« poprzedni wątek | następny wątek » |
41. Data: 2003-07-15 08:53:38
Temat: Re: Czym naprawde jest miłość? <s...@N...gazeta.pl> napisał(a):
> puchaty <p...@w...pl> napisał(a):
>
> > > Miłość to przypadek
> > > wybitnie zależny od relacji z drugą osobą.
> >
> > A z tą tezą się nie zgadzam.
> >
> > > Czy miłość bez pytań i wątpliwości
> > > to już aby nie rutyna małżeńskiego łoża i podlewania latorośli?
> >
> > A mi się wydaje, że piszesz o ekscytacji, o odkrywaniu, o zaspokajaniu
> > ciekawości.
>
> A jak długo Twoim zadaniem odkrywa się drugą osobę – 2 tygodnie, 2 miesią
> ce,
> 2 lata czy może 20 lat. Przecież wszyscy z czasem się zmieniają, zmienia
ich
> praca, kontakty z innymi ludźmi, przeżycia te radosne i traumatyczne.
Czasem
> pojawiają się sytuacje ekstremalne, których nie sposób symulować wcześniej.
> Przecież Zośka nie hajtnęła się z Bolkiem alkoholikiem, tylko z Bolusiem,
> który pierwszy raz urżnął się na własnym weselu. Nikt na ślubie nie daje 10
> letniej gwarancji na partnera.
> Czy zatem głęboki związek to nie taki w którym cały czas odkrywamy naszego
> partnera. Podążamy z biegiem potoku, który przeradza się w rzekę. Czy nie
> ekscytuje nas zmieniający się krajobraz, połowy nowych gatunków ryb...:)
itp.
> Czy wzajemnie nie imponuje nam jak wiosłem i sterem radzimy sobie z
bystrzami
> i wirami ....
> Moim zdaniem właśnie bez ciągłego odkrywania, ekscytacji, wzajemnego
> imponowania sobie (ale nie po to by imponować!), ba, bez ciągłego
zdobywania
> siebie związek jest suchy jak gazetka obok kapci.
>
> Oczywiście piękne takie założenie że ja mam miłość w sobie. Ale w tedy po
> cholerę szukasz tej drugiej połowy. Możesz obdarzyć miłością pierwszą
lepszą
> panią/pana który cię zaakceptuje bo przecież miłość masz w sobie!!
>
>
>
>
> --
> Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
42. Data: 2003-07-15 13:56:58
Temat: Re: Czym naprawde jest miłość?" " <s...@N...gazeta.pl> widać stracił(a) kontakt z nadświadomością
popełniając:
>
> A jak długo Twoim zadaniem odkrywa się drugą osobę – 2 tygodnie, 2 miesiące,
> 2 lata czy może 20 lat.
Wydaje mi się, że kogoś można odkrywać całe życie zawsze ze skutkiem
mizernym. Nie sądzę by mogło kiedykolwiek doprowadzić do pełnego
zrozumienia drugiej istoty. I dlatego kładę nacisk na odkrywanie siebie
samego. Badanie swych reakcji na sygnały z otoczenia. Uświadamianie sobie
mechanizmów, które poprzez wieloletnie kodowanie stały się moją drugą
naturą. Docieranie do miejsca, w którym moja własna istota jest odarta ze
wszystkich naleciałości, które zafundowało mi wychowanie, warunki,
społeczeństwo. Nie mówię tu o negacji powyższego ale raczej o uświadomieniu
sobie tego, co jest naprawdę moje. Stan, w którym to osiągam pozwala mi
patrzeć na drugą osobę taką jaka ona jest naprawdę a nie taka jaką ona
wydaje mi się, że jest. (dziś mi się wydaje, że żona mnie nie pragnie,
ponieważ JA mam ochotę na seks a ona nie, wydaje mi się teraz, że ona jest
bałaganiara, ponieważ potknąłem się o jej kapcie i walnąłem w głowę, wydaje
mi się, że ona mnie kocha, ponieważ mi to powiedziała, "jest mi z nią
dobrze albo jest mi z nią źle" przeradza się w "ona jest dobra lub ona jest
zła" - ocena, ocena, ocena przez pryzmat własnego egoizmu).
A widzę ją (i nie tylko zresztą ją) prawdziwą wtedy, gdy tego egoizmu we
mnie nie ma (lub raczej gdy jest odsunięty na boczny tor). Czyli jak
pisałem w poście wyjściowym, kiedy się czemuś oddaję totalnie. Chciałbym
bardzo, by ten stan był permanentny. W nim bowiem pojawia się uczucie
przepływu energii, odbierane jako szczęście, poczucie jedności ze
wszystkim, Miłości.
> Przecież wszyscy z czasem się zmieniają, zmienia ich
> praca, kontakty z innymi ludźmi, przeżycia te radosne i traumatyczne. Czasem
> pojawiają się sytuacje ekstremalne, których nie sposób symulować wcześniej.
> Przecież Zośka nie hajtnęła się z Bolkiem alkoholikiem, tylko z Bolusiem,
> który pierwszy raz urżnął się na własnym weselu. Nikt na ślubie nie daje 10
> letniej gwarancji na partnera.
Ale sami sobie dajemy oczekiwania względem partnera. Tworzymy sobie zwykle
jego fantom (w głowie), i patrzymy czy aby ten rzeczywisty pasuje. Dobrze
jak tak, jeśli nie to nieszczęście.
> Czy zatem głęboki związek to nie taki w którym cały czas odkrywamy naszego
> partnera. Podążamy z biegiem potoku, który przeradza się w rzekę. Czy nie
> ekscytuje nas zmieniający się krajobraz, połowy nowych gatunków ryb...:) itp.
> Czy wzajemnie nie imponuje nam jak wiosłem i sterem radzimy sobie z bystrzami
> i wirami ....
> Moim zdaniem właśnie bez ciągłego odkrywania, ekscytacji, wzajemnego
> imponowania sobie (ale nie po to by imponować!), ba, bez ciągłego zdobywania
> siebie związek jest suchy jak gazetka obok kapci.
Bardzo mi się podoba ten opis:-) Jest to IMO opis wspaniałego związku. Jest
to opis pewnego uzależnienia swego szczęścia/życia/radości od innego
człowieka nazywanego potocznie miłością.
Bo odnoszę wrażenie, że rzeką, o której piszesz, nie jest życie jako takie
ale życie z drugą osobą. Co się stanie z tą łódką gdy zabraknie steru lub
wiosła? Zatonie najpewniej (ot choćby dlatego, że nie ma już komu imponować
zwinnością).
A dlaczego nie doprowadzać do stanu, w którym płyniesz łódką sam. W której
podziwiasz zmieniający się krajobraz, łowisz ryby a obok Twojej łódki
płynie łódź z osobą, którą Ci nurt wody akurat przydażył. I podziwiasz
kształty jej okrętu ale zdajesz sobie sprawę z tego, że może odpłynąć. Jak
tylko ona zechce, jak tylko wir zakręci w inną stronę. I chociaż krajobraz
się zmienił (już nie ma sztafażu) ty dalej jesteś go wstanie podziwiać.
> Oczywiście piękne takie założenie że ja mam miłość w sobie. Ale w tedy po
> cholerę szukasz tej drugiej połowy. Możesz obdarzyć miłością pierwszą lepszą
> panią/pana który cię zaakceptuje bo przecież miłość masz w sobie!!
Ba! Obdarzyć ją mogę kamień, kwiat, bułkę z serem ... cokolwiek,
kogokolwiek, każdego!
Ja nie zakładam, że jest mnie pół.
puchaty
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
43. Data: 2003-07-15 15:13:55
Temat: Re: Czym naprawde jest miłość?
"puchaty" <p...@w...pl> wrote in message
news:46ek4wua8lv1.dlg@padiszacht.com...
> " " <s...@N...gazeta.pl> widać stracił(a) kontakt z nadświadomością
> popełniając:
> Wydaje mi się, że kogoś można odkrywać całe życie zawsze ze skutkiem
> mizernym. Nie sądzę by mogło kiedykolwiek doprowadzić do pełnego
> zrozumienia drugiej istoty. I dlatego kładę nacisk na odkrywanie siebie
> samego.
Nie bardzo rozumiem dlaczego wykluczasz odkrywanie siebie z odkrywaniem
drugiej osoby.
Jedno z drugim powinno iść w parzę.
Podobnie jak poczucie niezależności z tym wspaniałym przeświadczniem, że nie
ide przez życie sam.
I najważniejszą kwestią nie jest to czy odkrywamy siebie czy partnera ale
proporcje w czasie temu poświeconym. Podobnie jak z tym pozornym
przeciwieństwem wolności
i związania z drugą osobą.
> Badanie swych reakcji na sygnały z otoczenia. Uświadamianie sobie
> mechanizmów, które poprzez wieloletnie kodowanie stały się moją drugą
> naturą. Docieranie do miejsca, w którym moja własna istota jest odarta ze
> wszystkich naleciałości, które zafundowało mi wychowanie, warunki,
> społeczeństwo. Nie mówię tu o negacji powyższego ale raczej o
uświadomieniu
> sobie tego, co jest naprawdę moje. Stan, w którym to osiągam pozwala mi
> patrzeć na drugą osobę taką jaka ona jest naprawdę a nie taka jaką ona
> wydaje mi się, że jest. (dziś mi się wydaje, że żona mnie nie pragnie,
> ponieważ JA mam ochotę na seks a ona nie, wydaje mi się teraz, że ona jest
> bałaganiara, ponieważ potknąłem się o jej kapcie i walnąłem w głowę,
wydaje
> mi się, że ona mnie kocha, ponieważ mi to powiedziała, "jest mi z nią
> dobrze albo jest mi z nią źle" przeradza się w "ona jest dobra lub ona
jest
> zła" - ocena, ocena, ocena przez pryzmat własnego egoizmu).
A jaka jest naprawdę skoro koncentrujesz sie na sobie.
> > Przecież wszyscy z czasem się zmieniają, zmienia ich
> > praca, kontakty z innymi ludźmi, przeżycia te radosne i traumatyczne.
Czasem
> > pojawiają się sytuacje ekstremalne, których nie sposób symulować
wcześniej.
> > Przecież Zośka nie hajtnęła się z Bolkiem alkoholikiem, tylko z
Bolusiem,
> > który pierwszy raz urżnął się na własnym weselu. Nikt na ślubie nie daje
10
> > letniej gwarancji na partnera.
> Ale sami sobie dajemy oczekiwania względem partnera. Tworzymy sobie zwykle
> jego fantom (w głowie), i patrzymy czy aby ten rzeczywisty pasuje. Dobrze
> jak tak, jeśli nie to nieszczęście.
A móglbyś odnieść się do tego pijanego codzień Bolka,
jaki fantom ma w głowie jego żona ?
> Bardzo mi się podoba ten opis:-) Jest to IMO opis wspaniałego związku.
Jest
> to opis pewnego uzależnienia swego szczęścia/życia/radości od innego
> człowieka nazywanego potocznie miłością.
Czy Ty wolisz określic taki stan uzależnieniem ?
> A dlaczego nie doprowadzać do stanu, w którym płyniesz łódką sam. W której
> podziwiasz zmieniający się krajobraz, łowisz ryby a obok Twojej łódki
> płynie łódź z osobą, którą Ci nurt wody akurat przydażył. I podziwiasz
> kształty jej okrętu ale zdajesz sobie sprawę z tego, że może odpłynąć.
Tak po prostu odpłynąć?
A co wtedy gdy się zmęczy i zabraknie odpocząć?
A co wtedy gdy sternik z jednej łódki zachoruje ?
A co wtedy kiedy jedna przycumuje i znajdzie skarb?
Wresczie gdzie w tym modelu płyną dzieci ?
> Jak
> tylko ona zechce, jak tylko wir zakręci w inną stronę. I chociaż krajobraz
> się zmienił (już nie ma sztafażu) ty dalej jesteś go wstanie podziwiać.
>
> > Oczywiście piękne takie założenie że ja mam miłość w sobie. Ale w tedy
po
> > cholerę szukasz tej drugiej połowy. Możesz obdarzyć miłością pierwszą
lepszą
> > panią/pana który cię zaakceptuje bo przecież miłość masz w sobie!!
>
> Ba! Obdarzyć ją mogę kamień, kwiat, bułkę z serem ... cokolwiek,
> kogokolwiek, każdego!
> Ja nie zakładam, że jest mnie pół.
Nie odpowiedziałeś na pytanie? A szkoda bo to ważne pytanie, w Twoim wzorcu
miłości nie ma drugiej osoby jesteś tylko TY jako centrum.
A tak naprawdę to człowieczeństwo zaczyna się gdy jest ten drugi człowiek,
miłość przejawia się wtedy gdy jest ta druga osoba.
Taką miłość pokazał nam Bóg. Przynajmniej tak mi się zawsze zdawało
Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
44. Data: 2003-07-15 16:29:15
Temat: Re: Czym naprawde jest miłość?Cos takiego kiedys mi się napisało:
Miłosc jest tylko tam,
gdzie dawanie
daje więcej szczęscia , niż branie,
gdzie jest ciągły wyscig
w tym wielkim cudzie
nieustannej radosci,
z okazywania czułosci,
przywoływania usmiechu wsród łez,
i w budowaniu pewnosci,
że w żadnej sytuacji
nic nie zagraża naszej miłosci."
IMHO tylko tam, gdzie _z obu stron_ jest większa chęc dawania niz
brania, moze miłosc trwac nawet wiecznie.
A związki męsko-damskie moga byc jeszcze _poprawne_ i tam, gdzie
partnerzy posiadają wysoki stopień kultury i wzajemnego szacunku a brak
cech odrzucających ich od siebie.
Tylko, ze wówczas nalezy unikać sytuacji, kiedy ktos z tych dwojga moze
sie po prostu niespodziewanie ...zakochać w kims innym.
Pozdrawiam Halina
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
45. Data: 2003-07-15 18:16:12
Temat: Re: Czym naprawde jest miłość?puchaty <p...@w...pl> napisał(a):
>
> Wydaje mi się, że kogoś można odkrywać całe życie zawsze ze skutkiem
> mizernym. Nie sądzę by mogło kiedykolwiek doprowadzić do pełnego
> zrozumienia drugiej istoty.
Jasne, że nie, ale nie dlatego że nie można kogoś dogłebnie poznać w danej
chwili bo można, ale dlatego że człowiek zmienia się w czasie. Jeśli
dogadywałeś się z 20 letnim Jaśkiem to nie znaczy że porozumiesz sie z 40
letnim Janem bo oboje postarzeliście sie o w sumie 40 lat przeżyć.
I dlatego kładę nacisk na odkrywanie siebie
> samego. Badanie swych reakcji na sygnały z otoczenia. Uświadamianie sobie
> mechanizmów, które poprzez wieloletnie kodowanie stały się moją drugą
> naturą. Docieranie do miejsca, w którym moja własna istota jest odarta ze
> wszystkich naleciałości, które zafundowało mi wychowanie, warunki,
> społeczeństwo.
Obawiam się, że gdybyś tak uczynił to zostałoby 0 - tabula raza. Jesteśmy
niczym innym jak stekiem kulturowych konwenansów i doświadczeń oblepionych na
stelażu genotypu. Jeśli chcesz natomiast sięgać do świadomości "wyższej" to
jestem zwolennikiem pozostawania na płaszczyżnie równie namacalnej jak tytuł
tego forum.
Nie mówię tu o negacji powyższego ale raczej o uświadomieniu
> sobie tego, co jest naprawdę moje. Stan, w którym to osiągam pozwala mi
> patrzeć na drugą osobę taką jaka ona jest naprawdę a nie taka jaką ona
> wydaje mi się, że jest. (dziś mi się wydaje, że żona mnie nie pragnie,
> ponieważ JA mam ochotę na seks a ona nie, wydaje mi się teraz, że ona jest
> bałaganiara, ponieważ potknąłem się o jej kapcie i walnąłem w głowę, wydaje
> mi się, że ona mnie kocha, ponieważ mi to powiedziała, "jest mi z nią
> dobrze albo jest mi z nią źle" przeradza się w "ona jest dobra lub ona jest
> zła" - ocena, ocena, ocena przez pryzmat własnego egoizmu).
> A widzę ją (i nie tylko zresztą ją) prawdziwą wtedy, gdy tego egoizmu we
> mnie nie ma (lub raczej gdy jest odsunięty na boczny tor). Czyli jak
> pisałem w poście wyjściowym, kiedy się czemuś oddaję totalnie. Chciałbym
> bardzo, by ten stan był permanentny. W nim bowiem pojawia się uczucie
> przepływu energii, odbierane jako szczęście, poczucie jedności ze
> wszystkim, Miłości.
Tego szczerze mówiąc nie rozumiem (mam nadzieję ).
> > Przecież wszyscy z czasem się zmieniają, zmienia ich
> > praca, kontakty z innymi ludźmi, przeżycia te radosne i traumatyczne.
Czasem
> > pojawiają się sytuacje ekstremalne, których nie sposób symulować
wcześniej.
> > Przecież Zośka nie hajtnęła się z Bolkiem alkoholikiem, tylko z Bolusiem,
> > który pierwszy raz urżnął się na własnym weselu. Nikt na ślubie nie daje
10
> > letniej gwarancji na partnera.
>
> Ale sami sobie dajemy oczekiwania względem partnera. Tworzymy sobie zwykle
> jego fantom (w głowie), i patrzymy czy aby ten rzeczywisty pasuje. Dobrze
> jak tak, jeśli nie to nieszczęście.
Jak słusznie zauważył Jacek chodziło mi raczej o fakt, że z czasem drogi
dwojga ludzi mogą rozejść się tak dalece (i to często bez wskazania winy)że
jedyny związek to adres. Moim zdaniem dzieje się tak wówczas, gdy brak
właśnie tego co poniżej...
> > Czy zatem głęboki związek to nie taki w którym cały czas odkrywamy
naszego
> > partnera. Podążamy z biegiem potoku, który przeradza się w rzekę. Czy nie
> > ekscytuje nas zmieniający się krajobraz, połowy nowych gatunków ryb...:)
itp.
>
> > Czy wzajemnie nie imponuje nam jak wiosłem i sterem radzimy sobie z
bystrzami
>
> > i wirami ....
> > Moim zdaniem właśnie bez ciągłego odkrywania, ekscytacji, wzajemnego
> > imponowania sobie (ale nie po to by imponować!), ba, bez ciągłego
zdobywania
> > siebie związek jest suchy jak gazetka obok kapci.
>
> Bardzo mi się podoba ten opis:-) Jest to IMO opis wspaniałego związku. Jest
> to opis pewnego uzależnienia swego szczęścia/życia/radości od innego
> człowieka nazywanego potocznie miłością.
> Bo odnoszę wrażenie, że rzeką, o której piszesz, nie jest życie jako takie
> ale życie z drugą osobą. Co się stanie z tą łódką gdy zabraknie steru lub
> wiosła? Zatonie najpewniej (ot choćby dlatego, że nie ma już komu imponować
> zwinnością).
Nie, po prostu kończy się relacja pomiedzy nimi
> A dlaczego nie doprowadzać do stanu, w którym płyniesz łódką sam. W której
> podziwiasz zmieniający się krajobraz, łowisz ryby a obok Twojej łódki
> płynie łódź z osobą, którą Ci nurt wody akurat przydażył. I podziwiasz
> kształty jej okrętu ale zdajesz sobie sprawę z tego, że może odpłynąć. Jak
> tylko ona zechce, jak tylko wir zakręci w inną stronę. I chociaż krajobraz
> się zmienił (już nie ma sztafażu) ty dalej jesteś go wstanie podziwiać.
Nie. Ale jeśli czujesz że Twoja ukochana pomyka obok w kajaczku a nie siedzi
w twojej łodzi to ...no cóż. Momi zdaniem przesiadka zawsze jest możliwa ale
przecież związana z ryzykiem kąpieli. Natomiast wcale nie twierdzę, że nie
możesz wiosłować sobie sam konwersując jedynie z płynącą obok wioślareczką.
> > Oczywiście piękne takie założenie że ja mam miłość w sobie. Ale w tedy po
> > cholerę szukasz tej drugiej połowy. Możesz obdarzyć miłością pierwszą
lepszą
> > panią/pana który cię zaakceptuje bo przecież miłość masz w sobie!!
>
> Ba! Obdarzyć ją mogę kamień, kwiat, bułkę z serem ... cokolwiek,
> kogokolwiek, każdego!
> Ja nie zakładam, że jest mnie pół.
Ona bo "Ci Ją nurt wody akurat przydażył" ??
Zenek
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
46. Data: 2003-07-16 05:59:19
Temat: Re: Czym naprawde jest miłość?Jacek widać stracił(a) kontakt z nadświadomością popełniając:
> Podobnie jak poczucie niezależności z tym wspaniałym przeświadczniem, że nie
> ide przez życie sam.
Już kiedyś na ten temat rozmawialiśmy. Uważam, że idziemy przez życie sami.
Nawet wśród najbliższych ciągle jesteśmy sami. Wystarczy zamknąć oczy
wieczorem gdy wszyscy śpią i nie myśleć o niczym.
> I najważniejszą kwestią nie jest to czy odkrywamy siebie czy partnera ale
> proporcje w czasie temu poświeconym. Podobnie jak z tym pozornym
> przeciwieństwem wolności
> i związania z drugą osobą.
Potrafisz określić te proporcje?
>>... mi się, że ona mnie kocha, ponieważ mi to powiedziała, "jest mi z nią
>> dobrze albo jest mi z nią źle" przeradza się w "ona jest dobra lub ona
> jest
>> zła" - ocena, ocena, ocena przez pryzmat własnego egoizmu).
>
> A jaka jest naprawdę skoro koncentrujesz sie na sobie.
Naprawdę to ona po prostu JEST. Zawszę minę się z prawdą, gdy będę mówił
JAKA ona jest. Masz zapewne jakąś opinię na temat Sowy. Ja pewnie mam ten
obraz powiedzmy wyraźniejszy. Ale nie potrafię powiedzieć, czy przypadkiem
Twoja jej ocena nie jest mniej oddalona od prawdy.
>>> Przecież wszyscy z czasem się zmieniają, zmienia ich
>>> praca, kontakty z innymi ludźmi, przeżycia te radosne i traumatyczne.
> Czasem
>>> pojawiają się sytuacje ekstremalne, których nie sposób symulować
> wcześniej.
>>> Przecież Zośka nie hajtnęła się z Bolkiem alkoholikiem, tylko z
> Bolusiem,
>>> który pierwszy raz urżnął się na własnym weselu. Nikt na ślubie nie daje
> 10
>>> letniej gwarancji na partnera.
>
>
>> Ale sami sobie dajemy oczekiwania względem partnera. Tworzymy sobie zwykle
>> jego fantom (w głowie), i patrzymy czy aby ten rzeczywisty pasuje. Dobrze
>> jak tak, jeśli nie to nieszczęście.
> A móglbyś odnieść się do tego pijanego codzień Bolka,
> jaki fantom ma w głowie jego żona ?
Bolek powinien być trzeźwy.
Niestety Bolek lubisobie wypić.
>
>> Bardzo mi się podoba ten opis:-) Jest to IMO opis wspaniałego związku.
> Jest
>> to opis pewnego uzależnienia swego szczęścia/życia/radości od innego
>> człowieka nazywanego potocznie miłością.
>
> Czy Ty wolisz określic taki stan uzależnieniem ?
To jest IMO uzależnienie.
Wystarczy zaobserwować skutki odstawienia.
>> A dlaczego nie doprowadzać do stanu, w którym płyniesz łódką sam. W której
>> podziwiasz zmieniający się krajobraz, łowisz ryby a obok Twojej łódki
>> płynie łódź z osobą, którą Ci nurt wody akurat przydażył. I podziwiasz
>> kształty jej okrętu ale zdajesz sobie sprawę z tego, że może odpłynąć.
>
> Tak po prostu odpłynąć?
Tak.
> A co wtedy gdy się zmęczy i zabraknie odpocząć?
A czym ma się męczyć skoro nie musi walczyć, starać się, poszukiwać?
> A co wtedy gdy sternik z jednej łódki zachoruje ?
Współczuć. Pomóc. Wziąć na hol jeżeli sternik CHCE by mu pomóc.
> A co wtedy kiedy jedna przycumuje i znajdzie skarb?
Cieszyć się i błogosławić.
> Wresczie gdzie w tym modelu płyną dzieci ?
W swoich łódeczkach. Póki są małe muszą być holowane a linka powinna sie
wydłużać wraz z ich rozwojem.
>
>> Jak
>> tylko ona zechce, jak tylko wir zakręci w inną stronę. I chociaż krajobraz
>> się zmienił (już nie ma sztafażu) ty dalej jesteś go wstanie podziwiać.
>>
>>> Oczywiście piękne takie założenie że ja mam miłość w sobie. Ale w tedy
> po
>>> cholerę szukasz tej drugiej połowy. Możesz obdarzyć miłością pierwszą
> lepszą
>>> panią/pana który cię zaakceptuje bo przecież miłość masz w sobie!!
>>
>> Ba! Obdarzyć ją mogę kamień, kwiat, bułkę z serem ... cokolwiek,
>> kogokolwiek, każdego!
>> Ja nie zakładam, że jest mnie pół.
>
> Nie odpowiedziałeś na pytanie? A szkoda bo to ważne pytanie, w Twoim wzorcu
> miłości nie ma drugiej osoby jesteś tylko TY jako centrum.
OK. Napisze wyraźniej. W tym wzorcu kocha się wszystkich (nie potrzeba
nawet ich akceptacji)
> A tak naprawdę to człowieczeństwo zaczyna się gdy jest ten drugi człowiek,
> miłość przejawia się wtedy gdy jest ta druga osoba.
A czym jest miłość do Boga? A czym jest zachwyt nad zachodem słońca?
> Taką miłość pokazał nam Bóg. Przynajmniej tak mi się zawsze zdawało.
Zostało powiedziane "Kochaj bliźniego swego jak siebie samego". Powiedziano
również "Kochaj swoich nieprzyjaciół". Jak myślisz o jakiej miłości była
mowa?
puchaty
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
47. Data: 2003-07-16 06:06:20
Temat: Re: Czym naprawde jest miłość?Halina widać stracił(a) kontakt z nadświadomością popełniając:
> Cos takiego kiedys mi się napisało:
>
> Miłosc jest tylko tam,
> gdzie dawanie
> daje więcej szczęscia , niż branie,
> gdzie jest ciągły wyscig
> w tym wielkim cudzie
> nieustannej radosci,
> z okazywania czułosci,
> przywoływania usmiechu wsród łez,
> i w budowaniu pewnosci,
> że w żadnej sytuacji
> nic nie zagraża naszej miłosci."
Śliczny wiersz:-)
> IMHO tylko tam, gdzie _z obu stron_ jest większa chęc dawania niz
> brania, moze miłosc trwac nawet wiecznie.
Obawiam się, że jeżeli jedna ze stron nastawi się na dawanie, to któraś
(powiedzmy słabsza) nastawi się na branie. Przykładów tego na tej grupie
było już wiele.
Dlatego uważaml, że należy wypracować w sobie postawę równowagi między
dawaniem i braniem (to zresztą IMO jest to samo). Pozwala to temu, z którym
jesteśmy również tą równowagę zachować (lub ją wypracowywać).
> A związki męsko-damskie moga byc jeszcze _poprawne_ i tam, gdzie
> partnerzy posiadają wysoki stopień kultury i wzajemnego szacunku a brak
> cech odrzucających ich od siebie.
> Tylko, ze wówczas nalezy unikać sytuacji, kiedy ktos z tych dwojga moze
> sie po prostu niespodziewanie ...zakochać w kims innym.
No właśnie! Może zakochać się w tym, który bierze z większym wdziękiem albo
bardziej nam daje?
puchaty
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
48. Data: 2003-07-16 13:30:23
Temat: Re: Czym naprawde jest miłość?Zenek widać stracił(a) kontakt z nadświadomością popełniając:
> Jasne, że nie, ale nie dlatego że nie można kogoś dogłebnie poznać w danej
> chwili bo można,
Czyżby? Powiedz jak!
> ale dlatego że człowiek zmienia się w czasie. Jeśli
> dogadywałeś się z 20 letnim Jaśkiem to nie znaczy że porozumiesz sie z 40
> letnim Janem bo oboje postarzeliście sie o w sumie 40 lat przeżyć.
Dobrze. A czy dwa lata (powiedzmy) nie wprowadzi zmiany? A dwa miesiące,
tygodnie, dni? Gdzie wg Ciebie jest granica poznania, skoro wyznaczasz ją w
osi czasu?
>> ...Docieranie do miejsca, w którym moja własna istota jest odarta ze
>> wszystkich naleciałości, które zafundowało mi wychowanie, warunki,
>> społeczeństwo.
>
> Obawiam się, że gdybyś tak uczynił to zostałoby 0 - tabula raza.
To co napisałeś jest bardzo trafne! Pozostałby zbiór pusty, gdzie BYCIE
jest tym zbiorem. Tego się znakomita większość z nas boi. Boimy się z tym
wszystkim rozstać bo przywiązaliśmy się do swojego obrazu w naszych oczach,
oczach innych. Do prestiżu, pozycji ...
>> Ale sami sobie dajemy oczekiwania względem partnera. Tworzymy sobie zwykle
>> jego fantom (w głowie), i patrzymy czy aby ten rzeczywisty pasuje. Dobrze
>> jak tak, jeśli nie to nieszczęście.
>
> Jak słusznie zauważył Jacek chodziło mi raczej o fakt, że z czasem drogi
> dwojga ludzi mogą rozejść się tak dalece (i to często bez wskazania winy)że
> jedyny związek to adres. Moim zdaniem dzieje się tak wówczas, gdy brak
> właśnie tego co poniżej...
A co się stanie, jeśli odkryjesz w partnerze coś czego nie akceptujesz. Co
z tym fantem zrobisz?
>> Bo odnoszę wrażenie, że rzeką, o której piszesz, nie jest życie jako takie
>> ale życie z drugą osobą. Co się stanie z tą łódką gdy zabraknie steru lub
>> wiosła? Zatonie najpewniej (ot choćby dlatego, że nie ma już komu imponować
>> zwinnością).
>
> Nie, po prostu kończy się relacja pomiedzy nimi
Czy to jest takie proste, skoro łódka jest jedna? (pozostając przy rzecznej
metaforyce)
> Nie. Ale jeśli czujesz że Twoja ukochana pomyka obok w kajaczku a nie siedzi
> w twojej łodzi to ...no cóż. Momi zdaniem przesiadka zawsze jest możliwa ale
> przecież związana z ryzykiem kąpieli. Natomiast wcale nie twierdzę, że nie
> możesz wiosłować sobie sam konwersując jedynie z płynącą obok wioślareczką.
:-) Słusznie. Dopóki wioślareczka nie chce zmienić kursu i ja tego nie chcę
możemy sobie płynąć w tym samym kierunku. Przejawem Miłości będzie
akceptacja gdy jedno z nich będzie chciało zmienić kurs.
>
>
>>> Oczywiście piękne takie założenie że ja mam miłość w sobie. Ale w tedy po
>>> cholerę szukasz tej drugiej połowy. Możesz obdarzyć miłością pierwszą
> lepszą
>>> panią/pana który cię zaakceptuje bo przecież miłość masz w sobie!!
>>
>> Ba! Obdarzyć ją mogę kamień, kwiat, bułkę z serem ... cokolwiek,
>> kogokolwiek, każdego!
>> Ja nie zakładam, że jest mnie pół.
>
> Ona bo "Ci Ją nurt wody akurat przydażył" ??
A co innego? Przeznaczenie? Przypadek? Zgodność genotypów?
Jest we mnie w tym momencie wielkie pragnienie by płynąć obok niej. Czuję
się teraz szczęśliwy, gdy widzę ją przy mnie.
Zamykam jednak oczy i zostaję sam. W największym tłumie, wśród wszystkich,
którzy są mi bliscy.
puchaty
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
49. Data: 2003-07-17 08:35:27
Temat: Re: Czym naprawde jest miłość?puchaty <p...@w...pl> napisał(a):
> >> Bo odnoszę wrażenie, że rzeką, o której piszesz, nie jest życie jako
takie
> >> ale życie z drugą osobą. Co się stanie z tą łódką gdy zabraknie steru lub
> >> wiosła? Zatonie najpewniej (ot choćby dlatego, że nie ma już komu
imponować
> >> zwinnością).
> >
> > Nie, po prostu kończy się relacja pomiedzy nimi
>
> Czy to jest takie proste, skoro łódka jest jedna? (pozostając przy rzecznej
> metaforyce)
>
>
> > Nie. Ale jeśli czujesz że Twoja ukochana pomyka obok w kajaczku a nie
siedzi
> > w twojej łodzi to ...no cóż. Momi zdaniem przesiadka zawsze jest możliwa
ale
> > przecież związana z ryzykiem kąpieli. Natomiast wcale nie twierdzę, że
nie
> > możesz wiosłować sobie sam konwersując jedynie z płynącą obok
wioślareczką.
>
> :-) Słusznie. Dopóki wioślareczka nie chce zmienić kursu i ja tego nie chcę
> możemy sobie płynąć w tym samym kierunku. Przejawem Miłości będzie
> akceptacja gdy jedno z nich będzie chciało zmienić kurs.
hej ja jeszcze w sprawie wizji łódek...sądzę,że jednak odbiciem wzajemnych
relacji między dwojgiem ludzi,o których tu dziarsko dyskutujecie jest JEDNA
łódka...ponieważ polega to wszystko na wspieraniu, wspólnym
wiosłowaniu,rozłozeniu sił...cieżar łódki może być większy (dodatkowe
balaściki przynajmniej na początku nie umieją same wiosłować)
ale za to można odpocząć,pokonać większe przeszkody...i.t.p.i.t.d.
..(jak już wspomniał Jacek - pozdrawiam)...
A co gdy jeden z wioslarzy od pewnego czasu płynie prawie nie
wiosłując,przestał mu się podobać kształt łódki...zamierza przeskoczyć do
pojedynczej bo jest wygodniejsza,zwrotniejsza i mozna nią wpływać w dziksze
rejony rzeki.Dwuosobówka z balaścikami steruje sie nieco trudniej, wymaga
wiecej trudu i wyrzeczeń,można przegapić pewne krajobrazy dogladając
balaścików...Ręce pozostawionego wioslarza nie są na tyle silne aby udżwignąć
dwójkę z obciążeniem...Wioślarz chcący wyskoczyć z łódki narzeka na
obciążenie drugim balastem...
??? jakieś koło ratunkowe ???
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
50. Data: 2003-07-17 09:56:52
Temat: Re: Czym naprawde jest miłość?ola widać stracił(a) kontakt z nadświadomością popełniając:
> hej ja jeszcze w sprawie wizji łódek...sądzę,że jednak odbiciem wzajemnych
> relacji między dwojgiem ludzi,o których tu dziarsko dyskutujecie jest JEDNA
> łódka...ponieważ polega to wszystko na wspieraniu, wspólnym
> wiosłowaniu,rozłozeniu sił...cieżar łódki może być większy (dodatkowe
> balaściki przynajmniej na początku nie umieją same wiosłować)
> ale za to można odpocząć,pokonać większe przeszkody...i.t.p.i.t.d.
Zapewne jedna łódka jest lepszym odbiciem relacji, do których przywykliśmy.
Ale IMO tego typu relacja nie jest odzwierciedleniem Miłości. A o tym
staram się pisać. Miłość nie może być traktowana jak balast lub jak koło
ratunkowe bo przestaje być miłością.
puchaty
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |