Data: 2008-12-11 09:00:54
Temat: Re: Inwestycja w dom czy w mieszkanie?
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Thu, 11 Dec 2008 09:16:55 +0100, Boombastic napisał(a):
> To jest bzdura powielana przez kupujących domy na wsiach pod miastem. Przez
> takie rozwiązanie rodzice stają się niewolnikami dzieci, bo trzeba je
> zawozić do szkół, na zajęcia poza szkolne, ograniczony jest kontakt z
> kolegami i koleżankami z klasy.
Bzdura - w mieście też dzieci są wożone na dodatkowe zajęcia (znam mnóstwo
takich przypadków, komunikacją miejską żadne nie jeździ, a gdziezby tam,
skoro jest mama czy tata z samochodem - dzieciątka sa zbyt leniwe, no i
zajęć tyle, że by się nie zdążyło autobusem z jednych na drugie i na same
szkolne lekcje też - najlepszy dowód to poranny tłok i niemożność
wyminięcia się na co węższych dojazdach do szkolnych parkingów - to wręcz
cud, aby w okolicach 8-ej wygodnie dojechać pod sam budynek szkoły. A już
maluchy to wszystkie sa dowożone przez rodziców i odbierane.
Co do ograniczania czy odsuwania od towarzystwa koleżanek i kolegów to
legenda - nie ma na to czasu wobec mnóstwa dodatkowych zajęć - języki,
pływanie, korepetycje, szkoła muzyczna czy tam co jeszcze.
> O samym marnowaniu czasu na dojazdy nie
> wspomnę, bo jest coraz gorzej z komunikacją (rozrost przedmieść bez
> infrastruktury drogowej).
Nie oplataj, dojazd do miasta jest o wiele szybszy, niż samo poruszanie się
w samych jego granicach w godzinach szczytu - czyli rano m. 8 a 10 oraz od
14 do 17. Tak więc mieszkanie poza miastem to tylko zalety, a nie problemy.
Tzn żadnych dodatkowych problemów w porównaniu z miastem. A inne sprawy to
po prostu kwestia dobrej organizacji - u nas dzieci miały i szkołę
muzyczna, i pływanie, i wzystko, co potrzeba, i nie byliśmy w to bardziej
zaangazowani, niż rodzice w mieście. Kiedy dzieci były na zajęciach, robiło
się np. tygodniowe zakupy czy załatwiało sprawy w urzędach itp. Za
doatkowym towarzystwem koleżanek nie tęskniły - nie miały potrzeby, bo czas
był zajety do wieczora nieraz. |No i - uczyły się po prostu, więc nie
traciły czasu na zbędne wyjścia nie wiadomo po co i z kim. Wystarczyło im
tegoi kontaktu w szkole. A od reszty było GG, komórka - do "domówienia"
się.
|