Data: 2003-01-27 09:12:33
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "Jolanta Pers" <j...@N...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Sowa <s...@w...pl> napisał(a):
[ciach]
>
> Nikt nie stworzył tu komuny:), gdzie wszystkie dzieci, psy, rośliny
> doniczkowe są nasze, a gotujemy na jednym palniku wspólny obiad dla
> wszystkich.
My w pewnym sensie stworzyliśmy - ale należy wziąć poprawkę na to, że z tymi
ludźmi znaliśmy się na długo zanim tam zamieszkaliśmy, i owszem, z niektórymi
zdarza nam się gotować razem obiady, siedzieć z piwem przed TV (nasz
odziedziczony telewizor wylądował u sąsiada piętro niżej), jeździmy razem na
rowerki, narty, wakacje, w weekendy przeważnie lądujemy u kogoś na imprezie
albo razem w jakiejś knajpie, a co do wspólnego posiadania przedmiotów, to
mamy cokolwiek przemieszane książki, płyty, kasety (nieustanne zastanawianie
się, czyje to akurat jest), a po imprezach także zastawę stołową (do dziś nie
możemy ustalić właściciela jednego talerza w kwiatuszki). Ale podkreślam,
sytuacja jest wyjątkowa, to jest po prostu naturalne zacieśnienie kontaktów,
kiedy lubiący się ludzie zamieszkali koło siebie, przy czym rzeczywiście
układ taki wymaga sporo taktu i wyczucia, żeby jednak nie obdarzać nadmiernie
nikogo swoją obecnością. Zresztą różni ludzie w różnym stopniu biorą udział w
tym układzie, że tak powiem.
> A jedni znajomi sąsiedzi okazali się z czasem na tyle interesujący i
> sympatyczni, że stali się kolegami. [ciach]
To trochę tak samo, jak z jednymi sąsiadami "spoza ścisłego grona".
JoP
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|