Data: 2003-04-12 12:58:47
Temat: Re: Dawny watek o kontrolowaniu poczty dziecka (narkomana)
Od: "Iwon\(k\)a" <i...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Z. Boczek" <z...@w...pl> wrote in message
news:b77k1q$hv3$1@zeus.polsl.gliwice.pl...
>
> Jeśli jest się przyjacielem dziecka - samo Ono powie, kogo spotkało, o
> czym rozmawiało i co je dręczy. Wówczas chyba ma się większą swobodę w
> wychowywaniu go na zasadzie rad:
> "Pamiętaj, Justynko - my możemy sobie o tym porozmawiać, ale to jest Twoja
> prywatna sprawa i nie powinnaś mówić o tym nikomu poznanej na sieci. Dziś
> się lubicie, jutro się pokłócicie i może to być wykorzystane przeciw
> Tobie"
>
> Ot - taki trywialny przykład, może nieudolny - ale chyba coś pokazuje?
widze, ze mnie zupelnie nie zrozumiales. Po pierwsze nie obraz sie ale
troche wychodzi teraz brak posiadania potomstwa, wiec opowiesc jest bajecznie
piekna :-) po drugie jak ci juz napisalam, jedno nie wyklucza drugiego.
cale niesamodzielne zycie dziecka w jakis sposob go kontolujemy, dlatego haslo
"Control is not the answer!" nie sprawdza sie tu tak do konca. Mam nadzieje, ze
rozumiesz roznice miedzy ustawiczna kontrola, cenzura itp a sutuacjami kiedy
wyjatkowo sie narusza czyjas prywatnosc. To, ze zgadzam sie na nia, nie oznacza
to, ze od razu kontroluje dziecko na kazdym jego kroku, ze nie rozmwaiam z dzieckiem
czy nie mam kontaktu. Twoj przyklad jest jak najbardziej trafiony tyle tylko, ze
czasami zycie tak slicznie nie wyglada.
iwon(k)a
|