Data: 2002-12-26 17:20:03
Temat: Re: Ich dwoje + kolega
Od: "Pyzol" <p...@s...ca>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Daga" <z...@N...onet.pl> wrote in message
news:20021226170257.06E7.ZIRAEL@NOSPAMpoczta.onet.pl
...
> Pyzol pisze w news:QvFO9.27706$na.424899@news2.calgary.shaw.ca
>
> > Potrzeby, mowisz? Hmmmm....Czy w takiej sytuacji wiec - wylaczanie kogos
z
> > grona przyjaciol jaki "zaspokajacego potrzeby" jest aby na pewno pelnym
> > zwiazkiem? Czy na tym tez zwiazek polega?
>
> Nie rozumiem. Wytłumacz. :-) Kogo mam wyłączać i dlaczego?
> Skoro kocham mojego mężczyznę, to seks z innym byłby wyłącznie
> zaspokojeniem potrzeb.
Wczesniej napisalas inaczej:
"Po prostu
swoje potrzeby realizuję z moim facetem,"
A skoro te zaspokajam z moim facetem,
No i znowu wracamy do tego. Mnie dziwnie brzmi pisanie o milosci i seksie
jako zaspokajaniu potrzeb - a zwlaszcza "swoich".
Nie wiem, nigdy nie byłam w sytuacji, żebym
> chciała to zrobić z innym facetem, nawet jeśli mi się podobał.
> Za to moja koleżanka bardzo chciała, ale nie zrobiła tego - z
> lojalności wobec swojego narzeczonego. To zawsze kwestia wyboru,
> tylko dzieci nie umieją odraczać gratyfikacji..
I bardzo wielu, z pozoru doroslych, tymi dziecmi jest .
>
> > Daga, wszystko ma swoje granice. Moim zdaniem,jesli zyczenie drugiej
strony
> > nie jest z gatunku cokolwiek dziwacznych, to ja je spelniam, nawet jesli
> > niezbyt mi sie to podoba
>
> Oczywiście, że tak! Ale mój facet nigdy by mnie nie poprosił,
> żebym np. nie jechała gdzieś z kolegą. Podzieliłby się ze mną
> tylko swoimi obawami i to ode mnie by zależało, jak na nie
> zareaguję. Myślę, że gdyby miał obawy i je zwerbalizował, nie
> pojechałabym.
To jest twoj fact.
Facet, ktory tutaj pisze, takie obiekcje ma, a ty na niego skaczesz. Ja
natomiast, uwazam,ze po pierwsze jego obiekcje sa uzasadnione ( praktyka
tysiecy ludzi), po drugie czlowiek kochajacy nie robi takiej przykrosci
drugiemu. Wymaganie nie jest, w koncu, nieludzkie:)
> Natomiast gdyby mi powiedział kategorycznie "zabraniam ci jechać",
> to powiedziałabym mu papa i pojechała.
Dubber NIE przedstawil tak sprawy, pyta o opinie - znaczy, ze sam sie waha
jak ma to ocenic, co zrobic.
> Wiesz, to zależy, co nazwiemy intymnym spotkaniem. I jego
> definicja musi być wypadkową definicji obydwojga partnerów. Po
> prostu wystarczy ustalić, gdzie są granice. My je ustaliliśmy
I okay. Dubber widzi sprawe nieco inaczej. I ja uwazam,ze jego obiekcje sa
uzsadnione, zas watplwosci powinny byc przez jego dziewczyne zrozumiane i
uszanowane.
> redefiniujemy wg potrzeb - nie ma z tym problemu.
WHAAAT!!!!!
Jak ty sobie wyobrazasz stalosc zwiazku przy zasadzie "redefiniowania granic
wg potrzeb"??? Daga, no co ty - dziecko jestes?
> Dla kochającego człowieka nie byłoby też trudno zrozumieć i
> zaufać..
Powiedz to tysiacom tym, co zaufali, ba, powiedz tym tutaj, ktorzy sie z
takimi sprawami zwracaja na liscie. Jest tu nieco takich. Kiedy sie
odzywaja, zaraz padaja pytania, ze moze cos z nimi jest nie tak, skoro
zostali zdradzeni. Wiesz pewnie, jak ja na to reaguje:)
Czlowiek nie stwarza sytuacji, w ktorych moze dojsc do tzw. pokusy; tylko b.
pyszny czlowiek to robi - i najczesciej, sam siebie zaskakuje. A potem
nastepuje zmudny, rzadko kiedy owocny proces odzyskiwania zaufania. Po co to
komu i do czego potrzebne - nie wiem, ale tysiace ludzi uwiklalo sie w takie
sytuacje.
Czy zawsze? Nie. Ale bardzo czesto, zbyt czesto, aby nie zastanowic sie.
Kaska
|