Data: 2000-12-10 14:50:43
Temat: Re: Empatia(?)
Od: "Agape" <l...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Aleksander Wysocki <o...@p...wp.pl> wrote in message
news:90tnce$h0j$2@news.tpi.pl...
> Nie do konca.
> W tym momencie widze dwa mechanizmy generacji takich emocji.
> Jeden polega na utworzeniu protagonisty, na ktorym nam zalezy,
> w przeciwienstwie do antagonisty, ktorego nie lubimy.
> Jesli protagonista znajduje sie w niebezpieczenstwie boimy sie o niego
> nie odczuwajac _jego strachu_. Zauwaz, ze jak antagonista jest
> w niebezpieczenstwie, to sie rozluzniamy.
> Drugi mechanizm polega na ztworzeniu wrazenia "jest niebezpiecznie"
> Calkowicie bezosobowego. Widzimy, ze ktos sie boi, widzimy sytuacje
> w ktorej nalezy sie bac, wiec skoro jest niebezpiecznie, to sie boimy.
Ja wcale nie twierdze, ze takie mechanizmy nie istnieja. Nie sa to jednak
jedyne mechanizmy. Jednak to co napisales o protagoniscie i antagoniscie
zgadza sie z mechanizmami wzbudzenia empatii. Tyle, ze takie typy bohaterow
mozna wyroznic nie tylko na zasadzie istnienia sympatii, lub jej braku. Z
protagonista oprocz sympatii, laczy nas jakas wspolnota doswiadczen, ktora
zakladamy (moze byc faktyczna lub urojona). Dzieki temu dopiero potrafimy
wyobrazic sobie, ze znajdujemy sie na jego miejscu i mozemy wspolodczuwac.
Mozemy jakos odtworzyc sobie jego swiat wewnetrzny: cele, wartosci, motywy
itp i poniewaz sa one w kilku punktach zbiezne z tym co sami mamy wewnatrz,
mozemy przypisac je sobie wszystkie roboczo na pewien czas. Duzo trudniej to
zrobic z antagonista, bo jego swiat wewnetrzny jest tak rozny od naszego, ze
musielibysmy zupelnie przestawic nasze wartosci, motywy itp. , zeby odczuc
to co on odczuwa. To wiaze sie z ogromnym wysilkiem i oporem naszej
osobowosci, a wiec zwykle tego nie robimy. Cos tam wyobrazamy sobie na temat
tego bohatera, ale nie staramy sie z nim empatyzowac.
> Tak. wlasnie. Bohater to protagonista, o ktorego sie boimy.
Tylko, ze jesli ten bohater sam nadzieje sie na szable, to sami mozemy
syknac "z bolu". To daleko wykracza poza strach o niego.
> Zauwaz, ze na filmach buduje sie sympatie do bohatera.
> Nawet na takim "Szeregowcy Ryan'ie" cala jatka nie zaczyna sie na starcie,
> ale jest poprzedzona minuta, w ktorej plyna na swoich barkach desantowych,
> przedstawiaja emocje (zdenerwowanie, podniecenie) - przez te minute
> zdazylo sie juz wyksztalcic pojecie kto jest protagonista (alianci, a nie
> niemcy na brzegu
> ktorych w ogole nie widac).
Ale to jest cos wiecej niz budowanie sympatii. To jest budowanie pewnej
wspolnoty przezyc, doswiadczen, wyobrazasz sobie, ze plyniesz w tej barce
razem z nimi, chociaz tak jak mowilismy zalezy to od decyzji. Mozna w to
wejsc, mozna obserwowac z boku.
> Jakbys wszedl od razu na scene jatki, to wrazenie byloby duzo mniejsze!
> Wchodzilby w gre tylko drugi mechanizm: "jest niebezpiecznie".
> A niektorzy po prostu byliby zniesmaczeni i wyszliby z kina.
No wlasnie, scena wojenna. Mam wrazenie, ze jednak mniejszy strach mozna
odczuwac widzac sceny batalistyczne, gdzie trup sciele sie masami (a wiec
niebezpieczenstwo jest daleko wieksze, niz na horrorze, gdzie jest jeden
bohater walczacy (nawet z powodzeniem) z roznymi koszmarkami. Moze wlasnie
tak jest dlatego, ze w tym drugim przypadku mamy wiekszy dostep do przezyc
psychicznych bohatera, widzimy jego emocje w najazdach kamery latwiej nam
jest sie wczuc w niego.
> Przedwczoraj bylem na horrorze i kino sie smialo. Tak jak i ja.
Smiech jest typowa reakcja rozladowujaca napiecie. Kiedy nie zgadzamy sie
wewnetrznie na empatie, smiech powoduje, ze mozemy calkowicie sie
zdystansowac od bohatera.
> A co do tego, czy niektorzy sie boja horrorow. Zauwaz, ze horrory
> duzo lepiej sie oglada w kinie, a nie w telewizji.
> W kinie jest ciemno, nie ma reklam czajnika w kuchni, gazety na stole itp.
> Mozesz wyjsc do ubikacji, wrocic i spytac sie, "co sie dzialo"
Masz racje, to wszystko skupialoby nas z powrotem na naszym swiecie, na
naszych potrzebach itp, lub jak przy reklamach proponowaloby jeszcze inny,
trzeci swiat. W kazdym razie przerywaloby empatie z bohaterem.
Mam jeszcze jeden przyklad, chyba bardziej wyrazisty - dotyczy emocji
pozytywnych. Sa takie filmy, ktore sa krecone ze specjalnym ukierunkowaniem
na kobieca zdolnosc do empatii. Chodzi o telenowele i melodramaty. Zauwaz,
ze wiekszosc ujec w takich filmach to moga byc zblizenia ludzkich twarzy
odczuwajacych jakies emocje. Przesledzmy taka reakcje. Dziewczyna oglada
film w ktorym kochankowie po dlugich przejsciach wreszcie moga byc ze soba i
spotykaja sie razem po x latach (typowy motyw). On placze ze szczescia, ona
placze ze szczescia, dziewczyna TEZ placze ze szczescia (!) Dlaczego?
Przeciez to skrajna reakcja. Gdyby dziewczyna po prostu czula sympatie do
bohaterki, to jej szczescie wzbudziloby radosc, zadowolenie, moze by sie
usmiechnela. Ale sek w tym, ze ona utozsamia sie z bohaterka, przez chwile
czuje to samo szczescie co ona i wlasnie po to, zeby to poczuc usiadla w
ogole przed telewizorem. Chciala przezyc ta milosc razem z bohaterka.
Zreszta mnostwo jest kobiet, szczegolnie starszych, ktore nie moga sie
uwolnic od zycia swoich bohaterow z telenoweli. Dlatego telenowele sa tak
dlugie. Ciezko sie rozstac z bohaterami, z ktorymi sie utozsamiamy.
Pozdrawiam
Agape (Marcin Ł)
|