Data: 2003-04-02 01:10:01
Temat: Re: Dysocjacja pozytywna
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Kis Smis napisał:
Ponaglony galopem mysli, jeszcze raz wracam do postu.
> To co piszesz o "dysocjacji pozytywnej" nie informuje o niczym innym poza
> stanem twojego umysłu.
Mowisz o ksiazce czy teorii? (pytam sie dla jasnosci). Fakt - popelnilem
blad systematyczny w nazwie (dysocjacja-dezintegracja), ale dla mnie
jest to zblizony termin w ujeciu ogolnym. Blad wynikajacy raczej z tego,
ze nie wykuwam terminologii na pamiec - w ujeciu ogolnym (bez siegniecia
do teorii) pojecie dysocjacji (rozszczepienia) osobowosci (pojecia
dysocjacji osobowosci w teorii psychologicznej chyba nie ma) i pojecie
dezintegracji osobowosci sa tozsame. Na cale moje szczescie ( ;) ) jak
zapewne slusznie zauwazyles (ja nie moge tego ocenic z tych samych
powodow), moj stan zdrowia usprawiedliwia moje bledy - "dzieki Ci Boze,
zes zeslal na mnie te plage, bo inaczej uznali by mnie za Wariata :)!".
> "Dysocjacja, w psychologii –
Tak jak wyzej napisalem - masz do czynienia z niedouczonym (a moze nie
przeuczonym ;) ) pragmatykiem - mozliwe, ze dotknietym choroba afektywna
(chyba tak to sie nazywa) dwubiegunowa czyli swoiskim maniactwem ;). Dla
mnie wazniejsza jest tresc pierwotna pojecia niz to co kto sobie do
niego przypisze.
> "Dezintegracja pozytywna, wg teorii K. Dąbrowskiego proces rozpadu
> (dezintegracji) struktury psychicznej jednostki, będący warunkiem integracji
> osobowości na wyższym poziomie wewnętrznego rozwoju."
Przeczytalem na onecie cala definicje i nadal uwazam, ze jest to czyste
wodolejestwo, co nie przesadza o ocenie samego zjawiska. Takim samym
wodolejstwem (choc lepszym z punktu widzenia systematyki i filozofii)
jest teoria Freuda i kazda inna opierajaca sie na abstrakcyjnych
modelach - tak jak napisalem - wynik leczenia zalezy tylko od chorego,
jego mozgu i psychiki - a to czy bedzie sie mu wmawialo ten czy inny
model (nawet wspominany przeze mnie model - "jestes zielonym ludzikiem")
nie ma wiekszego znaczenia - znaczenie ma tylko akceptacja modelu i jego
uzytecznosc dla chorego. Dodatkowo model Freuda (bedacy chyba obecnie
modelem wzorcowym) w swojej budowie zaklada dezintegracje/dysocjacje
wyrozniajac 3 osrodki "wladzy" - nie wiem w takim razie co niezwyklego w
tym jest, zeby charakteryzowac taki efekt jako czynnik chorobowy.
Oceniajac dostepna mi wiedze z zakresu psychologii, a takze innych nauk
spolecznych musze zasugerowac, ze wiele z pojec rozwija sie zupelnie w
oderwaniu od pozostalych tresci - gdyby wszystkie te pojecia zebrac "do
kupy" to zapewne okazalo by sie, ze gro z nich jest ze soba sprzecznych
- chyba, ze zastosuje sie chwyt pt. - cos nie pasuje, to robi sie dla
tego czegos nowa kategorie i wszystko gra w danej teorii (metoda
samorozmanazania sie teorii ;) ).
Tak jak z wymieniona przeze mnie w watku o schizofrenii watpliwoscia
dot. ambiwalencji uczuc - zerknalem sobie na onet i rzeczywiscie niby
roznica jest (osoba chora nie uswiadamia jej sobie) - tylko jak patrze
na malzentwa, ktore chca sie pozabijac, ale ani im na mysli sie
rozchodzic, to tez mam watpliwosc co to jest to "uswiadomienie" - chyba
ze obraz kliniczny rzeczywiscie jest jakis szczegolny - to bylo troche
OT.
Co do mojego zdrowia (nie zrozum mnie zle, musze sobie troche pomyslec
"na papierze", a skoro mnie wywolales, nie prowadze bloga ani
dzienniczka, to czuje sie zobowiazany do chwili Wielkiego Egocentryzmu
;) ).
Fakt - nerwowy czlowiek jestem, wzbudzenie ukladu nerwowego
(fizjologicznego) jest u mnie dosyc silne, ale jedynym lekarstwem na to
jest chyba Glupi Jas (mam pod reka ale nigdy nie zazywalem - kwestia
wyboru), w zdenerwowaniu pewnie jestem purpurowy (tego nie wiem),
zaczyna sie trzasc, szczeka mi lata itd.
Fakt - za bardzo nie dbam o swoj wyglad - ale guziki sobie przyszywam,
ubrania piore, czasami prasuje, zmywam naczynia, chodze do fryzjera,
myje zeby i czasami sie gole.
Fakt - jestem nieuspoleczniony - nie mylic z socjopatia, bo najpierw
pewne wzorce (nawet antyspoleczne) trzeba posiasc, a mi coponiektorych
wrecz brakuje.
Fakt - mialem zalamanie w pracy (stres).
Fakt - jestem etatowym samobojca (tez kwestia wyboru).
Fakt - mam kilka natrectw, pewnie jakas manie.
Fakt - mam odjazdowe sny jak filmy.
Fakt - mam nie najlepsze skrypty obronne zwiazane ze zbytnim wzbudzeniem
ukladu nerwowego.
Fakt - byle duperel wpedza mnie w poczucie winy - dzis zarysowalem (to
za duze slowo - samochod otarl sie o gumowy slupek na placu manewrowym)
samochod na nauce jazdy (nie swoj) i mialem/mam poczucie winy, co przy
zbytnim wzbudzeniu moze sie skonczyc nawet uruchomieniem skryptu
obronnego pt. rezygnacja z kursu nauki jazdy (calkiem smieszne ;) )
Fakt - mam fobie spoleczna (powody dowolne) ale czesciowo sie nia nie
przejmuje koncentrujac sie na zadaniu albo nieinteresujac sie sprawami
mnie nie dotyczacymi (jako osoba zyjaca w celibacie ;) od 3 lat z
wlasnego rozsadnego wyboru nie przejmuje sie zbytnio ocena innych,
zwlaszcza kobiet, bo nie mam zamiaru "wyzyskac" tej oceny - moge wiec
sobie pozwolic na bezstresowa wage 110 kg :) )
Fakt - nadal przejawiam jakakolwiek zywotnosc - pisze w internecie,
szukam pracy, robie prawo jazdy.
Itd. itd.
Moge prosic o jakas jasna diagnoze Panie Doktorze? :)
Flyer
|