Data: 2003-05-24 12:16:40
Temat: Re: Czy ryba psuje się od głowy?
Od: Amnesiac <amnesiac_wawa@_zero_spamu_poczta.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On Fri, 23 May 2003 19:50:36 -0500, "Pyzol" <p...@s...ca> wrote:
>No to zaczynamy:)
No to do roboty. :-) Rzuciwszy okiem na całość Twojego postu już teraz
mogę powiedzieć, że niezgoda między nami w kwestii "polskiej
specyfiki" jest pozorna. Ale jest między nami spór w kwestii
zasadniczej. :-) Po kolei...
>Punkt pierwszy programu: oponuje wobec opisywania tego zjawiska jako
>jakiegos sczegolnie 'poslkiego".
Zgadzam się z tym. Erozja sfery publicznej - to zjawisko
charakterystyczne dla praktycznie wszystkich społeczności zachodnich.
Polska specyfika polega na czymś nieco innym: o ile - dajmy na to -
Anglosasi kiedyś kierowali się dobrem wspólnym, a teraz już im się nie
chce, to Polacy tak naprawdę nigdy się tym nie przejmowali (poza
okresem wojen). W przypadku Polski należy więc mówić nie tyle o erozji
idei dobra wspólnego, ile o jego nieistnieniu. Jest jeszcze jeden
powód, dla którego uznałem za stosowne skupienie się na Polsce: jestem
Polakiem i zwracam się do Polaków. :-)
>> Owo "dobro publiczne" jest traktowane niczym
>> skrzynka łupów, które "powinny" zostać "rozdysponowane" przez
>> "patriotyczne rodziny" i "przedsiębiorcze jednostki".
>
> Jakbym oslawione sceny z Iraku widziala!
Dokładnie tak. Następuje w istocie azjatyzacja Europy. :-(
>Obserwacja spolecznosci innych od polskiej przynosi dokladnie takie same
>spostrzezenia - Irak jest tutaj przykladem najpierwszym, ale fakt iz kazda
>spoelcznosc mozolnie, ciagle zmieniajac i kodyfikujac nieustannie tworzy i
>udoskonala PRAWO. Jak rowniez ETYKE ( ktora w sumie tez jest gatunkiem
>prawa).
Całkowita zgoda.
>Kazdej spolecznosic prawo i etyka sa niezbedne do funkcjonowania, chocby
>spolecznoscia ta byla rodzina ( sic!)
>Nie jest to, wiec jakas szczegolnie polska bolaczka.
Oczywiście. Polacy wydają mi się bardziej beztroscy w tym zakresie.
Weźmy taki stosunek do prawa jako takiego. Pamiętasz mój przykład z
mandatem? Przy okazji: czy w Kanadzie istnieje praktyka "migania
światłami" przez kierowców (ostrzeżenie przed patrolem policyjnym)? A
studenci/uczniowie ściągają na egzaminach *bez moralnych oporów*?
>SAMO Z SIEBIE sie nie
>zmieni - zmieni sie, kiedy - tak jak w innych spolecznosciach, tych ktore
>dzis maja wypracowane poczucie ":dobra publicznego" , tj., kiedy prawo
>bedzie egzekwowane (tu, nie sposob przecenic tzw afery Rywina)
Z tym też się zgadzam. Dlatego potępiam wszelkie formy obywatelskiej
dezercji (vide wycofywanie się do swoich norek, w oczekiwaniu na
mądrego władcę).
> : ktoś, kto
>> rozbija rodzinę, zostanie przez "nas" potępiony, ale "pochwalimy" go,
>> jeśli swoją rodzinkę wzbogaci o jakąś wartość materialną (nawet jeśli
>> pochodzi ona z przekupstwa). Każdy ma do załatwienia jakiś swój
>> (prywatny lub rodzinny) interes. "Dobro publiczne" samo w sobie
>> znajduje się poza obszarem zainteresowania tego "każdego".
>
> Bynajmniej, wlasnie to co on widzi w nim przede wszystkim, to ten kawalek
>publicznosci, ktora jest "jego".
Ano właśnie. Dobro wspólne nie dzieli się na kawałki, na tym polega
jego istota. Ono jest *wspólne*. Tu się zaczyna pryncypialny konflikt
między nami. :-)
>Facet,
>> który oblepia przystanki autobusowe ogłoszeniami szkoły językowej może
>> dostrzegać różne wady swojej działalności (np. ludzie zaraz to zerwą,
>> może nawet straż miejska go złapie, fajnie byłoby mieć lepszą robotę),
>> ale założę się, że prawie nigdy do głowy mu nie przyjdzie taka prosta
>> myśl: te ogłoszenia okropnie szpecą przystanki!
>
>Well. well - facet wiesza ogloszenia bo szuka pracy, ktos dostanie prace
>przy uprzataniu ich, obaj beda mieli na czynsz, z ktoreog z kolei ktos inny
>bedzi emial na chleb.... - jaki widzisz problem? Ze balagan b y w a? Ano
>bywa. Taki Nieufny moze sprobowac zalozyc firme od zdejmowanai ogloszen i -
>prosze bardzo : ma na bilet do panny!:)
Przykład Warszawy (mi najbliższy) pokazuje, że ten bałagan *nie
przeszkadza*. Zdecydowanie odrzucam taką formę zaspokajania interesów
partykularnych, która odbywa się kosztem dobra wspólnego. Zresztą
równie dobrze można zarabiać na chleb kradnąc radia z samochodów. Ktoś
zatrudni firmę ochroniarską/detektywistyczną (dzięki czemu też będą
mieli na czynsz) i wszystko będzie oki, tak?
Przekonanie, że wzajemny splot interesów umożliwi dobre życie
wszystkim uważam za utopijne. A ta utopia mniej mi się podoba niż
moja. :-)
>> Uważam, że przyczyny są o wiele głębsze. Ale o tym może przy innej
>> okazji. :-)
>
>Mam nadzieje,ze sie przytafi;) Byloby to to drugie ze wspomnianych przeze
>mnei na pcozatku. Jest jeszcze czwarte ( sic), zwodniczo wydajace sie
>latwym: Co z tym zrobic?
I obawiam się, że nasze wnioski w tej kwestii bedą bardzo się różnić.
:-)
>Zgadniesz, jakie byloby trzecie?
Nie. Pogubiłem się. Poratuj mnie. ;-)
>P.S. kijak bardzo sensownie ustawil sprawe. Spolecznosc TO NIE rybka!;)
>Zwlaszcza ta zorganizowana w demokracji.
To prawda.
--
Amnesiac
|