Data: 2003-10-16 12:10:23
Temat: Re: Dlaczego byłam milusim bobaskiem?
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Bacha" w news:bmli6k$2nr0$1@foka1.acn.pl...
/.../
> > Najlepiej na balkon.
>
> Cały All.
> Czy ty koniecznie musisz tak z wysoka (balkon)?
> Przecież w facecji mowa była o tarasie, a ten obecnie bywa i przy parterze.
> ;)
> "Z dystansu" nie musi oznaczać "z góry".
To prawda... poniekąd ;).
Dystans "balkonowy" wydaje się o tyle skuteczniejszy od "parterowego",
że omija z daleka cały piewszy plan, a więc te wszystkie szczegóły, które
istnieją zawsze i niezależnie od jądra (tak jak i jądro jest niezależne od nich),
a mimo to nachalnie pchają się w obiektyw patrzący z "parteru"...
oczywiście zakłócając percepcję.
Po to czasem stosujemy transfokator (zoom), coby się od tego śmiecia
uwolnić...
W tym świetle, na pierwszy plan na landszafcie bobaska, wyraźnie wysuwają
się te ochy i achy matczyne jako _skutek_ bobaskowej manipulacji, podczas
gdy jądro jest tam gdzie jest - to znaczy w mosznie... wielbłąda... czy innego
ssaka.
> Bacha. ;)
>
:).
All
ps. Na pocieszenie (siebie?) opowiem Twoją historię męskim mózgiem - dobrze?;))
---
Mąż i żona na wakacjach w Egipcie.
Żona opala się na hotelowym tarasie a mąż wychodzi do pobliskiej trafiki
z nadzieją, że jest w niej ta tajemnicza Egipcjanka, co ją tam poprzedniego
dnia widział. Kupi przy okazji papierosy, żeby z pustym nie wracać.
Idąc ulicą zaczepia arabskiego poganiacza drzemiącego w cieniu swojego
wielbłąda. To ten sam, który z Egipcjanką kiedyś rozmawiał...
więc może coś z tego będzie...
Zaczepiony siada i przygląda się ciekawie w nadziei na zarobek
(znaczy Arab nie wielbłąd).
Mąż przeprasza i pyta uprzejmie o Egipcjankę. Okazuje się że dobrze trafił.
Arab z uśmiechem ujmuje dłonią mosznę stojącego nad nim wielbłąda ważąc
ją jak mieszek z monetami, dając Europejczykowi do zrozumienia, że będzie
go to kosztować...
Ile - pyta Europejczyk.
1325.- odpowiada Arab.
Mąż zatarł ręce w duchu, podziękował i poszedł dalej, oglądając się na Araba
przyjaźnie.
Po powrocie do hotelu, żona oczywiście odpytuje go o rozmowę z Arabem,
więc opowiada jej stary dowcip z wojska - historyjkę z zegarem i moszną -
jako niebywały fenomen.
Żona spogląda z tarasu na drzemiącego pod wielbłądem Araba, rozgląda się po
okolicy i odpowiada nieco znudzona:
- A nie przyszło ci skarbie do głowy, że jak ten poganiacz usiądzie, to
wielbłądzie przyrodzenie zasłania mu zegar na minarecie?
Mąż uśmiecha się pod wąsem... i mówi markując zaskoczenie:
- Och, masz rację kochanie - co ja bym bez Ciebie zrobił...
---
|