Data: 2009-12-19 21:39:39
Temat: Re: Dlaczego tak jest???
Od: Paulinka <paulinka503@precz_ze_spamem.wp.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Sender pisze:
> Paulinka pisze:
>> Sender pisze:
>>> . R e t a r d . pisze:
>>>>
>>>> Użytkownik "Sender" <m...@k...pl> napisał w wiadomości
>>>> news:hggom8$qe5$2@inews.gazeta.pl...
>>>>> medea pisze:
>>>>>> XL pisze:
>>>>>>
>>>>>>> Nie do dyskusji. Sorry.
>>>>>>
>>>>>> Jak nie do dyskusji, to po co?
>>>>>>
>>>>>> Zresztą nie Ty o tym decydujesz. Wysyłając taki temat w eter,
>>>>>> musisz się liczyć z odzewem.
>>>>>> Ewa
>>>>>
>>>>> No cóż, prawda stara jak świat - z rodziną to najlepiej na zdjęciu
>>>>> człowiek wychodzi :-\
>>>>
>>>> Dokładnie to samo pomyślałem.
>>>> Co śmierdzi pod dywanem, to na zdjęciach nie widać.
>>>
>>> Tu jeszcze chciałem napisać krótkie przemyślenie, które parę świąt
>>> temu dokonałem. Nie muszę chyba mówić, że nie przyniosło mi ono
>>> raczej popularności, choć zwykle robiło swoje.
>>> Zatem w skrócie.
>>> Rodzą się dzieci - przezywamy CUD narodzin. Niepojęta i wyjątkowa
>>> chwila w życiu każdego człowieka, trzymać małe stworzenie w swoich
>>> ramionach.
>>> Dzieci rosną - rodzice poświęcają im całą swoją uwagę, troskę - całe
>>> swoje życie. Wszystko skupia się i kręci wokół nich. Są chwile
>>> szczęścia i chwile wyrzeczeń - niestety, nie możemy już najczęściej
>>> zmienić samochodu, gdy stary nam się już nie podoba, albo wyskoczyć
>>> na 2 tygodnie na Kanary, gdy przeziębienie nam dokucza. Wyrzeczenia
>>> są odczuwalne, ale im bardziej się poświęcamy tym większa
>>> rekompensata emocjonalna. Czy aby na pewno, choć kto do tego ma głowę?
>>> Dzieci dorosły i poszły już na swoje. Wreszcie jest milusio. Wpadają
>>> czasem, spędzają z nami święta, najczęściej u nas. Jest naprawdę
>>> miło, choć martwią nas jeszcze ich niepowodzenia - boli utrata pracy,
>>> złamane kończyny w wypadku i większe potknięcia w życiu.
>>> Ostatni etap - zasłużona emerytura. Czujemy się już gorzej, coraz
>>> gorzej i miło byłoby czasem, gdyby ktoś nam podał szklankę herbaty
>>> lub ugotował zupę. Nie łatwo związać koniec z końcem, ale jakoś się
>>> żyje. Partner już zmarł i matka została sama. Dzieci już się dorobiły
>>> własnego dachu nad głową i własnego miejsca - gdzieś w świecie. Wnuki
>>> są już spore i poszły już do szkoły. Idą święta. ciekawe które
>>> dziecko zabierze matkę na wigilię, a które na następny dzień świąt.
>>> Wiadomo, że to jest już trochę problem.
>>> Co prawda gdzieś tam się matkę położy, ale nie czuje się ona już jak
>>> u siebie no i jest to już ktoś z zewnątrz. Starsza osoba - czasem
>>> marudna, czasem niedomyta, ale obowiązek to obowiązek.
>>> Stara matka uciuła coś tam przez rok i kupi wnukom jakiś prezent i
>>> swoim dzieciom. Dorosłe dzieci nie potrzebują już od starej matki
>>> prezentów, ale tak wypada. Gorzej z wnukami. Mają telefony komórkowe,
>>> komputer i gry, a babcię już nie stać na takie ekstrawagancje i nie
>>> zna się na nich za bardzo. Kupi więc na co ją stać, choć potem pewnie
>>> będzie trochę jej ciężko finansowo, ale chociaż trochę odwdzięczy się
>>> za gościnę.
>>> Pewnie jak zwykle usłyszy zawiedziony głos wnuka - uuu ta gra jest
>>> cienka i słowa dziecka - ależ mamo, nie trzeba było, jednak potem
>>> święta jakoś w końcu miną i wróci w końcu do siebie.
>>> Może na pocieszenie przypomni sobie kiedyś, że dzieciak powiedział do
>>> jej męża - "tato, kocham cię", tylko czy to wspomnienie na pewno
>>> jeszcze ucieszy? ;-)
>>
>> Współczuję doświadczeń. Przykro się czyta wyznania ludzi, którzy nie
>> mają silnych związków rodzinnych.
>
> To są tylko obserwacje i to bardzo silnych związków rodzinnych,
> tylko zależy już której rodziny.
Aż tak bardzo Ci się ktoś zwierzał? Przecież nie lubisz czyiś zwierzeń.
> Nie musisz teraz zaprzątać sobie tym główki, bo gdy przyjdzie czas to
> sama zrozumiesz ;-)
Nie przypuszczam, żeby to co opisałeś miało kiedyś u mnie miejsce.
--
Paulinka
|