Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Re: Czy można uniknąć konfliktu interesów i jaktosię robi Re: Czy można uniknąć konfliktu interesów i jaktosię robi

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: Czy można uniknąć konfliktu interesów i jaktosię robi

« poprzedni post
Data: 2002-09-18 16:47:40
Temat: Re: Czy można uniknąć konfliktu interesów i jaktosię robi
Od: "Pyzol" <p...@s...ca>
Pokaż wszystkie nagłówki


"... z Gormenghast" >
> Nie "dowalenia" ale w celu wzmocnienia własnej pozycji w stadzie. Dobrze,
gdy
> to jest postrzegane jako suma korzyści - tzn. gdy padające argumenty służą
> wzmacnianiu wszystkich stron. Ale aby tak było strony powinny byc
symetrycznie
> wyposażone w równowarte instrumentarium słuchania, dedukcji, wnioskowania,
> co niestety jest fizycznie niemożliwe. Każdy dysponuje odmiennym zestawem


I wlasnie dlatego, stadu POTRZEBNY jest lider. Tak wiec nie istnieje
konflikt w sytuacji koniecznosci uznania lidera/interpretacji autorytetu.
Konflikt ten moze zaistniec na plaszczyznie zawisci, a nie na plaszczyznie
zwyklej konfrontacji interpretacji. Dobrze jest to sobie jasno ustalic,
zrozumiec, przyjac do wiadomosci.

Allu, najistotniejsze w tym zabiegu jest czy "musi" czy "moze". Kategoryczne
stwierdzenia iz rozmaitosc interpretacji prowadzi do konfliktu, rozumiem, ze
m u s i. Podkreslam wiec, ze moze - ale nie musi.

Zwroce przy tym uwage, ze najmniej udzialu w rozwijaniu potencjalnego
konfliktu do konfronacji maja wlasnie ci, okreslani jako "malomyslacy",
najwiecej - ci myslacy najintensywniej. A nie?
> a "większość", niestety upraszcza wszystkie te procedury do minimum,
niezbędnego
> dla zwierzęcego zachowania stabilności - czyli maksimum korzyści przy
minimum
> wydatku energetycznego.

Ano wlasnie, ja bym tutaj nie angazowala silnie naladowanego emocjonalnie
"niestety", sugerujacego jakoby proces ten mial zawsze i tylko negatywne,
przykre, niepozadane skutki. Uwazam, ze problem lezy nie w tym, czy sie
mysli, czy nie i jak sie mysli, ale w umiejetnosci bezkonfliktowego, tj. bez
konsekwencji praktycznych konfliktu/ klotni dyskursu. Jest to mozliwe -
udowodnila to nie tylko filozofia calym swoim dorobkiem dysput bez
wywolywania agresji u przeciwnika, nader ciekawym przykladem prowadzenia
takich dysput jest tez talmud i w ogole cala tradycja kultury zydowskiej
spierania sie. Dzis jestesmy swiadkami rozwoju tego zjawiska w szeroko
rozumianym procesie ekumenicznym.
> Związek jest zasadniczy. To, co ja nazywam instrumentarium poznawczym,
> (sposób słuchania, gromadzenia informacji, wnioskowania) jest w ogromnej
> wiekszości nabywane w drodze tzw. nauki w szkołach, gdzie stosowane
> metody diametralnie ograniczaja rolę samodzielnego myślenia na rzecz
> zapoznawania sie ("wkuwania") z obowiązującymi aktualnie regułami. Skutek
> jest taki, o jakim pisze dzisiaj Jerzy - dwa odmienne typy umysłow,
których
> wzajemne porozumienie wygląda na fizycznie niemozliwe. Tym drugim rodzajem
> umysłu sa oczywiście jednostki, które z róznych powodów poszły inna
drogą -
> upraszaczając - zbuntowały się. Co ciekawe wśród nich mozna znaleźć wielu
> wybitnych ludzi (czasem zwanych geniuszami), a także "chorych psychicznie"
;).
> Co to ma współnego z odmiennością interpretacji przeradzającą się w
konflikt
> interesów? Widać?
Nie widac.
Nie zgadzam sie ponadto, ze owa rozbieznosc jest wynikiem nauczanai w
szkole, choc zdaje sobie sprawe z tego jak silnie typ nauczania moze
probowac (sic!)ograniczyc pole myslenia. Praprzyczyn bym jednak, szukala
najpierw w nauczaniu religijnym ( antycznie pojmujac).
> Ależ masz rację. Konflikt w ujęciu negatywnym jest tym, czego ja chciałem
> unikać. Natomiast mocowanie się odmiennych koncepcji prowadzące do
> konsensusu na wyższym poziomie swiadomości lub wiedzy (choćby i miało
> to trwać latami) jest czymś wielce pożądanym.

Well, widzisz, a ja od pewnego czasu mam sporo watpliwosci. Stad, m.in.
moje "osiadniecie" na dekalogu - aby sobie jakos uporzadkowac burze mysli i
w ogole umozliwic osiagniecie jakiegokolwiek stanu zadowolenia, ladu i
satysfakcji z tego myslenia:) Nie byl, to, jednakze, wybor intelektualny, to
tak jakos ...samo przyszlo.
Dobrze jest też zakładać, że
> jakikolwiek konsensus jest czymś tymczasowym ;).

A co na to teoretycy czasu?;)

> A mnie przypomina się w tej chwili przykład dłoni, która ma zamknąć siebie
> samą w uścisku. Nie wiem czy przykład jest adekwatny, gdyz nadal niczego
> nie wyjaśnia, a jedynie podaje analogię. No ale tajemnica tkwi w tym
Kaśku,
> że dopóki umysł nie przeskoczy w ten stan "odmiennego myślenia", nie jest
> możliwe aby pojął z tego cokolwiek. Na tym polega między innymi
> samotność geniuszy.

Samotnosc, to znowu jakies smutne slowo. Trzeba wymyslic inne!:)

Ja mam znowu na to proste odpowiedzi. Co do geniuszu. Geniusz to czlowiek,
ktory wie, w czym jest najlepszy i niewiele go poza doskonaleniem tego
swojego "najlepszstwa" obchodzi, angazuje, pociaga. Aby wiedziec w czym sie
jest najlepszym, w ogole trzeba siebie dobrze znac. Skoro jestesmy stworzeni
na obraz Boga, skoro najblizszym dla nas czlowiekiem jestesmy my sami -
znaczy iz poprzez porzadne poznanie siebie, poznajemy blizej Boga (nie ma
znaczenia, czy ktos wrzuca tutaj idee Boga czy nie). Efekt pozostaje ten
sam- uznanie wyjatkowosci przez "stado", poczucie lepszego, ciekawszego
zycia, staly grunt, na ktorym nawet ciezkie depresje okazuja sie kolem
ratunkowym wynoszacym na powierzchnie.
Malo to na "dowod" ze Bog "istnieje";)

Idac do doskonalosci, idziemy do Boga, geniusz do tej doskonalosci idzie
s z y b c i e j i s k u t e c z n i e j. Dlaczego? Bo siebie lepiej z n
a. Poprzez lepsze poznanie siebie, nawiazuje - czy tego chce czy nie, czy
wie o tym czy nie - blizszy kontakt z Bogiem, zbliza sie do niego.

Allu, ci ludzie sa tacy sami jak kazdy z nas. Naprawde - tacy sami, oni
"tylko" odnalezli swoja dusze w tym danym im, konkretnym ciele. To kawal
roboty, nie? Ale kazdy moze i jej sie podjac i osiagnac cel - znalezc
geniusz w sobie, samotnosc bez smutku, bez osamotnienia. Przechodzac przez
donaleziona, szeroko otwarta brame siebei samego, isc mozna tylko w jednym
kierunku _ Doskonalosci. ( oczywiscie, tekst ten nie jest przeznaczony dla
pojmujacych kategorie siebie samego z egoizmem, czy egocentryzmem)

> Zróbmy więc coś aby pomóc Jerzemu, co? ;))
> Najłatwiej jest stłamsić te niewygodne zadry, uznać je za dziwactwa.

Zdaje sie,ze gorszego swinstwa Jerzemu, jak okazanie checi pomocy, wyrzadzic
nie mogles i w dodatku zdaje mi sie, ze jest to dokladnie to ( swinstwo)
czego on - swiadomie - czy nie - oczekuje. Natomiast nie jestem pewna, czy
chce w tym brac udzial, raczej Allu nie. Nie widze potrzeby aby "pomagac"
Jerzemu, on sobie swietnie radzi sam; jesli sie szarpie - to znaczy ze to
lubi, nie bede go zapedzac palkami do raju swojego niebianskiego spokoju, bo
ja tez poprzez szarpanine do niego doszlam i podejrzewam, ze dla pewnego
gatunku ludzi innej drogi nie ma.
> A może znajdziemy w tym Kaśku i dla siebie jakiś interes? :)

Acha! "Pomoc Jerzemu' pomoc Jerzemu" a potem szydlo z worka wychodzi!;););)

I git!:)

Bylebysmy uporzadkowali rozmowy i nie mowili o wszystkim naraz, bylebysmy
prowadzili je w sposob w miare zrozumialy dla ew. zaciekawionych nimi;
"wtrety" Jerzego to ja sobie calkowicie pomijam, jako specyficzny folklor
jego tworczosci, nawet fajny. Wielu ludzi umie operowac wylacznie owymi
"wtretami" nie oferujac przy nich zadnej poza nimi tresci. U Jerzego jest
inaczej, w zwiazku z czym bez problemu moge przezyc te "kurpiowskie
wycinanki" jego stylu. Nie wykluczam przy tym, ze w pewnym momencie i mnie
przyjdzie do glowy sobie je "powycinac" - hahahahaaaa!
> Gdyby miało to prowadzić do jakiejś diametralnej zmiany w metodach
> wymiany poglądów, czy też właśnie rozumienia się nawzajem...?

Yeap, warto sprobowac. Ja juz mam tak dosyc wymyslania sobie nawzajem na
necie, Boze, ladnych kilka lat na tym spedzilam, opanowalam te sztuke do
perfekcji. Dzis praktykowanie jej jest dla mnie po prstu...nudne...chyba,
ze jako rodzynek...:)

Jedno chce wszakze ustalic - ja tutaj niczego sie nie podejmuje poza byciem
soba. Zadnych dydaktyk. "MOJ BOG" to tylko i wylacznie przyklady z mojego
praktycznego, intelektualnego czy emocjonalnego doswiadczenia i przezycia,
zadne tam zapedzanie innych do kruchty!!! Zastrzegam, bo bez owego mojego
boga sie nie obedzie,. Nie obejdzie sie, bo obyc nie moze. Nie umiem i umiec
nie chce.

Jerzemu moglabym zadedykowac Oblawe 3 ( Kaczmarskiego) o trojlapym wiku
samotniku. Tez sie czasem, jak on czuje. Znasz to Allu?

Kaska


 

Zobacz także


Następne z tego wątku Najnowsze wątki z tej grupy Najnowsze wątki
18.09 ... z Gormenghast
18.09 ... z Gormenghast
19.09 Sarna
19.09 Pyzol
19.09 ... z Gormenghast
19.09 ... z Gormenghast
20.09 Sarna
21.09 Sarna
21.09 Sarna
21.09 ... z Gormenghast
21.09 EvaTM
21.09 luke
21.09 EvaTM
21.09 Sarna
21.09 luke
Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6
Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?
Trzy łyki eko-logiki ?????
Jak Ursula ze szprycerami interesik zrobiła. ?
Naukowy dowód istnienia Boga.
Aktualizacja hasła dla Polski.
Kup pan elektryka ?
Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Senet parts 1-3
Senet parts 1-3
Chess
Chess
Vitruvian Man - parts 7-11a
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 1-6
Vitruvian Man - parts 1-6
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6