Data: 2010-11-09 00:13:48
Temat: Re: Eksperyment "Kluzik-Rostkowska"
Od: Aicha <b...@t...ja>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2010-11-08 23:18, vonBraun pisze:
> Mnie jawi się tu teraz jakaś mroczna wizja kobiety-modliszki, która dla
> swego męża jest atrakcyjna do momentu uzyskania od niego puli genów, po
> czym rezygnuje z zewnętrznych przejawów kobiecości, zalotności, traci
> tzw. potrzeby(no bo seks nieprokreacyjny to strata czasu) itd...
Ależ to jest ewolucyjnie uzasadnione ;)
"O ile są rozmaite powody, dla których - z darwinowskiego punktu
widzenia - utrzymywanie stosunków płciowych z więcej niż jednym
mężczyzna miałoby dla kobiety sens (na przykład pierwszy partner okazał
się bezpłodny), o tyle od pewnego momentu uprawianie seksu przestaje być
warte zachodu. Lepiej odpocząć albo zdobyć coś do jedzenia. Dla
mężczyzny taki moment nigdy nie nadchodzi, chyba że dany osobnik jest
już naprawdę zmęczony. Każda następna partnerka to nowa szansa
przekazania kolejnemu pokoleniu swoich genów. W darwinowskim rozrachunku
jest to perspektywa o wiele cenniejsza niż drzemka lub posiłek.
Psychologowie ewolucyjni Martin Daly i Margo Wilson podsumowali to
zwięźle: samiec >zawsze może lepiej się spisać<. Samica też może lepiej
się spisać, ale w jej wypadku wchodzi w grę jakość, a nie ilość.
Urodzenie dziecka łączy się z ogromnym zaangażowaniem energii i czasu.
[...] Dla kobiety ma sens (w darwinowskim pojęciu) przemyślany wybór
partnera, który pomoże jej skonstruować maszynę do przenoszenia genów"
(Moralne zwierzę)
--
Pozdrawiam - Aicha
|