Data: 2004-01-27 20:57:20
Temat: Re: Dlaczego blonnik jest niezbedny w diecie
Od: "Krystyna*Opty*" <K...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "aducha" <a...@r...megapolis.pl> napisał w wiadomości
news:bv68bh$dvg$1@mamut.aster.pl...
> w miejscu, w ktorym zaczynasz odwolywac sie do rozpaczliwie do pogladow
> wegetarian, jaki to blonnik jest be, w tym, w ktorym przywolujesz jakies
> statystki zwiazane z eksperymentami na zwierzetach...a jednoczesnie
glosisz
> wyzszosc diety opartej glownie na cierpieniach zwierzat!
> nie jest to hipokryzja?
Nie, nie jest to hipokryzja, bo już dawno zrozumiałam, że:
1. Cała natura życia oparta jest na zasadzie żywienia się jednych organizmów
drugimi i nawet gdybym stosowała dietę wege, i nawet gdyby cała ludzkość
stosowała dietę wege, to i tak w kwestii cierpienia zwierząt nic by się nie
zmieniło. Po prostu wszystkie kraje co najwyżej osiągnęłyby wtedy poziom
stopy życiowej ludności Indii. Społeczeństwo Indii w żebractwie i
traktowaniu ludzi jak śmieci - mają duże "osiągnięcia" (w sumie to i tak
sukces,
że wdów już nie palą na stosie razem ze zmarłym mężem, tylko ją "puszczają
wolno"... i tak te stare kobiety wegetują na ulicach do konca życia... :(((
(był niedawno w TV na Planete film o wdowach w Indiach).
W każdym razie - takie są efekty powszechnego stosowania w społeczeństwie
wegetarianizmu. Ale czy tam zwierzęta NIE CIERPIĄ?
Cierpią wszędzie. Pooglądaj sawannę na filmach przyrodniczych. Tych zasad
nic nie jest w stanie zmienić. Nawet wybuch bomby atomowej tego nie zmieni.
Nawet wtedy powoli życie się odrodzi i znów będą - zjadacze i zjadani we
wszystkich możliwych niszach ekologicznych i w każdej skali od mikro do
makroorganizmów. Niezmienny cykl życia i śmierci.
Wyścig zbrojeń i walki o przetrwanie i rozwój trwa, zarówno wśród zwierząt,
jak i roślin i mikroorganizmów.
A więc nonsensem jest łudzić się, że stosowaniem wegetarianizmu zmniejsza
się cierpienia zwierząt.
2. Jestem ZA eliminowaniem NIEPOTRZEBNEGO cierpienia zwierząt.
I tak jak bulwersuje mnie niechlujny sposób zabijania zwierząt w ubojniach,
czy zabawy typu korridy, tak samo bulwersuje mnie wykonywanie zbędnych i
etycznie wątpliwych badań nad wytrzymałością w tolerancji organizmów
zwierząt mięsożernych karmionych błonnikiem, a także nie mniej bulwersuje
mnie, gdy wegetarianki z zachwytem i dumą licytują się w wegetariańskich
sukcesach ich piesków, przy czym pani weterynarz (w dyskusji) wprawdzie
karmienia psów tylko produktami poch. roślinnego nie pochwala, ale i nie
widzi w tym nic specjalnie zdrożnego, tłumacząc, że... są gorsze przypadki
złego traktowania zwierząt domowych... no ręce opadają na taką argumentację
SPECJALISTY!!! Czyli fajnie jest że psy i koty karmione są makaronem,
chlebem, marchewką itp. A potem się ludzie dziwią, że pies świruje... :(
Kotów na szczęście postrzelonym wegetariankom nie udaje się przerobić na
wegetarianizm, ale jak widać badacze z rzeczonego artykułu i na koty mają
sposób, żeby NAUCZYĆ je żreć "DOBROCZYNNY" błonnik... :(((
A mnie akurat to boli.
Jeśli więc to jest z mojej strony hipokryzja - to jak widać - nawet w kwesti
znaczenia tego słowa, mamy bardzo odmienny sposób widzenia.
I tak jest z bardzo wieloma sprawami.
Krystyna
|