Data: 2011-06-06 22:45:51
Temat: Re: E.coli. No to...
Od: Fragile <s...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Mon, 6 Jun 2011 01:10:15 +0200, Veronika napisał(a):
> Użytkownik "Fragile" <s...@o...pl> napisał w wiadomości
> news:ejew8u9awn6k.1oeri8brkunp9.dlg@40tude.net...
>> Dnia Mon, 6 Jun 2011 00:08:34 +0200, Ikselka napisał(a):
>>
>>> Dnia Sun, 5 Jun 2011 23:39:24 +0200, Fragile napisał(a):
>>>
>>>> Dnia Sun, 5 Jun 2011 23:36:07 +0200, Ikselka napisał(a):
>>>>
>>>>> Dnia Sun, 5 Jun 2011 20:27:48 +0200, Fragile napisał(a):
>>>>>
>>>>>> Dnia Sun, 05 Jun 2011 15:01:58 +0200, Aicha napisał(a):
>>>>>>
>>>>>>> W dniu 2011-06-05 12:08, Ikselka pisze:
>>>>>>>
>>>>>>>> ....przy czym ciekawe, czy zdeklarowani krytycy (moich) "teorii
>>>>>>>> spiskowych"
>>>>>>>> aby czynem dowieść mojej niesłuszności jedzą teraz ufnie i swobodnie
>>>>>>>> sałatkę i inne surowizny 3-)
>>>>>>>
>>>>>>> Sałata (z ogrodu), ogórki (z opisem "polskie", ale innych nie
>>>>>>> było:D),
>>>>>>> pomidory, papryka, limonki (bez opisu)... i woda z kranu pita
>>>>>>> nagminnie
>>>>>>> na ciepło i na zimno (z tymiż limonkami).
>>>>>>>
>>>>>> Powaznie da sie u was pic wode z kranu? Nasza (Wawa) nie jest smaczna,
>>>>>> i
>>>>>> smierdzi. Kupujemy wiec zrodlana.
>>>>>>
>>>>>> Pozdrawiam,
>>>>>
>>>>> Odkąd pamiętam, we Wrocku jedzie chlorem i lizolem. Za mojej pamięci
>>>>> możliwe było tylko robienie z niej kawy - a i to trudno było ją
>>>>> wypić...
>>>>>
>>>>> Dzięki Bog, w Kielcach woda jest świetna.
>>>>>
>>>> I tej wody to Ci zazdroszcze. W pozytywnym sensie, znaczy tak milo
>>>> zazdroszcze :) Wody i zieleni za oknem :)
>>>>
>>>
>>> Łąki nadrzeczne u mnie w pełnym rozkwicie, mało kto je kosi. Jak u
>>> Bruna...
>>>
>>> "Stanąwszy nogą na desce, rzuconej jak most przez kałużę, mógł więzień
>>> podwórza w poziomej pozycji przecisnąć się przez szparę, która
>>> wypuszczała
>>> go w nowy, przewiewny i rozległy świat. Był tam wielki, zdziczały stary
>>> ogród. Wysokie grusze, rozłożyste jabłonie rosły tu z rzadka potężnymi
>>> grupami, obsypane srebrnym szelestem, kipiącą siatką białawych połysków.
>>> Bujna, zmieszana, nie koszona trawa pokrywała puszystym kożuchem falisty
>>> teren. Były tam zwykłe, trawiaste źdźbła łąkowe z pierzastymi kitami
>>> kłosów; były delikatne filigrany dzikich pietruszek i marchwi;
>>> pomarszczone
>>> i szorstkie listki bluszczyków i ślepych pokrzyw, pachnące miętą;
>>> łykowate,
>>> błyszczące babki, nakrapiane rdzą, wystrzelające kiśćmi grubej, czerwonej
>>> kaszy. Wszystko to, splątane i puszyste, przepojone było łagodnym
>>> powietrzem, podbite błękitnym wiatrem i napuszczone niebem. Gdy się
>>> leżało
>>> w trawie, było się przykrytym całą błękitną geografią obłoków i płynących
>>> kontynentów, oddychało się całą rozległą mapą niebios. Od tego obcowania
>>> z
>>> powietrzem liście i pędy pokryły się delikatnymi włoskami, miękkim
>>> nalotem
>>> puchu, szorstką szczeciną haczków, jak gdyby dla chwytania i
>>> zatrzymywania
>>> przepływów tlenu. Ten nalot delikatny i białawy spokrewniał liście z
>>> atmosferą, dawał im srebrzysty, szary połysk fal powietrznych, cienistych
>>> zadumań między dwoma błyskami słońca. A jedna z tych roślin, żółta i
>>> pełna
>>> mlecznego soku w bladych łodygach, nadęta powietrzem, pędziła ze swych
>>> pustych pędów już samo powietrze, sam puch w kształcie pierzastych kul
>>> mleczowych rozsypywanych przez powiew i wsiąkających bezgłośnie w
>>> błękitną
>>> ciszę.
>>>
>>> Ogród był rozległy i rozgałęziony kilku odnogami i miał różne strefy i
>>> klimaty. W jednej stronie był otwarty, pełen mleka niebios i powietrza, i
>>> tam podścielał niebu co najmiększą, najdelikatniejszą, najpuszystszą
>>> zieleń. Ale w miarę jak opadał w głąb długiej odnogi i zanurzał się w
>>> cień
>>> między tylną ścianę opuszczonej fabryki wody sodowej, wyraźnie
>>> pochmurniał,
>>> stawał się opryskliwy i niedbały, zapuszczał się dziko i niechlujnie,
>>> srożył się pokrzywami, zjeżał bodiakami, parszywiał chwastem wszelkim, aż
>>> w
>>> samym końcu między ścianami, w szerokiej prostokątnej zatoce tracił
>>> wszelką
>>> miarę i wpadał w szał. Tam to nie był już sad, tylko paroksyzm
>>> szaleństwa,
>>> wybuch wściekłości, cyniczny bezwstyd i rozpusta. Tam, rozbestwione,
>>> dając
>>> upust swej pasji, panoszyły się puste, zdziczałe kapusty łopuchów -
>>> ogromne
>>> wiedźmy, rozdziewające się w biały dzień ze swych szerokich spódnic,
>>> zrzucając je z siebie, spódnica za spódnicą, aż ich wzdęte, szelestne,
>>> dziurawe łachmany oszalałymi płatami grzebały pod sobą kłótliwe to plemię
>>> bękarcie. A żarłoczne spódnice puchły i rozpychały się, piętrzyły się
>>> jedne
>>> na drugich, rozpierały i nakrywały wzajem, rosnąc razem wzdętą masą blach
>>> listnych, aż pod niski okap stodoły."
>>>
>> Ech... :)
>> Maly domek mi sie marzy... I chociaz kawalek ogrodka...
>> Tak lakne zieleni. I ciszy.
>> Moze w koncu znajdzie sie jakis kupiec na mieszkanie. Teraz jakis martwy
>> okres. Wakacje ludziom w glowie i takie tam :)
>
>
>
> Etam.
> Też tak miałam.
> A teraz mi się już ulewa od tej zieleni. I od ciszy.
> Ja chcę do mojego malusieńkiego mieszkanka w samym środku głośnego miasta!
>
No nie powiem, zebym nie miala pewnych rozterek i watpliwosci... Zapewne sa
plusy i minusy mieszkania w domku jednorodzinnym, jak i w mieszakniu,
ale... ostatnie lata potwierdzily, ze domek to jest to, o czym marzymy :)
Pozdrawiam,
M.
|