętą empatię.
>
> Gdyby to była empatia, to raczej nie pozwalałabym sobie na krytyczne uwagi
> kogoś, kto się podoba mojej bliskiej osobie. Chyba że to taka empatia
> wybiegająca o kilka lat naprzód. ;)
Przecież taka empatia to skarb prawdziwy ;).
> Myślę, że to mój skrajny sceptycyzm albo racjonalizm i trochę
> doświadczenia. No i umiejętność prawidłowego odczytywania mowy ciała ;)
To tłumaczy tylko to, że wiesz. Nie to, że o tym mówisz pewnie dla dobra tej
drugiej osoby. Chociaż tego dobra nigdy nie można być pewnym do końca.
R.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
475. Data: 2009-03-18 20:47:08
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>
Użytkownik "michał" napisał w wiadomości
news:gpjamq$nre$1@inews.gazeta.pl...
> Użytkownik "R" napisał w wiadomości
(...)
>>>> Co rozumiesz przez powinność pomagania? W stosunku do osób dorosłych
>>>> w pełni sprawnych itp. chyba coś takiego nie występuje.
>
>>> Mam na myśli takie stany, kiedy czujesz "misję" i mówisz sobie:
>>> "Powinnam coś zrobić". "Wiem coś, czego inni nie wiedzą, a powinni"
>>> i tym podobne. Czujesz na sobie presję odpowiedzialności.
>>> Podejrzewasz, że jeśli nie uprzedzisz kogoś przed czymś, o czym
>>> wiesz - nigdy sobie nie darujesz lub ktoś zaineteresowany Cię obwini.
>
>> Aż tak to chyba nigdy nie czuję ;).
>
> Ale zawsze się może zdarzyć. :)
Może.
Ale wolałabym nie.
>>> Albo w przypadku dorastających własnych dzieci: Stan - zanim
>>> dostrzeżesz granicę między obowiązkiem rodzica we wskazywaniu
>>> słusznej drogi, a wysublimowanym i dojrzałym "wiem, czego chcę"
>>> samego dziecka.
>
>> Oj tego się bardzo boję. Tzn. że nie zobaczę tej granicy i będę
>> uszczęśliwiać na siłę mojego maleńkiego bobaska jak już dawno
>> bobaskiem być przestanie. Cała nadzieja w tym, że już teraz wydaje
>> się wiedzieć czego chce i bronić tego jak niepodległości ;). Więc jak
>> się jeszcze trochę "obstarzeje" to się na siłę uszczęśliwić nie da.
>
> Dziecko będzie Ci pomagać w dostrzeżeniu tej granicy.
Mam taką nadzieję. Ale i tak się już zastanawiam czy dzieciaka jakoś nie
ograniczam niepotrzebnie a co będzie jak się będzie chciało maleństwo od
mojej spódnicy odczepić? A takie całkiem wyrośnięte wyjść w świat i jeszcze
do tego wybierze kobietę, która mi się nie spodoba? ;) Albo zacznie uprawiać
jakiś niebezpieczny sport, zostanie policjantem czy wybierze jakiś inny
skrajnie niebezpieczny zawód itd.
> Wystarczy, że
> mottem wypuszczenia w swiat będzie taka dewiza: Odkryć w dziecku jego
> marzenia i pomoc mu w starcie do ich osiągnięcia.
Nie wiem czy sobie z tym poradzę, jeżeli wybierze coś co uznam za
niebezpieczne dla niego (albo raczej czuję, że sobie nie poradzę i za
wszelką cenę będe go chciała od tego czegoś odciągnąć - już czuję
cierpnięcie skóry na samą myśl o tym co może mu przyjść do głowy).
To chyba odpowiednie miejsce na wyjawianie swoich paranoicznych lęków? ;)
> Te marzenia mogą się wydawać nawet przerażające lub niezrozumiale. W tym
> największy jest ambaras. :)
Byle nie były niebezpieczne dla maleństwa :).
(...)
>>> Nie to. To, że cyganka nie może podjąć żadnej pracy, bo naraziłaby
>>> się swojemu środowisku. A zwyczaje cygańskie zawsze będzie cenić
>>> bardziej niż nasze sposoby zarabiania pieniędzy.
>
>> Przyznam, że nie miałam o tych zwyczajach pojęcia.
>
> I co? Zachęcałaś żebrzące cyganki do zatrudnienia się gdzieś? ;)))
Nie:).
Jestem zbyt nieśmiała żeby zaczepiać obcych na ulicy ;).
R.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
476. Data: 2009-03-18 21:59:18
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>Użytkownik "R" napisał w wiadomości
> (...)
>>>>> Co rozumiesz przez powinność pomagania? W stosunku do osób
>>>>> dorosłych w pełni sprawnych itp. chyba coś takiego nie występuje.
>>
>>>> Mam na myśli takie stany, kiedy czujesz "misję" i mówisz sobie:
>>>> "Powinnam coś zrobić". "Wiem coś, czego inni nie wiedzą, a powinni"
>>>> i tym podobne. Czujesz na sobie presję odpowiedzialności.
>>>> Podejrzewasz, że jeśli nie uprzedzisz kogoś przed czymś, o czym
>>>> wiesz - nigdy sobie nie darujesz lub ktoś zaineteresowany Cię
>>>> obwini.
>>> Aż tak to chyba nigdy nie czuję ;).
>> Ale zawsze się może zdarzyć. :)
> Może.
> Ale wolałabym nie.
>>>> Albo w przypadku dorastających własnych dzieci: Stan - zanim
>>>> dostrzeżesz granicę między obowiązkiem rodzica we wskazywaniu
>>>> słusznej drogi, a wysublimowanym i dojrzałym "wiem, czego chcę"
>>>> samego dziecka.
>>> Oj tego się bardzo boję. Tzn. że nie zobaczę tej granicy i będę
>>> uszczęśliwiać na siłę mojego maleńkiego bobaska jak już dawno
>>> bobaskiem być przestanie. Cała nadzieja w tym, że już teraz wydaje
>>> się wiedzieć czego chce i bronić tego jak niepodległości ;). Więc
>>> jak się jeszcze trochę "obstarzeje" to się na siłę uszczęśliwić nie
>>> da.
>> Dziecko będzie Ci pomagać w dostrzeżeniu tej granicy.
>
> Mam taką nadzieję. Ale i tak się już zastanawiam czy dzieciaka jakoś
> nie ograniczam niepotrzebnie a co będzie jak się będzie chciało
> maleństwo od mojej spódnicy odczepić? A takie całkiem wyrośnięte
> wyjść w świat i jeszcze do tego wybierze kobietę, która mi się nie
> spodoba? ;) Albo zacznie uprawiać jakiś niebezpieczny sport, zostanie
> policjantem czy wybierze jakiś inny skrajnie niebezpieczny zawód itd.
Więc już możesz powtarzać sobie codziennie: Nie będę przywiązywać się do
swoich marzeń dla mojego dziecka! Nie będę przywiązywać się do swoich
marzeń dla mojego dziecka! Nie będę itd... :D
>> Wystarczy, że
>> mottem wypuszczenia w swiat będzie taka dewiza: Odkryć w dziecku jego
>> marzenia i pomoc mu w starcie do ich osiągnięcia.
> Nie wiem czy sobie z tym poradzę, jeżeli wybierze coś co uznam za
> niebezpieczne dla niego (albo raczej czuję, że sobie nie poradzę i za
> wszelką cenę będe go chciała od tego czegoś odciągnąć - już czuję
> cierpnięcie skóry na samą myśl o tym co może mu przyjść do głowy).
> To chyba odpowiednie miejsce na wyjawianie swoich paranoicznych
> lęków? ;)
No właśnie to jest to, co robią rodzice zazwyczaj tnąc w nieświadomości,
chociaż w dobrej wierze, skrzydła swojemu potomstwu. ;)
>> Te marzenia mogą się wydawać nawet przerażające lub niezrozumiale. W
>> tym największy jest ambaras. :)
> Byle nie były niebezpieczne dla maleństwa :).
Tak, niby nie wiesz, że te maleństwa będą potem szefami NATO. ;D
> (...)
>>>> Nie to. To, że cyganka nie może podjąć żadnej pracy, bo naraziłaby
>>>> się swojemu środowisku. A zwyczaje cygańskie zawsze będzie cenić
>>>> bardziej niż nasze sposoby zarabiania pieniędzy.
>>> Przyznam, że nie miałam o tych zwyczajach pojęcia.
>> I co? Zachęcałaś żebrzące cyganki do zatrudnienia się gdzieś? ;)))
> Nie:).
> Jestem zbyt nieśmiała żeby zaczepiać obcych na ulicy ;).
Jakoś nie wierzę w tę nieśmiałość. :D
Może tylko przez emotkę?
--
pozdrawiam
michał
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
477. Data: 2009-03-18 22:05:12
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>Użytkownik "michał" napisał:
> > wyjść w świat i jeszcze do tego wybierze kobietę, która mi się
> > nie spodoba? ;) Albo zacznie uprawiać jakiś niebezpieczny
> > sport, zostaniepolicjantem czy wybierze jakiś inny skrajnie
> > niebezpieczny zawód itd.
> Więc już możesz powtarzać sobie codziennie: Nie będę
> przywiązywać się do swoich marzeń dla mojego dziecka! Nie
> będę przywiązywać się do swoich marzeń dla mojego dziecka!
> Nie będę itd... :D
Ja bym poszła nawet dalej: Nie będe się przywiązywać do mojego
dziecka! :)
--
Pozdrawiam - Aicha
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
478. Data: 2009-03-18 22:10:47
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>Użytkownik "R" napisał:
> Ale i tak się już zastanawiam czy dzieciaka jakoś nie ograniczam
> niepotrzebnie a co będzie jak się będzie chciało maleństwo od mojej
> spódnicy odczepić? A takie całkiem wyrośnięte wyjść w świat i
> jeszcze do tego wybierze kobietę, która mi się nie spodoba? ;) Albo
> zacznie uprawiać jakiś niebezpieczny sport, zostanie policjantem czy
> wybierze jakiś inny skrajnie niebezpieczny zawód itd.
Rany boskie, czy wszystkie matki chłopaków tak mają?!? To komu ja
oddam "pod opiekę" niepokorną dziewczynę, śmiejącą się w nos
podblokowym pijaczkom, dyskutującą o początkach wszechświata i
oglądającą dobranocki równie chętnie co Mythbusterów i How it's
made???
--
Pozdrawiam - Aicha
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
479. Data: 2009-03-18 22:29:58
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>Aicha pisze:
> To komu ja
> oddam "pod opiekę" niepokorną dziewczynę, śmiejącą się w nos
> podblokowym pijaczkom, dyskutującą o początkach wszechświata i
> oglądającą dobranocki równie chętnie co Mythbusterów i How it's
> made???
Też taka byłam. A i tak wyrosła ze mnie mimoza. ;)
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
480. Data: 2009-03-18 22:36:01
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>Dnia Wed, 18 Mar 2009 21:27:25 +0100, R napisał(a):
> Użytkownik "Ikselka" napisała w wiadomości
> news:1vezm4aixdnpm$.v664n435qada$.dlg@40tude.net...
>> Dnia Sun, 15 Mar 2009 18:01:39 +0100, medea napisał(a):
>>
>>> michał pisze:
>>>
>>>> Moje chciały więcej i co innego - teraz duma mnie rozpiera. ;D
>>>> (nie zabrzmiałem jak Duży Rozmiar?)
>>>
>>> Trochę tak
>>
>> Samo rozpieranie przez dumę to jednak za mało, aby zabrzmieć xlowato.
>>
>>
>>> ale nie czaję kontekstu...
>>
>> I słusznie nie czaisz - "jego" chciały więcej i co innego, a moje tylko
>> tyle, ile do szczęścia potrzeba i dokładnie tego, co ja :->
>
> Z punktu widzenia rodzica chyba wymarzona sytuacja ale ze strony dziecka...
Ze strony dziecka - to zależy od rodzica, od tego, kim on naprawdę jest,
kim naprawde umiał być dla swego dziecka, jak wiele dziecko chce przyjąć od
rodzica i jak, jako prawie dorosły człowiek, po latach "procesu
wychowawczego" i wzajemnych relacji ocenia ono (samo dla siebie) życie tego
rodzica. To jest ten własnie krytyczny w wielu rodzinach moment, który
decyduje o efekcie ostatecznym.
Myślę, że nie musiałam/musieliśmy niczego moim/naszym dzieciom udowadniac
na siłę: mądry człowiek patrzy, widzi, wyciąga wnioski i wie.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |