Data: 2012-05-06 00:13:46
Temat: Re: Ikselko.....
Od: Animka <t...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2012-05-06 00:09, Ikselka pisze:
> Dnia Fri, 04 May 2012 21:36:51 +0200, Animka napisał(a):
>
>> W dniu 2012-05-04 20:04, Ikselka pisze:
>>> Dnia Fri, 04 May 2012 04:43:15 +0200, Animka napisał(a):
>>>
>>>> W dniu 2012-05-03 20:31, Ikselka pisze:
>>>>> Dnia Thu, 03 May 2012 01:06:12 +0200, Animka napisał(a):
>>>>>
>>>>>> W dniu 2012-05-02 22:24, Ikselka pisze:
>>>>>>> Nie ma mowy o błędzie - błąd robi się pisząc coś nieumyślnie
>>>>>>> nieprawidłowo. Ja świadomie piszę jak piszę i pisać tak będę.
>>>>>>> Reszta jak wyżej.
>>>>>>
>>>>>> Pracowałam w szlole. Dyrektor - matematyk odwalił pisemko do
>>>>>> przepisania. Zamiast narzedzia napisał nażędzia czy cos w tym stylu.
>>>>>> Pośmiałam sie z niego i on sie pośmiał.
>>>>>> Popatrzcie jakie byli wali Komorowski i dajcie sobie spokój z docinkami.
>>>>>
>>>>> Animko, dajmy ludziom trochę radości - WRESZCIE mogą się do czegoś
>>>>> przyczepić :-)
>>>>
>>>> Nie potrafią gotować to Ci docinają w innych detalach.
>>>
>>> Potrafią, potrafią - i tym bardziej się dziwię temu zbiorowemu "huzia na
>>> Józia". Zupełnie jakby te osoby chciały sobie coś zrekompensować, pytanie
>>> tylko, co?
>>> :-)
>>
>> Ludzie maja różne kłopoty i muszą to jakoś wywalić z siebie napadając
>> "na poczciwą owieczkę"
>
> Z tą "poczciwą owieczką" jesteś zbyt dla mnie łaskawa, ale dziękuję za
> dobre chęci - mam z poczciwą owieczką tyle wspólnego, co w piekarniku ;-)
>
>> Wtedy są ustatysfakcjonowani, podbudowani. Ja
>> kiedyś jak miałam jakieś kłopoty to zostawiałam je w domu, a poza domem
>> nikt się nie kapnął, bo byłam wesoła i nie jędza.
>
> Taka właśnie byłam, kiedy przeżywałam najgorsze dni w moim życiu - długo
> można o tym mówić. Jednak moja duma oraz źle (tak, źle) pojmowany szacunek
> dla ludzkiego czasu, zaangażowania itp nie pozwalały mi na pokazywanie po
> sobie wtedy, że w środku prawie umarłam. Nie chciałam nikogo obciążać
> swoimi problemami.
> Wyszłam z nich tak, ze dziś nikt chyba nie uwierzyłby, co przeżyłam - i to
> było moje ogromne zwycięstwo, ponadto dziś wiem, na co mnie stać w ciężkiej
> sytuacji - ta świadomość bardzo mnie wzmacnia.
>
>> Teraz mi się znowu
>> charakter zmienił i wszystkie swoje bolączki opowiadam. I to jest złe,
>> bo ludzie własnie lgna do tych co nie mają kłopotów.
>
> Każdy ma kłopoty. Tylko nie wszyscy o nich mówią - właśnie z obawy, że się
> ludzie odsuną. Generalnie ludzie odsuwają się od chorych, biednych i z
> kłopotami. Paskudne. Dlatego prawdziwe jest (niestety) przysłowie
> "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie".
> Tyle że takich jest bardzo mało - przeciętni ludzie BOJĄ się, że mogliby
> zostać postawieni przed koniecznością pomocy komuś potrzebującemu, choć
> sami owszem, chcieliby mieć możliwość skorzystania z czyjejś pomocy w razie
> potrzeby. Cóż, poniewaz jednak nie są skorzy do niej, poprzestają na
> zastępnikach - wolą mieć setki "przyjaciół", którym nie trzeba pomagać, ale
> wiadomo, że i oni nie pomogą. Pojęcie "przyjaciel" zdeprecjonowało się do
> tego, co kiedyś kryło się w słowie "znajomy".
> Ja mam kilkoro (dokładnie sześcioro - wliczając w to męża i córki, jak
> najbardziej) prawdziwych przyjaciół, na których wiem, że mogę liczyć zawsze
> i oni na mnie; znajomych (w tym właściwym sensie) mam mnóstwo i nie mam
> zbyt wielkich wymagań w stosunku do nich ani nie stwarzam im powodów do
> zbyt wielkich oczekiwań wobec mnie.
> Słowo "przyjaciel" ma dla mnie ogromną wartość, nie obdarzam nim ludzi tak
> sobie.
Też się jakiś czas temu kogo traktować jak przyjaciela a kogo nie.
Jedna bziągwa w bloku (pracowała kiedyś w MON-ie) przyłaziła ciągle do
mnie, mnie zapraszała, działała mi na nerwy, ale, że była przystojna i
elegancka to ją wysłałam na wesele swojej siostry (hajtała (czy
chajtała?) sie ze szwedem) jako towarzyszkę mojego brata, Jak tam szli
to mu powiedziała: jak się upijesz to cię zostawię. On hest honorowy i
gentelmen, ale tak sie wkurzyl, że na weselu ani razu z nią nie
zatańczył, tańczył z innymi babkami. On się nie upija. A ona miała potem
co na niego gadać. No i wstydziłam się potem za brata, że zrobił jej
taki obciach. A ona jest teraz w Radzie Domu, sąsiadów ma gdzieś tylko
trzyma sztamę ze swoją zgraną paczką z tej Rady Domu i za przeproszeniem
teraz wyżej sra ni z dupę ma. Zadzwoniłam dzisiaj do niej, żeby zapytać
o jakies pisemko z administracji to ta chamica mnie pyta: co chcesz? To
jej odpowiedziałam: NIC, tylko chcę zapytać kto mi wrzucił do skrzynki
pisemko z administracji i to w dniu pogrzebu Twojego kolesia, naszego
dozorcy z bloku. Potwierdzenia salda na koniec marca (miałam nadpłatę)
to mi do skrzynki nie wrzucili, ale wrzucili w kwietniu, że mam 44 zł.
niedopłaty do czynszu plus odsetki 25 zł.
W poniedziałek sie do tej administrcji wybiorę. Wcześniej nie mogłam, bo
oni przecież zrobili sobie długi weekend. Paniusia , którą jest obecnie
w tej Radzie Blokowej powiedziała, że nie wie kto wrzucił i powiedziała,
że nie ma już czasu bo ma gościa. Hahaha. To jej powiedziałam: baw sie
dobrze z tym "gościem". Dobranoc.
Wylazł z ludzi jakiś parszywy komunizm, tego nawet w komuniźmie nie było.
Znowu sie rozpisałam :-(
>> Trochę nie na temat napisałam, sorry.
>
> Temat bardzo ważny, bardzo. Najlepiej rozmawia się w kuchni - będąc
> zaproszonym do kuchni jest jakby zaproszonym do ogniska, dopuszczonym tym
> samym do wielkiej bliskości i to własnie wtedy są dobre chęci do
> zrozumienia wzajemnego.
Ja znajomych przyjmuję w pokoju, bo w kuchni ciasno. Jeszcze nawet
pralka tam musi stać. Ale ostatnio wolę wyjść z domu, bo nie lubię gadać
o dupie maryni,czyli gadać aby tylko gadać i tracić czas.. W domu zawsze
jest coś do roboty, chce się poczytać wiadomości w internecie np. :-)
--
animka
|