Data: 2002-10-03 18:43:36
Temat: Re: GRANICE STRUSI
Od: "Pyzol" <p...@s...ca>
Pokaż wszystkie nagłówki
"... z Gormenghast"
> Czyli widzisz irytację jako zjawisko fizyczne. Zwiększenie napięcia
psychicznego,
> z elementami somatyzacji (rozbiegany wzrok, drżenie rąk, niemożność
koncentracji) -
> czuć się zirytowanym, to coś na kształt podniecenia intelektualnego... z
dążeniem
> do odwetu?
Tak, chyba checia odwetu to owocuje, dlatego w chwili kiedy czuje te
fizyczne symptomy, odczekuje aby mi to przeszlo. Odwet jest...brzydki, nudny
i nietworczy.
> Przeczekać biernie? Nie szukając przyczyn? No - jeśli są znane to ok. Ale
czy są?!
Nie sposob jest przeczekac AZ TAK biernie, Allu. Te analizy sa integralnym
elementem przeczekiwania.
> Czyli, zamiast potraktować irytację jako cos mobilizującego, wolisz ominąć
ją bokiem,
> przeczekać aż _sama_ minie...
j/w
> Można i tak.
> ;)
> [pewnie znów Cie irytuję;)]
Nie. Juz nie:)
> No więc Kaśku - powiedziałem "nie w klasycznym znaczeniu"!
Allu, jesli uzywasz jakiegos slowa/wyrazenia/mysli w jakims nowym
znaczeniu - podawaj definicje, inaczej jestes niezrozumialy, a co gorsza -
zrozumiany " zle" ( tj. niezgodnie z twoimi intencjami).
> Wszyscy jesteśmy członkami stada i mniej lub bardziej ulegamy jego presji.
> Wiążemy się w pary, płodzimy i rodzimy dzieci, mamy mniej lub bardziej
lubianych
> znajomych. A jednak część z nas jest wyjątkowo samotna...
Uscislij mi - czy to zle czy dobrze, bo ja, poniewaz uzyles "wyjatkowo"
sklaniam sie ku rozumieniu ze wg ciebie to zle, a co najmniej smutne.
Wszyscy jestesmy samotni. Wg mnie to f a k t. Roznica lezy pomiedzy
samotnoscia a osamotnieniem. Samotnosc nie dokucza, osamotnienie - tak (
tyle gwoli ustalenia slownictwa).
> To prawda. Nie musi. Moim zdaniem jest to przejawem bólu i jednak tęsknoty
> za czymś - jak wyraźnie widać - niedostępnym. Ten mur
niewidzialny/przepaść
> dzieli obie strony boleśnie. I widać dla kogo bardziej boleśnie...
Moglbys mi uscislic te "obie strony", kim sa?
Jesli koncowa samotnosc czlowieka jest faktem ( a wg mnie jest), to
wszystkie strony, dla wlasnego dobra, powinny byc tego swiadome, jak rowniez
tego, ze zadnymi srodkami nie da sie tego faktu zmienic.
Czym innym jest osamotnienie. Jak sama budowa tego slowa wskazuje, jest to
cos co sie s t a l o (w odroznieniu od faktu, ktory "stal" sie z momentem
naszych urodzin), a wiec - juz mozemy miec na to jakis wplyw.
To sa c u d z e mysli, ktorymi on manipuluje do
> > uzyskanai sobie tylko wiadomego efektu.
>
> Jeszcze chwila i będziemy wiedzieli wszystko ;)).
Nie. Nie bedziemy wiedzieli, dopoki on tego szczerze nie powie. Te cele sa
znane tylko jemu, mozliwe, ze nie sa mu jeszcze w miare dobrze znane, ale w
sumie - nikt z nas tutaj niczego bez uzyskania od niego tej informacji sie
nie dowie. Bez niej, beda to zawsze tylko spekulacje, w a wtym wypoadku -
swoista wiwisekcja. A ta, juz boli. Oszczedzajmy sobie niepotrzebnego bolu,
cierpienie i bez nas znajdzie sobie do nas droge.
Zauwaz, ze proby ( demiurgiczne, a nie?:) dowiadywania sie czegos o
czlowieku P OZA jego, w tym dowiadywaniu sie, swiadomym udzialem, sa w
sporym stopniu okazywaniem mu pogardy ( brak liczenia sie z jego zdaniem,
omawianie zywego czlowieka niczym preparaciku pod mikroskopem). Potepujac
tak, w sumie realizujemy zezwolenie na jego praktyki - i stad sie bierze
kwadratura kola niemoznosci. Nasze intencje sa tutaj zupelnie niewazne.
Chec zrozumienia, to wlasciwie wszystko co jeden czlowiek drugiemu moze dac.
Pomoc niekiedy zakrawa na zapedzanie palkami do raju.
Poczucie bycia zrozumianym, jest najskuteczniejsza droga rozbijania
nieznosnego osamotnienia. ( nie pisz juz, z e sie ze mna zgadzasz, bo
wiem,ze sie zgadzasz, jesli chcesz to ciagnac, to rozpisuj to dalej, ok?)
> Jednak nie zrozumiałaś... Bo i pewnie ma rację 'chmurzysty' mówiąc, że to
kwestia
> nie do przeskoczenia. Ale Kaśku - ja wiem, że tak jest. To "nie do
przeskoczenia"
> jest całkiem realne. I wierz mi, czuję się zakłopotany, gdyż nie zamierzam
"mieszkać"
> na stałe w chmurach - wolę byc z Tobą, z ludźmi, a to, do czego daję się
prowokować
> powinno chyba jednak zostać tam gdzie tego miejsce.
A ja chcem do gwiazd! Juz teraz!;)
> Stwierdzenie "bóg musi istnieć, gdyz to jest zbyt piękne, aby go nie
było", jest
> moim zdaniem przejawem klasycznej "granicy strusi". Ładnym, szczelnym
plasterkiem
> naklejanym wokół głowy na bolączki niewiedzy.
Pytalam JeTa czy czytal Fourastiera. Nie odpowiedzial. Teraz wiec spytam
ciebie- znasz Fourastiera? To sa wlasnie rozwazania o niewiedzy.
Dlaczego świat jest taki piękny,
> harmonijny i pełen ładu - odpowiedzi nie ma,
Swiat wcale nie jest "piekny i harmonijny", to juz oceny z gatunku taniego
pseudosentymentalizmu, a nie o nie tutaj chodzi, tylko o ...jak by tu
powiedziec, ...precyzje wykonania.
Ucieczką od tego cierpienia sa takie właśnie, za przeproszeniem,
> /--cenzura--/ typu "bóg musi istnieć".
A to teraz ty mnie nie zrozumiales. "Bog musi istniec" nie jest w pojeciu
ani moim, ani wspomnianych fizykow, "cenzura". W pojeciu fizykow, jest
wnioskiem ( bez udzialu kruchty!), w moim, to rzeczywiscie cos nie do
wyrazenia slowami.
Allu, przypominam, swoja deklaracje,ze ja tutaj nikogo nie zamierzam
nawracac. Piotr jest ateista, zyje z nim 20 lat i tez mi do glowy by nie
przyszlo nawracac jego, co nie oznacza iz rozmow na te tematy nie
prowadzimy. Sa to jednak rozmowy, nie misjonarskie zapedy z mojej strony,
czesto on sam je zaczyna. Najfajniej gadalo nam sie kiedys podczas
Wielkanocy, ktora bezboznie ;)spedzilismy na malowaniu. W TV lecialo jakies
widowisko pasyjne, a my na drabinach niczym Kordian w widowisku
Hanuszkiewicza...:) Bajanongo, mowie ci! araz sobie potem "Jesus Christ
Superstar" wlaczylam. :)
> Szukanie cudu, tam gdzie się świata nie rozumie, jest niedbalstwem,
łatwizną,
> wygodnictwem. Jest plasterkiem strusia.
Jest takze.... bezboznoscia ( dla chrzescijanina, Chrystus wyraznie
powiedzial, ze po nim juz zadnych cudow nie bedzie).
> Poza tym, czy to coś złego?( o demiurgu).
Yeap. Zlego.Ale nie ma co tutaj tego rozwijac i tak post bedzie dlugachny.
> To nie makatka, ale uproszczenie językowe.
Pamietaj,ze tutaj i ja, i wszyscy inni, poznac ciebie ( i siebie
nawzajem)mozemy tylko poprzez jezyk. Dokonujac uproszczen ryzykujesz takie
nieporozumienia. Ja zrozumialam,ze makatki, to wlasnie sa uproszczenia.
Oczywiście - wszyscy żyją we własnym
> piekle ograniczeń.
Jesli ograniczenia sa dobrowolne, nie buduja scian piekla.
> Zgadza się. Nie zapominaj jednak, że to wszystko dzieje się za sprawstwem
jednego
> takiego Demiurga Naczelnego, któremu ja proponowałem pomagać, mając na
myśłi
> pomoc nam wszystkim.
???????????????? Mowisz o JeTcie?
I bez wątpienia jest to ferment cenny, choc może niezbyt
> zgodny z Twoimi potrzebami.
> Zamiast mojego "smędzenia" wybierasz "bóg jest wszędzie" no i sprawa
załatwiona.
Nie. To jest dopiero poczatek. Zakladasz tutaj ze tego boga sie zna, a sie
go wcale nie zna. Personifikujesz boga do postaci wszystko widzacego
staruszka na chmurce.
Makatka;)
> No - nie sądzę. Nie wychodzisz, ale cofasz się na z góry upatrzone i
doskonale
> znane Ci pozycje. To jest ucieczka, a nie "wychodzenie".
Well, Allu, wybacz.
Jesli zamierzasz prowadzic rozmowe przyprawiajac mi gombrowiczowskie geby,
ze ty wiesz lepiej o mnie niz ja sama - to dajmy sobie spokoj z rozmowa w
ogole. To byla wlasnie przyczyna mojej irytacji. Ni e grozi juz mi ona, wiec
ci jasno wykladam - nie rob tego, prosze.
Mialam nadzieje,ze sie mylilam, ale uparcie wracasz na te sama sciezke, wiec
w koncu zmusiles mnie do wyciagniecia z piasku tej glowy, ktora trwala w
nadziei, ze sie myle.
Naprawde bylabym ci wdzieczna, gdybys powstrzymal sie od opisywania moich
stanow/ doszukiwania sie moich slabosci/ rozgrzebywania moich watpi pod
lupka. Chcesz sie czegos dowiedziec - pytaj. Odpowiem.
Ja tez mam wiele spostrzezen o tobie, wole jednak rozmawiac z toba niz ze
swoja na twoj temat ( nie ma znaczenia, jak "uzasadniona) wyobraznia. To
drugie, jest...przewidywalne, wiec nudne i nietowrcze.
Ten demiurg przybiera postac... muchy, a te juz mozna po prostu,
lapka....( sorry)
Kaska
|