Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Egzystencja to miłość.

Grupy

Szukaj w grupach

 

Egzystencja to miłość.

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 18


« poprzedni wątek następny wątek »

11. Data: 2012-07-18 13:42:58

Temat: Re: Egzystencja to miłość.
Od: khonsu <f...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

On Sun, 08 Jul 2012 15:08:39 +0200, Nemezis <s...@g...com>
wrote:

> W książce "Miłość i wola" Rollo May, podobnie jak nieco wcześniej
> twórcy psychoanalizy humanistycznej Karen Horney i Erich Fromm,
> dokonuje rozeznania sytuacji warunków cywilizacyjnych, w których żyje
> współczesny człowiek. Świat ten określa jako schizoidalny - przez co
> rozumie dramat życia powierzchownego, pozbawionego głębi, co z kolei
> prowadzi do swoistego paraliżu uczuć, a także braku głębi w więziach
> interpersonalnych, a nawet do unikania prawdziwie intymnych związków .

Mam wrażenie że Roll May broni czegoś co nigdy nie istniało, miłość
romantyczna, wyidealizowana jest zdaje się wynalazkiem średniowiecza,
eposu rycerskiego itd.
Dla przykładu w kulturze muzułmańskiej nigdy tego problemu chyba nie było,
nie ma romantycznych uniesień, "prawdziwych miłości" itd. związki
damsko-męskie były i są traktowane znacznie bardziej przedmiotowo niż ma
to miejsce w dzisiejszej "odhumanizowanej" i "stechnicyzowanej" kulturze
zachodniej, ciekawe co ma na ten temat do powiedzenia Roll May.
Podobnie ma się sprawa np. w Japonii, aranżowane małżeństwa nie należą tam
bynajmniej do rzadkości. Japończycy podchodzą do sprawy bardzo
praktycznie, małżeństwo jest raczej wygodnym konwenansem, a seks to po
prostu seks, nie dziedziczą właściwych kulturze zachodniej, wywodzących
się z chrześcijaństwa uprzedzeń na jego temat, nie ma potrzeby udawania że
chodzi o coś więcej gdy w rzeczywistości nie chodzi.
W naszym kręgu kulturowym miłość jest często mylona z chcicą albo ze
zwykłym przywiązaniem, z powody dominacji filozofii chrześcijańskiej w
kulturze seks jest postrzegany jako coś wstydliwego, "grzesznego", dlatego
była/jest potrzeba zastąpienia go jakimś wyidealizowanym uczuciem za które
nie ponosilibyśmy takich kosztów moralnych jak za zwykłe pożądanie,
zamiast więc "zgrzeszyłem myślą, mową, uczynkiem..." mamy "miłość".

To czego broni Roll May wydaje mi się zwykłym memem, banialuką,
paradygmatem (jeśli można tak powiedzieć) kulturowym, trwającą kilkanaście
wieków "kulturową modą", w żadnym zaś razie jakąś koniecznością czy
nadrzędnym "jedynie słusznym" stanem "ludzkiej" świadomości czy
organizacji.
May, Fromm czy Horney są idealistami zapatrzonymi w swoje wyobrażenie,
podczas gdy reszta społeczeństwa zaczyna się z wolna budzić z tego "snu"
czy też raczej koszmaru.

Współczesny świat ze swoją rozwiniętą komunikacją, techniką i nauką
bezpardonowo obnaża wszystkie te sentymentalizmy, i pokazuje je takimi
właśnie jakimi są tzn. jako sentymentalizmy właśnie a nie jako "jedynie
słuszne" i "dane od boga" wzorce zachowań. Nie jesteśmy już zależni od
dobrych stosunków z sąsiadami, nie musimy codziennie rano udawać się do
mleczarki żeby mieć świeże mleko, a ona nie spojrzy na nas z niemym
potępieniem jeśli "prowadzimy się niemoralnie". Możemy pójść do
anonimowego supermarketu, albo nawet zamówić sobie mleko przez
internet/telefon z dostawą pod drzwi, dzięki rozwojowi techniki nie
jesteśmy zależni od kagańca społecznej akceptacji i chętnie z tego
korzystamy tym samym na jaw wychodzi "prawdziwa" natura człowieka

Nie wszystkim może się to podobać. Ludzie, przypuszczalnie zawsze, byli
gatunkiem "umiarkowanie stadnym" ale to nie znaczy jednolitym, więzi
międzyludzkie są ważne (kiedyś były ważniejsze, dziś mniej), ale nie dla
wszystkich tak samo, z pewnością są jednostki którym poprzednia sytuacja
odpowiadała bardziej, są takie którym bardziej odpowiada obecna -
"Survival of the fittest" - można by powiedzieć, kiedyś najpowszechniejszą
chorobą psychiczną była histeria, dzisiaj jest schizofrenia, każda
sytuacja ma swoje minusy i plusy.

--- Posted via news://freenews.netfront.net/ - Complaints to n...@n...net ---

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


12. Data: 2012-07-18 16:17:18

Temat: Re: Egzystencja to miłość.
Od: Anna Kubiak <m...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2012-07-18 15:42, khonsu pisze:
> On Sun, 08 Jul 2012 15:08:39 +0200, Nemezis <s...@g...com>
> wrote:
>

> wszystkich tak samo, z pewnością są jednostki którym poprzednia sytuacja
> odpowiadała bardziej, są takie którym bardziej odpowiada obecna -
> "Survival of the fittest" - można by powiedzieć, kiedyś
> najpowszechniejszą chorobą psychiczną była histeria, dzisiaj jest
> schizofrenia, każda sytuacja ma swoje minusy i plusy.

No tutaj bym się nie zgodziła. 10 % populacji cierpi na depresję a na
schizofrenię jedynie 1% populacji. Czyli najpowszechniejszą chorobą
psychiczną jest depresja. Zresztą histerią bym się nie przejmowała, bo
to było słowo wytrych dla wszystkich zaburzeń i chorób psychicznych.

Poza tym "współczesna" klasyfikacja chorób to dopiero lata
dziewięćdziesiąte (w Polsce obowiązuje ICD-10 od 1996). Warto też
wspomnieć przypadek Pana Józefa - bohatera audycji "szaleni" z TOK FM z
lipca. Otóż ten Pan miał trzy różne diagnozy na przestrzeni kilku lat!
Od nerwicy natręctw do schizofrenii.

O miłości napiszę trochę później.
Pozdrawiam,
amk

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


13. Data: 2012-07-18 20:02:42

Temat: Re: Egzystencja to miłość.
Od: khonsu <f...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

On Wed, 18 Jul 2012 18:17:18 +0200, Anna Kubiak <m...@g...pl>
wrote:

> W dniu 2012-07-18 15:42, khonsu pisze:
>> On Sun, 08 Jul 2012 15:08:39 +0200, Nemezis <s...@g...com>
>> wrote:
>>
>
>> wszystkich tak samo, z pewnością są jednostki którym poprzednia sytuacja
>> odpowiadała bardziej, są takie którym bardziej odpowiada obecna -
>> "Survival of the fittest" - można by powiedzieć, kiedyś
>> najpowszechniejszą chorobą psychiczną była histeria, dzisiaj jest
>> schizofrenia, każda sytuacja ma swoje minusy i plusy.
>
> No tutaj bym się nie zgodziła. 10 % populacji cierpi na depresję a na
> schizofrenię jedynie 1% populacji. Czyli najpowszechniejszą chorobą
> psychiczną jest depresja. Zresztą histerią bym się nie przejmowała, bo
> to było słowo wytrych dla wszystkich zaburzeń i chorób psychicznych.
>
> Poza tym "współczesna" klasyfikacja chorób to dopiero lata
> dziewięćdziesiąte (w Polsce obowiązuje ICD-10 od 1996). Warto też
> wspomnieć przypadek Pana Józefa - bohatera audycji "szaleni" z TOK FM z
> lipca. Otóż ten Pan miał trzy różne diagnozy na przestrzeni kilku lat!
> Od nerwicy natręctw do schizofrenii.
>
> O miłości napiszę trochę później.
> Pozdrawiam,
> amk


Tu faktycznie dałem upust swojemu słowotokowi i nie sprawdziłem. Mam
zresztą pewien problem z klasyfikacją depresji jako "choroby" psychicznej.
Ciekawi mnie jak wyglądają badania na ten temat od strony fizjologicznej
tzn. co powoduje zaburzenie umysł (by nie pisać mózg) czy ciało, wiadomo
że np. Freudowi zdarzało się mylić "choroby psychiczne" z zapaleniem opon
mózgowych.

Pisząc to miałem na myśli bardziej wpływ jaki kształt cywilizacja wywiera
na psychikę jednostki i tym samym dysfunkcje jakie pod jej wpływem
[cywilizacji] się kształtują. Kiedyś, tu się pewnie (w ogólnej ocenie
cywilizacji) zgodzimy, była ona była ona bardziej opresyjna, był jeden
model moralności do którego trzeba było się dostosować, nie było miejsca
na swobodną ekspresję jednostki, kobieta mogła być albo żoną albo dziwką,
do tego ścisły system wierzeń religijnych, albo było się z "nami" albo był
ostracyzm społeczny, tu upatruję źródeł rozmaitych "histerii" i nerwic.

Dzisiaj każdy może się "manifestować" jak sobie życzy, społeczeństwa nie
rażą już nawet zboczenia seksualne jak pederastia, czy związki między
kobietami, ba nawet więcej homoseksualizm stał się modny, teraz w każdym
amerykańskim serialu "na topie" musi występować jakiś homoseksualista, a
jeszcze tak niedawno był karalny. Każdy musi się wyróżniać, szokować,
przypomina mi się ten facet z TVN-u, z "tańca z gwiazdami" chyba, który
zakładał buty na koturnach, miał ostry makijaż i sporo biżuterii, kiedyś
opinia publiczna byłaby zgodna - "Czub", dzisiaj przeprowadza się z nim
wywiady, muzycy ubierają się w "ciuchy" z mięsa itd. wolność osobista
posunięta do granic absurdu, LOL.
Jesteśmy jednocześnie stale bombardowani informacją, nikt już nie stara
się dociec prawdy, nie stara się uporządkować tego chaosu, nie ma granicy
między czystym wymysłem, faktem a domniemaniem. Doskonałe poletko do
rozwoju różnych psychoz i schizofrenii.



Pozdrawiam k.

--- Posted via news://freenews.netfront.net/ - Complaints to n...@n...net ---

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


14. Data: 2012-07-18 20:44:41

Temat: Re: Egzystencja to miłość.
Od: Anna Kubiak <m...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2012-07-18 22:02, khonsu pisze:
> On Wed, 18 Jul 2012 18:17:18 +0200, Anna Kubiak <m...@g...pl>
> wrote:
>
>> W dniu 2012-07-18 15:42, khonsu pisze:
>>> On Sun, 08 Jul 2012 15:08:39 +0200, Nemezis <s...@g...com>
>>> wrote:
>>>
>>

>
> Tu faktycznie dałem upust swojemu słowotokowi i nie sprawdziłem. Mam
> zresztą pewien problem z klasyfikacją depresji jako "choroby"
> psychicznej. Ciekawi mnie jak wyglądają badania na ten temat od strony
> fizjologicznej tzn. co powoduje zaburzenie umysł (by nie pisać mózg) czy
> ciało, wiadomo że np. Freudowi zdarzało się mylić "choroby psychiczne" z
> zapaleniem opon mózgowych.
>

Współczesne leki psychotropowe i antydepresyjne nowych generacji
"regulują" - czyli stabilizują poziom dopaminy i/lub serotoniny. Właśnie
zbyt wysoki lub niski poziom tych neuroprzekaźników powodują depresje
lub psychozy (oczywiście w uproszczeniu). Szczególnie choroba
dwubiegunowa charakteryzuje się z bardzo wysokim na przemian z bardzo
niskim poziomem serotoniny także z depresji wpada się w manię.


Żeby nie było tak prosto pojawienie się choroby psychicznej jest
związane z podwyższeniem lub obniżeniem poziomu ww. neuroprzekaźników w
określonych partiach mózgu a nie w całym mózgu.

Skąd się bierze to zachwianie poziomów neuroprzekaźników nie wiadomo, za
to z całą pewnością "wiadomo" co działa w lekach psychotropowych i
antydepresyjnych.

Tak, rzeczywiście "depresja" jest traktowana inaczej niż inne choroby
psychiczne. Zresztą wśród chorych psychicznie do depresji przyznać się
jest najłatwiej. Po pierwsze, jest to słowo z potocznego języka, którym
opisują swoje stany całkiem "normalni" ludzie. Po drugie - taki
depresnat nie jest wcale groźny, że zacytuję kogoś " no cóż taki
depresant leży sobie, nic nie robi, nikomu nie zagraża, a że może
popełnić samobójstwo - no cóż jednego depresanta mniej." Po trzecie
ludzie, którzy cierpią na depresję (tę z zakresu chorób psychicznych lub
przysłowiową) budzą nasze współczucie, empatię - no cóż taki wrażliwy,
ma takie problemy - nic dziwnego, że ma taką depresję. Po czwarte nikt
do chorego na depresję nie zastosuje pewno słowa "wariat" (na marginesie
varius znaczy "tylko" inny), które "zarezerwowane" jest dla osób
szczególnie odbiegających od normy, wykazujących dziwne i "groźne"
zachowania - mówiąc wprost dla schizofreników. Jest to pewna krzywdząca
dla większości schizofreników stygamtyzacja i stereotyp, które pewno
wynikają z lęku przed tą chorobą. Schizofrenicy stosując dzisiejsze leki
mają wieloletnie okresy remisji i mogliby funkcjonować normalnie w
społeczeństwie - właśnie gdyby nie ta stygamtyzacja. Na zakończenie
powiem, że wbrew nagłaśnianiu przez media mrożących krew w żyłach
doniesieniach o przestępstwach (morderstwach) popełnianych przez chorych
psychicznie - przestępczość wśród osób chorych psychicznie statystycznie
nie odbiega od normy czyli innych grup społecznych.

Pozdrawiam,
amk

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


15. Data: 2012-07-18 20:52:44

Temat: Re: Egzystencja to miłość.
Od: "Jarek.E" <j...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2012-07-18 15:42, khonsu pisze:

> May, Fromm czy Horney są idealistami zapatrzonymi w swoje wyobrażenie,

Bezwładne parcie na autowaloryzacje - obecnie dla intelektualnie
naprawdę niewybrednych.

> podczas gdy reszta społeczeństwa zaczyna się z wolna budzić z tego "snu"
> czy też raczej koszmaru.

Owszem, młodzi czasem coś pobąkiwają gdzieś w publikacjach o
autoweryfikacji, jednak bez jakiejkolwiek promocji jej zalet i zaraz
potem wyraźnie sami ją porzucają.

> najpowszechniejszą chorobą psychiczną była histeria, dzisiaj jest
> schizofrenia, każda sytuacja ma swoje minusy i plusy.

Zapewne jako następstwo długotrwałego zastoju umysłowego z początkowymi
objawami typu: czy na pewno zamknąłem drzwi, czy na pewno się
wylogowałem itp.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


16. Data: 2012-07-18 23:03:04

Temat: Re: Egzystencja to miłość.
Od: Voyager <r...@g...com> szukaj wiadomości tego autora



khonsu napisał(a):
> On Sun, 08 Jul 2012 15:08:39 +0200, Nemezis <s...@g...com>
> wrote:
>
> > W książce "Miłość i wola" Rollo May, podobnie jak nieco wcześniej
> > twórcy psychoanalizy humanistycznej Karen Horney i Erich Fromm,
> > dokonuje rozeznania sytuacji warunków cywilizacyjnych, w których żyje
> > współczesny człowiek. Świat ten określa jako schizoidalny - przez co
> > rozumie dramat życia powierzchownego, pozbawionego głębi, co z kolei
> > prowadzi do swoistego paraliżu uczuć, a także braku głębi w więziach
> > interpersonalnych, a nawet do unikania prawdziwie intymnych związków .
>
> Mam wrażenie że Roll May broni czegoś co nigdy nie istniało, miłość
> romantyczna, wyidealizowana jest zdaje się wynalazkiem średniowiecza,
> eposu rycerskiego itd.
> Dla przykładu w kulturze muzułmańskiej nigdy tego problemu chyba nie było,
> nie ma romantycznych uniesień, "prawdziwych miłości" itd. związki
> damsko-męskie były i są traktowane znacznie bardziej przedmiotowo niż ma
> to miejsce w dzisiejszej "odhumanizowanej" i "stechnicyzowanej" kulturze
> zachodniej, ciekawe co ma na ten temat do powiedzenia Roll May.
> Podobnie ma się sprawa np. w Japonii, aranżowane małżeństwa nie należą tam
> bynajmniej do rzadkości. Japończycy podchodzą do sprawy bardzo
> praktycznie, małżeństwo jest raczej wygodnym konwenansem, a seks to po
> prostu seks, nie dziedziczą właściwych kulturze zachodniej, wywodzących
> się z chrześcijaństwa uprzedzeń na jego temat, nie ma potrzeby udawania że
> chodzi o coś więcej gdy w rzeczywistości nie chodzi.
> W naszym kręgu kulturowym miłość jest często mylona z chcicą albo ze
> zwykłym przywiązaniem, z powody dominacji filozofii chrześcijańskiej w
> kulturze seks jest postrzegany jako coś wstydliwego, "grzesznego", dlatego
> była/jest potrzeba zastąpienia go jakimś wyidealizowanym uczuciem za które
> nie ponosilibyśmy takich kosztów moralnych jak za zwykłe pożądanie,
> zamiast więc "zgrzeszyłem myślą, mową, uczynkiem..." mamy "miłość".
>
> To czego broni Roll May wydaje mi się zwykłym memem, banialuką,
> paradygmatem (jeśli można tak powiedzieć) kulturowym, trwającą kilkanaście
> wieków "kulturową modą", w żadnym zaś razie jakąś koniecznością czy
> nadrzędnym "jedynie słusznym" stanem "ludzkiej" świadomości czy
> organizacji.
> May, Fromm czy Horney są idealistami zapatrzonymi w swoje wyobrażenie,
> podczas gdy reszta społeczeństwa zaczyna się z wolna budzić z tego "snu"
> czy też raczej koszmaru.
>
> Współczesny świat ze swoją rozwiniętą komunikacją, techniką i nauką
> bezpardonowo obnaża wszystkie te sentymentalizmy, i pokazuje je takimi
> właśnie jakimi są tzn. jako sentymentalizmy właśnie a nie jako "jedynie
> słuszne" i "dane od boga" wzorce zachowań. Nie jesteśmy już zależni od
> dobrych stosunków z sąsiadami, nie musimy codziennie rano udawać się do
> mleczarki żeby mieć świeże mleko, a ona nie spojrzy na nas z niemym
> potępieniem jeśli "prowadzimy się niemoralnie". Możemy pójść do
> anonimowego supermarketu, albo nawet zamówić sobie mleko przez
> internet/telefon z dostawą pod drzwi, dzięki rozwojowi techniki nie
> jesteśmy zależni od kagańca społecznej akceptacji i chętnie z tego
> korzystamy tym samym na jaw wychodzi "prawdziwa" natura człowieka
>
> Nie wszystkim może się to podobać. Ludzie, przypuszczalnie zawsze, byli
> gatunkiem "umiarkowanie stadnym" ale to nie znaczy jednolitym, więzi
> międzyludzkie są ważne (kiedyś były ważniejsze, dziś mniej), ale nie dla
> wszystkich tak samo, z pewnością są jednostki którym poprzednia sytuacja
> odpowiadała bardziej, są takie którym bardziej odpowiada obecna -
> "Survival of the fittest" - można by powiedzieć, kiedyś najpowszechniejszą
> chorobą psychiczną była histeria, dzisiaj jest schizofrenia, każda
> sytuacja ma swoje minusy i plusy.
>
> --- Posted via news://freenews.netfront.net/ - Complaints to n...@n...net ---

Bo tu nie chodzi o coś powierzchownego. W średniowieczu miłość była
przekleństwem, uważano ją za szaleństwo, małżeństwa były skoligacone i
ten średniowieczny świat w swoim chłodzie do człowieka przypomina
obecny techniczny. Ta miłość o której pisze psychologia humanizmu, to
bycie sobą by dostdzegać innego. A w średniowieczu ludzie uciekali od
siebie w dogmaty religijne, co owocowało nienawiścią człowieka do
człowieka, przedmiotowym traktowaniem, gdyż jeśli uciekasz od siebie
druga osoba przestaje być ważna a ważniejsze są dogmaty, więc relacje
pękają , stają się powierzchowne. Tym samym wyjdziesz za mąż za kogoś
kogo wyznaczymy, bo jesteś produktem , posagiem, którym trzeba
rozporządzać według potrzeb, a nie według pragnień osoby. Ten świat
średniowieczny bardzo przypomina obecny techniczny. Bo tu mamy
sprzeczności być i mieć, a nie rozum uczucia.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


17. Data: 2012-07-18 23:05:06

Temat: Re: Egzystencja to miłość.
Od: Voyager <r...@g...com> szukaj wiadomości tego autora



khonsu napisał(a):
> On Sun, 08 Jul 2012 15:08:39 +0200, Nemezis <s...@g...com>
> wrote:
>
> > W książce "Miłość i wola" Rollo May, podobnie jak nieco wcześniej
> > twórcy psychoanalizy humanistycznej Karen Horney i Erich Fromm,
> > dokonuje rozeznania sytuacji warunków cywilizacyjnych, w których żyje
> > współczesny człowiek. Świat ten określa jako schizoidalny - przez co
> > rozumie dramat życia powierzchownego, pozbawionego głębi, co z kolei
> > prowadzi do swoistego paraliżu uczuć, a także braku głębi w więziach
> > interpersonalnych, a nawet do unikania prawdziwie intymnych związków .
>
> Mam wrażenie że Roll May broni czegoś co nigdy nie istniało, miłość
> romantyczna, wyidealizowana jest zdaje się wynalazkiem średniowiecza,
> eposu rycerskiego itd.
> Dla przykładu w kulturze muzułmańskiej nigdy tego problemu chyba nie było,
> nie ma romantycznych uniesień, "prawdziwych miłości" itd. związki
> damsko-męskie były i są traktowane znacznie bardziej przedmiotowo niż ma
> to miejsce w dzisiejszej "odhumanizowanej" i "stechnicyzowanej" kulturze
> zachodniej, ciekawe co ma na ten temat do powiedzenia Roll May.
> Podobnie ma się sprawa np. w Japonii, aranżowane małżeństwa nie należą tam
> bynajmniej do rzadkości. Japończycy podchodzą do sprawy bardzo
> praktycznie, małżeństwo jest raczej wygodnym konwenansem, a seks to po
> prostu seks, nie dziedziczą właściwych kulturze zachodniej, wywodzących
> się z chrześcijaństwa uprzedzeń na jego temat, nie ma potrzeby udawania że
> chodzi o coś więcej gdy w rzeczywistości nie chodzi.
> W naszym kręgu kulturowym miłość jest często mylona z chcicą albo ze
> zwykłym przywiązaniem, z powody dominacji filozofii chrześcijańskiej w
> kulturze seks jest postrzegany jako coś wstydliwego, "grzesznego", dlatego
> była/jest potrzeba zastąpienia go jakimś wyidealizowanym uczuciem za które
> nie ponosilibyśmy takich kosztów moralnych jak za zwykłe pożądanie,
> zamiast więc "zgrzeszyłem myślą, mową, uczynkiem..." mamy "miłość".
>
> To czego broni Roll May wydaje mi się zwykłym memem, banialuką,
> paradygmatem (jeśli można tak powiedzieć) kulturowym, trwającą kilkanaście
> wieków "kulturową modą", w żadnym zaś razie jakąś koniecznością czy
> nadrzędnym "jedynie słusznym" stanem "ludzkiej" świadomości czy
> organizacji.
> May, Fromm czy Horney są idealistami zapatrzonymi w swoje wyobrażenie,
> podczas gdy reszta społeczeństwa zaczyna się z wolna budzić z tego "snu"
> czy też raczej koszmaru.
>
> Współczesny świat ze swoją rozwiniętą komunikacją, techniką i nauką
> bezpardonowo obnaża wszystkie te sentymentalizmy, i pokazuje je takimi
> właśnie jakimi są tzn. jako sentymentalizmy właśnie a nie jako "jedynie
> słuszne" i "dane od boga" wzorce zachowań. Nie jesteśmy już zależni od
> dobrych stosunków z sąsiadami, nie musimy codziennie rano udawać się do
> mleczarki żeby mieć świeże mleko, a ona nie spojrzy na nas z niemym
> potępieniem jeśli "prowadzimy się niemoralnie". Możemy pójść do
> anonimowego supermarketu, albo nawet zamówić sobie mleko przez
> internet/telefon z dostawą pod drzwi, dzięki rozwojowi techniki nie
> jesteśmy zależni od kagańca społecznej akceptacji i chętnie z tego
> korzystamy tym samym na jaw wychodzi "prawdziwa" natura człowieka
>
> Nie wszystkim może się to podobać. Ludzie, przypuszczalnie zawsze, byli
> gatunkiem "umiarkowanie stadnym" ale to nie znaczy jednolitym, więzi
> międzyludzkie są ważne (kiedyś były ważniejsze, dziś mniej), ale nie dla
> wszystkich tak samo, z pewnością są jednostki którym poprzednia sytuacja
> odpowiadała bardziej, są takie którym bardziej odpowiada obecna -
> "Survival of the fittest" - można by powiedzieć, kiedyś najpowszechniejszą
> chorobą psychiczną była histeria, dzisiaj jest schizofrenia, każda
> sytuacja ma swoje minusy i plusy.
>
> --- Posted via news://freenews.netfront.net/ - Complaints to n...@n...net ---

Bo tu nie chodzi o coś powierzchownego. W średniowieczu miłość była
przekleństwem, uważano ją za szaleństwo, małżeństwa były skoligacone i
ten średniowieczny świat w swoim chłodzie do człowieka przypomina
obecny techniczny. Ta miłość o której pisze psychologia humanizmu, to
bycie sobą by dostdzegać innego. A w średniowieczu ludzie uciekali od
siebie w dogmaty religijne, co owocowało nienawiścią człowieka do
człowieka, przedmiotowym traktowaniem, gdyż jeśli uciekasz od siebie
druga osoba przestaje być ważna a ważniejsze są dogmaty, więc relacje
pękają , stają się powierzchowne. Tym samym wyjdziesz za mąż za kogoś
kogo wyznaczymy, bo jesteś produktem , posagiem, którym trzeba
rozporządzać według potrzeb, a nie według pragnień osoby. Ten świat
średniowieczny bardzo przypomina obecny techniczny. Bo tu mamy
sprzeczności być i mieć, a nie rozum uczucia.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


18. Data: 2012-08-26 06:18:01

Temat: Re: Egzystencja to miłość.
Od: "^oo^ zagros" <z...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Nemezis" <s...@g...com>

, w których żyje
współczesny człowiek. Świat ten określa jako schizoidalny - przez co
rozumie dramat życia powierzchownego, pozbawionego głębi, co z kolei
prowadzi do swoistego paraliżu uczuć, a także braku głębi w więziach
interpersonalnych,

Bo liczy się głownie przetrwanie,
i chyba zawsze tak był, że wszystko
się do tego sprowadzało.

Przetrwanie jednostki i jej rodziny czy\
czy grupy rówieśniczej.

^oo^ zagros


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . [ 2 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Poskładałem tłumaczenie dwóch ewangelii Jezusa o chciwości i czujności, świetnie to się przekłada na współczesność.
Egzystencja i esencja.
Internet przejmują człowiekowaci.
Won
Wyszło szydło z worka

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »