Data: 2014-02-03 20:52:34
Temat: Re: Dla XL - z serii "Ten zły dżęder"
Od: Paulinka <p...@w...pl.nospam>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2014-02-01 23:36, Chiron pisze:
> Użytkownik "Paulinka" <p...@w...pl.nospam> napisał w wiadomości
> news:lcjmk3$b36$1@node2.news.atman.pl...
>>>>>>>> W dniu 2014-02-01 12:09, Chiron pisze:
>>>>>>>>>
>>>>>>>>> Od edukacji seksualnej są WYŁĄCZNIE rodzice.
>>>>>>>>
>>>>>>>> Co Ty nie powiesz! To po co gazetki oglądałeś?
>>>>>>>>
>>>>>>>
>>>>>>> Twierdzę, że być może wiele dzieci mogło by być lepiej wyedukowanych
>>>>>>> seksualnie- lecz z całą pewnością nie ma lepszych edukatorów, od ich
>>>>>>> własnych rodziców.
>>>>>>
>>>>>> A tak serio to mam pytanie. Czy czujesz się przez swoich rodziców
>>>>>> wyedukowany seksualnie? Rozmawiałeś z rodzicami o dojrzewaniu,
>>>>>> seksie?
>>>>>>
>>>>>
>>>>> Nie. I- patrząc z tej perspektywy- nie chciałbym, żeby jakiś belfer
>>>>> próbował ich wyręczyć
>>>>
>>>> No to dlaczego postulujesz, że rodzice to podstawa, skoro sam uczyłeś
>>>> się metodą prób i błędów, korzystałeś ze świerszczyków?
>>>> Po co powstawały książki Wisłockiej, Starowicza, po co wreszcie są
>>>> seksuolodzy? Gdzie byli rodzice?
>>>>
>>>
>>> Ja nie uważam, abym się źle wyedukował seksualnie. Powaga. Nie był mi
>>> potrzebny do tego nauczyciel. I tak wiedziałem wszystko, co powinienem.
>>> A także to, że należy umieć się zabezpieczyć- rozpoczynając współżycie-
>>> i jak to zrobić.
>>
>> Dobrze Ty wiedziałeś, ale chyba na podstawie Twojej osoby nie tworzy
>> się planów edukacyjnych w kraju. Są dzieci, które nie wiedzą albo
>> czerpią wiedzę ze stron porno, skoro rodzice nie kontrolują ich
>> aktywności w interencie. Ja wolę, żeby taką edukację przeprowadził
>> nauczyciel w szkole, podał wszystkie istotne informacje, zagrożenia.
>> Jak ktoś się wykolei, to na własną odpowiedzialność.
>
> Mogę Ci odpowiedzieć tylko to samo, co odpowiedziałem Ewie:
> "Żeby być ścisłym: dokładnie jest tylko taki wybór, że albo pozostawimy te
> rzeczy rodzicom- albo będą to robić urzędnicy. W pierwszym wypadku- ta
> część
> rodziców, która de facto ma kiepski kontakt ze swoimi dziećmi- zrobi to
> źle.
> Trudno mi oszacować- niech będzie nawet 30%. Oczywiście im mniej
> patologicznych rodzin- tym ten odsetek niższy. Czy urzędnik zrobi to
> lepiej?
> Wielką naiwnością było by tak sądzić.
> Druga możliwość: urzędnik państwowy. No cóż- to przecież (często)- też
> rodzić. Nie oszukujmy się- nie koniecznie dobry rodzic. Albo w ogóle osoba
> bezdzietna- o dzieciach mająca wyłacznie pojęcie teoretyczne. Dodatkowo
> jaką
> ma mieć motywację? Jeśli będzie uczciwy- to będzie to motywacja dobrego
> rzemieślnika. No ale skąd takich chociaż wziąć? Niech takich będzie (wiem,
> to wszystko z palca sssane)- 5%. Reszta- to często ludzie, którzy w ogóle
> się do dzieci zbliżać nie powinni. No ale mają certyfikaty szkół,
> kursów- no
> bo jak inaczej może być? Przecież nie przyjmą np osoby, która pochwali się
> świetnymi relacjami ze swoimi dziećmi- bo to dla urzędnika żaden
> certyfikat.
> W ten sposób otrzymujemy- jak_to_zawsze_z_urzędowością_bywa- substytut jeno
> tego w porównaniu z rodzicami. Na dodatek ten substytut nie będzie edukować
> indywidualnie, starając sie dostroić do potrzeb każdego dziecka- tak bardzo
> przecież zróżnicowanych- tylko (z musu choćby) potraktuje wszystkich
> jednakowo sztampowo."
Uważam, że edukację na temat dojrzewania płciowego człowieka,
rozmnażania i antykoncepcji powinni przeprowadzać w szkole nauczyciele,
obok uświadamiania w tych kwestiach przez rodziców, które odbywa się
przecież od momentu, kiedy dziecko o to zapyta albo wykaże
zainteresowanie tematem. To drugie jest najważniejsze, bo nei traktuje
sprawy przedmiotowo.
p.
|