| « poprzedni wątek | następny wątek » |
481. Data: 2009-03-18 22:40:03
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>Użytkownik "medea" napisał:
> > To komu ja
> > oddam "pod opiekę" niepokorną dziewczynę, śmiejącą się w nos
> > podblokowym pijaczkom, dyskutującą o początkach wszechświata i
> > oglądającą dobranocki równie chętnie co Mythbusterów i How it's
> > made???
> Też taka byłam. A i tak wyrosła ze mnie mimoza. ;)
Mówisz, że zawsze jest nadzieja? ;)
--
Pozdrawiam - Aicha
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
482. Data: 2009-03-18 22:55:38
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>Użytkownik "Ikselka" napisał w wiadomości:
...
>>> I słusznie nie czaisz - "jego" chciały więcej i co innego, a moje
>>> tylko tyle, ile do szczęścia potrzeba i dokładnie tego, co ja :->
>> Z punktu widzenia rodzica chyba wymarzona sytuacja ale ze strony
>> dziecka...
> Ze strony dziecka - to zależy od rodzica, od tego, kim on naprawdę
> jest, kim naprawde umiał być dla swego dziecka, jak wiele dziecko
> chce przyjąć od rodzica i jak, jako prawie dorosły człowiek, po
> latach "procesu wychowawczego" i wzajemnych relacji ocenia ono (samo
> dla siebie) życie tego rodzica. To jest ten własnie krytyczny w wielu
> rodzinach moment, który decyduje o efekcie ostatecznym.
> Myślę, że nie musiałam/musieliśmy niczego moim/naszym dzieciom
> udowadniac na siłę: mądry człowiek patrzy, widzi, wyciąga wnioski i
> wie.
Nie ma dość mądrych rodziców. Proces wychowawczy rozpoczynają zawsze po
raz pierwszy i dlatego nie da się uniknąć niepewności co do optymalnej
lini, przyjętych form i założeń. Każdy rodzic na końcu patrzy na swoje
dojrzałe (czasem nigdy nie dojrzewające) dzieła i dalej często targają
nim wątpliwości co do wyborów w przeszłości.
Tylko Ty sobie wmawiasz nierealną doskonałość. Jeśli Twoje dzieci
(przepraszam, że to mówię) nauczyłyby się od Ciebie postawy, którą
prezentujesz w necie, byłyby przerażająco nieszczęśliwe. Więc daruj
sobie! Brnij sobie w swoją utopię, skoro Ci to pasi - tylko odczep się
do Bogu ducha winnych swoich własnych dzieci! Na pewno nie zasługują na
to, żebyś je traktowała jak ofiary samouwielbionej matki. Daj im pożyć
własnym życiem! :)
--
pozdrawiam
michał
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
483. Data: 2009-03-18 22:59:45
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>Dnia Wed, 18 Mar 2009 21:31:43 +0100, R napisał(a):
> Użytkownik "Ikselka" napisała w wiadomości
> news:8dq7v3g5wqzl$.eia6vx6jhnlk.dlg@40tude.net...
>
>> Oczywiście, że moje córki chcą mieć szczęśliwe rodziny, cudownych mężów i
>> możliwość robienia wielu cudownych rzeczy, które umieją robić. I na pewno
>> nie chcą mieć nad sobą szefa-tumana.
>
> A jest na świecie ktoś kto tego nie chce? Pomijając oczywiście tych którzy
> nie chcą wcale zakładać rodziny lub woleliby jednak żonę ;).
Chcenie czegoś a dążenie ku temu jest jednak często w rozdźwięku. Powody są
różne u ludzi. O tym mówię, tym się zajmuję.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
484. Data: 2009-03-18 23:00:27
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>Użytkownik "Aicha" napisał w wiadomości:
>>> wyjść w świat i jeszcze do tego wybierze kobietę, która mi się
>>> nie spodoba? ;) Albo zacznie uprawiać jakiś niebezpieczny
>>> sport, zostaniepolicjantem czy wybierze jakiś inny skrajnie
>>> niebezpieczny zawód itd.
>> Więc już możesz powtarzać sobie codziennie: Nie będę
>> przywiązywać się do swoich marzeń dla mojego dziecka! Nie
>> będę przywiązywać się do swoich marzeń dla mojego dziecka!
>> Nie będę itd... :D
> Ja bym poszła nawet dalej: Nie będe się przywiązywać do mojego
> dziecka! :)
To dodaj jeszcze: ...nawet, gdybym miała zostać bez spódnicy! ;)
--
pozdrawiam
michał
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
485. Data: 2009-03-19 20:27:09
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>
Użytkownik "Ikselka" napisała w wiadomości
news:1x602r7zkt11w$.6baktudc795l$.dlg@40tude.net...
> Dnia Wed, 18 Mar 2009 21:31:43 +0100, R napisał(a):
>
>> Użytkownik "Ikselka" napisała w wiadomości
>> news:8dq7v3g5wqzl$.eia6vx6jhnlk.dlg@40tude.net...
>>
>>> Oczywiście, że moje córki chcą mieć szczęśliwe rodziny, cudownych mężów
>>> i
>>> możliwość robienia wielu cudownych rzeczy, które umieją robić. I na
>>> pewno
>>> nie chcą mieć nad sobą szefa-tumana.
>>
>> A jest na świecie ktoś kto tego nie chce? Pomijając oczywiście tych
>> którzy
>> nie chcą wcale zakładać rodziny lub woleliby jednak żonę ;).
>
> Chcenie czegoś a dążenie ku temu jest jednak często w rozdźwięku.
Zgadza się. Ale w przytoczonym zdaniu nie ma ani słowa o dążeniu. Jest tylko
o chceniu.
> Powody są
> różne u ludzi. O tym mówię, tym się zajmuję.
Ale chyba nie w tym poście? Przynajmniej nie udało mi się tego zauważyć.
Może jednak powinnam się wyspać ? ;)
R.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
486. Data: 2009-03-19 20:41:07
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>
Użytkownik "Ikselka" napisała w wiadomości
news:5xjty2lowywc$.6d4ealrvxhnf.dlg@40tude.net...
>>>> michał pisze:
>>>>
>>>>> Moje chciały więcej i co innego - teraz duma mnie rozpiera. ;D
>>>>> (nie zabrzmiałem jak Duży Rozmiar?)
>>>>
>>>> Trochę tak
>>>
>>> Samo rozpieranie przez dumę to jednak za mało, aby zabrzmieć xlowato.
>>>
>>>> ale nie czaję kontekstu...
>>>
>>> I słusznie nie czaisz - "jego" chciały więcej i co innego, a moje tylko
>>> tyle, ile do szczęścia potrzeba i dokładnie tego, co ja :->
>>
>> Z punktu widzenia rodzica chyba wymarzona sytuacja ale ze strony
>> dziecka...
>
> Ze strony dziecka - to zależy od rodzica,
Częściowo się z tym zgodzę.
Ale tylko częściowo. Bo np. mnie zdecydowanie do szczęścia nie wystarczyłoby
to co mojej mamie. Chciałam (i prawie mam :) ) więcej i częściowo co innego
;). I na dokładkę uparcie do tego dążyłam wbrew wszystkim (zwłaszcza tacie)
i do dziś nie żałuję. A jej wystarczyłoby (mam takie wrażenie czytając Twoje
wypowiedzi tutaj) mniej więcej tyle co Tobie.
> od tego, kim on naprawdę jest,
> kim naprawde umiał być dla swego dziecka, jak wiele dziecko chce przyjąć
> od
> rodzica i jak, jako prawie dorosły człowiek, po latach "procesu
> wychowawczego" i wzajemnych relacji ocenia ono (samo dla siebie) życie
> tego
> rodzica.
Z tym nie sposób się nie zgodzić. Tylko jedno małe ale - nie wszyscy mają
dokładnie takie same marzenia czy choćby oczekiwania w szczegółach. W
ogólności tak ale szczegóły potrafią różnić w dość istotny sposób.
> To jest ten własnie krytyczny w wielu rodzinach moment, który
> decyduje o efekcie ostatecznym.
> Myślę, że nie musiałam/musieliśmy niczego moim/naszym dzieciom udowadniac
> na siłę: mądry człowiek patrzy, widzi, wyciąga wnioski i wie.
Z pewnością nie chodziło mi o udowadnianie na siłę. Mam wrażenie, że mówimy
o czymś innym. Ale nie umiem tego jakoś jasno opisać.
R.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
487. Data: 2009-03-19 20:46:36
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>
Użytkownik "Aicha" napisała w wiadomości
news:gprris$4mp$1@news.onet.pl...
> Użytkownik "R" napisał:
>
>> Ale i tak się już zastanawiam czy dzieciaka jakoś nie ograniczam
>> niepotrzebnie a co będzie jak się będzie chciało maleństwo od mojej
>> spódnicy odczepić? A takie całkiem wyrośnięte wyjść w świat i
>> jeszcze do tego wybierze kobietę, która mi się nie spodoba? ;) Albo
>> zacznie uprawiać jakiś niebezpieczny sport, zostanie policjantem czy
>> wybierze jakiś inny skrajnie niebezpieczny zawód itd.
>
> Rany boskie, czy wszystkie matki chłopaków tak mają?!? To komu ja
> oddam "pod opiekę" niepokorną dziewczynę, śmiejącą się w nos
> podblokowym pijaczkom, dyskutującą o początkach wszechświata i
> oglądającą dobranocki równie chętnie co Mythbusterów i How it's
> made???
A dlaczego zakładasz, że ona by mi się nie spodobała ? ;)
Już prędzej mój syn Tobie bo mam nadzieję, że będzie wierzącym i
praktykującym katolikiem - jak już o marzeniach co do dzieci ;).
R.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
488. Data: 2009-03-19 20:52:43
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>
Użytkownik "michał" napisał w wiadomości
news:gprr1g$i8e$1@inews.gazeta.pl...
(...)
>>>> Oj tego się bardzo boję. Tzn. że nie zobaczę tej granicy i będę
>>>> uszczęśliwiać na siłę mojego maleńkiego bobaska jak już dawno
>>>> bobaskiem być przestanie. Cała nadzieja w tym, że już teraz wydaje
>>>> się wiedzieć czego chce i bronić tego jak niepodległości ;). Więc
>>>> jak się jeszcze trochę "obstarzeje" to się na siłę uszczęśliwić nie
>>>> da.
>
>>> Dziecko będzie Ci pomagać w dostrzeżeniu tej granicy.
>>
>> Mam taką nadzieję. Ale i tak się już zastanawiam czy dzieciaka jakoś
>> nie ograniczam niepotrzebnie a co będzie jak się będzie chciało
>> maleństwo od mojej spódnicy odczepić? A takie całkiem wyrośnięte
>> wyjść w świat i jeszcze do tego wybierze kobietę, która mi się nie
>> spodoba? ;) Albo zacznie uprawiać jakiś niebezpieczny sport, zostanie
>> policjantem czy wybierze jakiś inny skrajnie niebezpieczny zawód itd.
>
> Więc już możesz powtarzać sobie codziennie: Nie będę przywiązywać się do
> swoich marzeń dla mojego dziecka! Nie będę przywiązywać się do swoich
> marzeń dla mojego dziecka! Nie będę itd... :D
Ale ja chcę tylko żeby był bezpieczny ;)
Nie wiem kim ma zostać - wiem kim nie powinien i czego nie powinien z
pewnością w życiu robić ;)
I poważnie to jest silniejsze ode mnie.
>>> Wystarczy, że
>>> mottem wypuszczenia w swiat będzie taka dewiza: Odkryć w dziecku jego
>>> marzenia i pomoc mu w starcie do ich osiągnięcia.
>
>> Nie wiem czy sobie z tym poradzę, jeżeli wybierze coś co uznam za
>> niebezpieczne dla niego (albo raczej czuję, że sobie nie poradzę i za
>> wszelką cenę będe go chciała od tego czegoś odciągnąć - już czuję
>> cierpnięcie skóry na samą myśl o tym co może mu przyjść do głowy).
>> To chyba odpowiednie miejsce na wyjawianie swoich paranoicznych
>> lęków? ;)
>
> No właśnie to jest to, co robią rodzice zazwyczaj tnąc w nieświadomości,
> chociaż w dobrej wierze, skrzydła swojemu potomstwu. ;)
To ja sobie mniej więcej zdaję sprawę z niebezpieczeństwa, ale ...
>>> Te marzenia mogą się wydawać nawet przerażające lub niezrozumiale. W
>>> tym największy jest ambaras. :)
>
>> Byle nie były niebezpieczne dla maleństwa :).
>
> Tak, niby nie wiesz, że te maleństwa będą potem szefami NATO. ;D
Moje nie musi ;).
>> (...)
>>>>> Nie to. To, że cyganka nie może podjąć żadnej pracy, bo naraziłaby
>>>>> się swojemu środowisku. A zwyczaje cygańskie zawsze będzie cenić
>>>>> bardziej niż nasze sposoby zarabiania pieniędzy.
>
>>>> Przyznam, że nie miałam o tych zwyczajach pojęcia.
>
>>> I co? Zachęcałaś żebrzące cyganki do zatrudnienia się gdzieś? ;)))
>
>> Nie:).
>> Jestem zbyt nieśmiała żeby zaczepiać obcych na ulicy ;).
>
> Jakoś nie wierzę w tę nieśmiałość. :D
> Może tylko przez emotkę?
A tego to ja już nie zgadnę :).
R.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
489. Data: 2009-03-19 20:57:31
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>
Użytkownik "Aicha" napisała w wiadomości
news:gprr8d$3lp$1@news.onet.pl...
> Użytkownik "michał" napisał:
>
>> > wyjść w świat i jeszcze do tego wybierze kobietę, która mi się
>> > nie spodoba? ;) Albo zacznie uprawiać jakiś niebezpieczny
>> > sport, zostaniepolicjantem czy wybierze jakiś inny skrajnie
>> > niebezpieczny zawód itd.
>> Więc już możesz powtarzać sobie codziennie: Nie będę
>> przywiązywać się do swoich marzeń dla mojego dziecka! Nie
>> będę przywiązywać się do swoich marzeń dla mojego dziecka!
>> Nie będę itd... :D
>
> Ja bym poszła nawet dalej: Nie będe się przywiązywać do mojego
> dziecka! :)
Zaaaaa późno ;)
Już się przywiązałam i to zanim się urodził - od widoku kreseczek na teście
ciążowym :)
R.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
490. Data: 2009-03-19 21:30:30
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>Dnia Thu, 19 Mar 2009 21:41:07 +0100, R napisał(a):
> Użytkownik "Ikselka" napisała w wiadomości
> news:5xjty2lowywc$.6d4ealrvxhnf.dlg@40tude.net...
>
>>>>> michał pisze:
>>>>>
>>>>>> Moje chciały więcej i co innego - teraz duma mnie rozpiera. ;D
>>>>>> (nie zabrzmiałem jak Duży Rozmiar?)
>>>>>
>>>>> Trochę tak
>>>>
>>>> Samo rozpieranie przez dumę to jednak za mało, aby zabrzmieć xlowato.
>>>>
>>>>> ale nie czaję kontekstu...
>>>>
>>>> I słusznie nie czaisz - "jego" chciały więcej i co innego, a moje tylko
>>>> tyle, ile do szczęścia potrzeba i dokładnie tego, co ja :->
>>>
>>> Z punktu widzenia rodzica chyba wymarzona sytuacja ale ze strony
>>> dziecka...
>>
>> Ze strony dziecka - to zależy od rodzica,
>
> Częściowo się z tym zgodzę.
> Ale tylko częściowo. Bo np. mnie zdecydowanie do szczęścia nie wystarczyłoby
> to co mojej mamie. Chciałam (i prawie mam :) ) więcej i częściowo co innego
> ;). I na dokładkę uparcie do tego dążyłam wbrew wszystkim (zwłaszcza tacie)
> i do dziś nie żałuję. A jej wystarczyłoby (mam takie wrażenie czytając Twoje
> wypowiedzi tutaj) mniej więcej tyle co Tobie.
To, że nie pracuję poza domem, nie znaczy, że mam mało i że mało
osiągnęłam. Po prostu wybrałam dom. Jak pani Obama, pani Falandysz i wiele
inych wspaniałych kobiet, które wybrały dom i rodzinę i wcale nie uważają
się za gorsze z tego powodu, lecz są bardziej spełnione, niż inne, i
pokazują to, jak ja.
Mam wielostronne wykształcenie, pasje, niecodzienne umiejętności. Moje
życie nie kończy się na paleniu w piecu. Wiem więcej niż inni, umiem więcej
niż inni itp. Ale nie uważam, że musze tego wszystkiego na bieżąco używać i
wykazywać, aby mnie uznawano: wystarczy mi satysfakcja, kiedy od czasu do
czasu, ale wciąż na nowo, olśniewam moje dorosłe już dzieci, męża lub
znajomych czymś, o czym oni nie mają i nie będą mieli pojęcia, czymś, czego
nigdy się nie nauczą, bo nie mają predyspozycji/zdolności/talentu.
Nie wiem, czy Twojej mamie się to udawało. Wątpię, sadząc po tym, jak o
niej piszesz, z lekka protekcjonalnie. Mnie to nigdy nie spotyka ze strony
moich bliskich czy znajomych, wręcz czuję się podziwiana, "mająca więcej" w
jakimś sensie. Radzą się mnie, jestem autorytetem w wielu sprawach,
począwszy od kuchni i ogrodu, przez sprawy artystyczne, nauki ścisłe,...,
aż po kłopoty z neostradą, kiedy to telefoniczna pomoc techniczna nie daje
rady i wzywają mnie na pomoc co rusz, gdy siada internet... I wiele, wiele
innych spraw.
Nie sądzę, aby Twoja mama choć w części mogła sobie dać rade z tym
wszystkim, z czym ja potrafię, choć na pewno była mądrą kobietą, skoro
wychowała Ciebie na taką, jaką jesteś.
Ja wychowałam się niejako sama - poza planem mojej rodziny i ponad niego.
Trudno, zabrzmiało nieskromnie, ale zawsze to tak brzmi dla kogoś, kiedy mu
pokazuję, że nie jestem zwykłą kuchtą i nie mieszczę się w jego szablonowym
i kierunkowym osądzie.
>
>> od tego, kim on naprawdę jest,
>> kim naprawde umiał być dla swego dziecka, jak wiele dziecko chce przyjąć
>> od
>> rodzica i jak, jako prawie dorosły człowiek, po latach "procesu
>> wychowawczego" i wzajemnych relacji ocenia ono (samo dla siebie) życie
>> tego
>> rodzica.
>
> Z tym nie sposób się nie zgodzić. Tylko jedno małe ale - nie wszyscy mają
> dokładnie takie same marzenia czy choćby oczekiwania w szczegółach.
Nie piszę o szczegółach - trudno klonować własne aspiracje w dzieciach.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |