Data: 2004-10-21 06:10:02
Temat: Re: Czy kto? wie?
Od: "Jacek" <j...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Zygmunt Switala" <z...@s...dynup.net> napisał w
wiadomości news:2tmh6cF21nn39U1@uni-berlin.de...
> Jezeli sie zranimy w noge, to faktu zranienia nie da sie zmienic,
> ale rane mozna wyleczyc i mozna zyc tak jak przed zranieniem.
Nie wiem o co chodziło ale moim zdaniem do żadnej nieodracalnej zmiany nie
dochodzi.
> Rana jest odwracalna (przewaznie).
> Amputacja nogi jest (dzis) nieodwracalna.
Idąć tym porównaniem zdrada to głęboka rana, a nie amputacja.
> Rozmawiajac szczerze z partnerem mozna go zranic, ale na pewno nie
> straci sie w ten sposob jego zaufania.
Oczywiście że wraz z doświadczeniem życiowym uczymy się rozmawiać,
jednak nie przypadkiem nie można prowadzić terapii psychologicznej kogoś
bliskiego.
Kryzysy nie pojawiają się wtedy gdy kredyt zaufania pomiędzy partnerami jest
duży
i gdy oni potrafią ze sobą rozmawiać. W większosći przypadków jest to stan
w którym nie udaje się przeprowadzić rzeczowej rozmowy, zwykle zamiast
argumentów
pojawiają się oskarżenia i jakieś odgrzebane z przeszłości historie.
Zobacz jak łatwo w dyskusjach na tym forum ludzie wzajemnie się obrażają
używając mniej lub bardziej wyszukanych epitetów, które nic do dyskusji nie
wnoszą,
a tylko konsumują wspólny kredyt zaufania.
Wiele osób mówi, że gdy nie ma możliwości rozmawiania należy się rozstać.
Sedno sprawy leży jednak w tym aby określić ten moment, następnie zbudować
dialog o bolączkach a wreszcie zrobić to na tyle mocno partner zrozumiał że
omawiana
kwestia jest właśnie tą najbardziej istotną. Jako utrudnienie w rozmowie
mamy odpowiedzialność
za wspólne życie: mieszkanie, kredyty, wspólna historia, sytuacja jest
naprawdę trudna
kiedy są dzieci. Po pewnym czasie pojawia sie poczucie zniewolenia:
"Chciał jeszcze coś powiedzieć
chciał jeszcze wytłumaczyć,
kłatką milczenie był dom"
> Zdrada to nie tylko "uniesienia milosne" i "zauroczenia". To takze
> miesiace w ktorych sie stale oszukiwalo partnera (nadgodziny,
> zebranie itp. itd.).
Oszukiwanie i wyrzytu sumienia są w takim przypadku ceną
chwilowej wolności.
> Przebaczyc mozna.
> Mozna chciec zaufac na nowo.
> Czy latwo zaufac komus przez kogo bylo sie - niekiedy bardzo dlugo
> - oszukiwanym ? Co warte jest partnerstwo z kims komu sie nie ufa ?
To zależy od nastawienia. Moim zdaniem nie jest to łatwe ale też nie jest to
takie trudne,
wystarczy zrozumieć jak ten proces postępował, spojrzeć na siebie i na swoją
ułomność
i stwierdzić ona/on ma rację sygnały były dużo wcześniej, przypomnieć sobie
swoje reakcje na próby rozmawiania partnera.
Myślę że dośc dobrze wiem jak bym się w takiej sytuacji zachował.
Pomocą może być religia, i zalecania o wybaczaniu.
Dla mnie sam fakt wybaczania jest rozwojem wewnętrznym jest czymś
co mocno wzmacnia moje poczucie wewnętrznej wartości.
> Wszedzie tam, gdzie dwie dorosle osoby zyja razem dochodzi kiedys
> do roznicy zdan. Zapobiec temu nie mozna. Jezeli problem jest
> powazny a kompromis niemozliwy to mamy sytuacje kryzysowa.
> Jezeli w tej sytuacji ktos szuka rozwiazania przez ucieczke w
> alkochol, narkotyki, przemoc wobec partnera lub "zauroczenie" to
> jest za to sam odpowiedzialny.
Oczywiście że każdy jest odpowiedzialny za swoje działanie.
Głęboko wierzę w to że pomiędzy bodźcem a reakcją jest tak wolna wola,
to własnie kierując się nią możemy w najtrudniejszej sytuacji wybierać
i czuć się nie ograniczonym.
Tak samo za swoje działanie odpowiedzialna jest osoba umawiająca sie na
randkę
jak ta która na przyjęciu urządza scenę zazdrości, jak ta która nie pamięta
o urodzinach
córki bo praca tego wymaga. Jesteśmy odpowiedzialni za każde działanie
osobiście.
>
> Ten ktos (partner) jest w poblizu. Byc moze czeka na ta rozmowe.
Może i jest ale zamiast pytać dlaczego atakuje, zamiast zrozumieć walczy,
co wtedy robić ?
> Jezeli ktos potrafi zaczac rozmowe z obca osoba - dlaczego nie
> potrafi tego zrobic z wlasnym partnerem ?
To bardzo proste, ponieważ osoby te nie skonsumowały jeszcze zapasu
kredytu zaufania. Nawet gdy potkną sie w rozmowie nic się nie stanie,
po prostu skonsumują trochę tego kredytu.
> Ludzie nie sa wierni "z natury".
Spróbujmy porozmawiać na jakiś tema bez odjazdów we wszystkie możliwe
wyjątki.
Rozmawiamy o zdradzie polegającej na zauroczeniu, które rodzi się z pewnego
poczucia
bliskości, seks w takich układach pojawia się zwykle później.
W takiej płaszczyźnie wierności ludzie są wierni.
> Pod tym wzgledem sa raczej podobni
> do malpek bonobo (ponad 98% genotypu wspolne), ktorym takze do
> "zauroczenia" wiele nie trzeba.
To spłaszczenie problemu
Rozmowę na temat seksu dla seksu raczej należy przenieść na inną grupę,
albo utwórzmy inny wątek, w którym omówimy zdrady polegające na
zaspokojeniu
potrzeb w sferze seksu.
> Jezeli ktos nie chce lub nie potrafi tego opanowac, to jego partner
> musi sie z tym pogodzic lub poszukac kogos bardziej opanowanego.
Nie wiem jakiego skrotu nalezy użyć ale to nie jest na ten sam temat co
wyżej.
> Badzmy szczerzy - zdradzanie to nic dla leniwych. Zdradzajacy
> "musi" ustalic termin milego spotkania. "Musi" zatroszczyc sie o
> jakies pomieszczenie (nawet zakochanym nie zawsze swieci slonce).
> "Musi" wymyslec sobie jakies alibi.
To naprawdę nie jest największy problem.
> I to wszystko "musi" ukrywac przed osoba z ktora sie zyje pod
> jednym dachem.
Nawet nie wiesz jak wiele ludzie przed sobą ukrywają.
>Na dodatek zlego ta osoba zna dokladnie typowy
> rozklad dnia swojego partnera - on przeciez nie zawsze ja zdradzal.
Nie rozumiem co chciałeś napisać ?
> To nie brak kontroli - to 100% kontroli. Gdy sprawy wymykaja sie
> spod kontroli, to partner sie o wszystkim dowiaduje.
Co rozumiesz przez pojęcie sprawy się wymykają ?
> Gdyby zdradzajacy 10% tego wysilku ktory wklada w zorganizowanie
> sobie "zauroczenia" wlozyl w pielegnacje/naprawe swojego zwiazku to
> nigdy nie wiedzialby co to ostry kryzys w malzenstwie.
Wiesz zdrada daja coś innego, daje poczucie spełnienia, bardzo często
pozwala na walkę o związek. Gdyby można było o zdradzie porozmawiać
po pierwszym epizocie gdyby nie teorie że to nieodracalna zmiana,
można by dużo więcej zrobić dobrego.
Gdyby ludzie potrafili przyjśc i powiedzieć, posłuchaj
ostanie 2 lata to był koszmar, nie potrafimy rozmawiać czuję sie fatalnie,
jest ktoś to zrobił się dla mnie ważny, kto ze mną rozmawia do
z kim czuję sie tak jak z Tobą przed laty, boję się że to we mnie narasta
......
(nawet gdyby ktoś powiedział, stało się )
Ja nie chcę tego bo tyle nas łączy proszę porozmawiajmy o nas.
Jak myślisz co w takiej sytuacji się dzieje, w głowie tej drugiej osoby?
Jak dalej przebiega rozmowa ?
> "Lepiej grzeszyc i zalowac za grzechy niz zalowac ze sie nie
> grzeszylo".
To jest o innych grzechach.
> Te dwa przyslowia tlumacza chyba wszystkie zdrady.
To jest proste tłumaczenie, które niestety nie pomaga usuwać podłoża zdrady.
> Trudno by bylo
> liczyc na wybaczenie ze strony partnera gdyby mu sie powiedzialo
> prawde.
Więc własnie jak to jest z tym wybaczaniem, gdy mówimy prawdę?
Jak zachowujemy się gdy słyszymy z ust partnera prawdę ....
> Mozna tylko "podzielic sie" wina lub udawac zaskoczonego
> wlasnym postepowaniem.
Ciągle chcesz mieć winnego, idąc tą drogą dochodzi się do rozpadu związku.
Pozdrawiam
Jacek
PS. Ciekawe ile osób jest gotowych mówić o zdradzie, o własnych powodach,
niestety
tak sobie myślę że duża cześć grupowiczów nie robi tego by nie padł na nich
część
podejrzenia że wiedzą o czym mówią.
|