Data: 2010-04-18 20:43:49
Temat: Re: Jak TV wpływa na Twój umysł
Od: medea <m...@o...eu>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ender pisze:
> Coś tam widzę zaczynasz dostrzegać.
Dostrzegam cały czas, być może już nawet o tym kiedyś pisałam, ale
postanowiłam Ci przypomnieć na wszelki wypadek. ;)
> Może uda ci się także zastanowić, co jest bardziej nieprawidłowe.
> Czy moje słowa wywierające presje, czy presje, które one wywierają.
> Czy na pewno powinny to robić? ;-)
No tak, możemy zacząć się kręcić w stylu Chirona w zabawę "za to co
czujesz odpowiedzialny jesteś wyłącznie ty sam". OK. Wiedz, że widzę, co
widzę, a jak to na mnie działa, to zostaw mnie. Na razie jestem
spokojna, do PMS jeszcze szmat czasu. ;)
> I tak się już tu zasiedziałem.
Jak wszyscy. Trudno się oderwać.
> Hipotetycznie przytuliłem, no po przecież nie sądzisz,
> że się zasugerowałem Twoją radą, zresztą z powodów,
> które już tu przecież wyjaśniłem.
> Da się, ale utrwali się też nieprawidłowe reakcje jako potem oczekiwania.
Ender, nie mam siły, serio. Chyba z bezradności dam Ci hipotetycznego
buziaka, tylko niech Ci się za bardzo nie utrwali, bo już nigdy się nie
dogadamy. ;)
> Ależ wierz mi, że jestem świadomy zmian w Twoim życiu spowodowanych
> dzieckiem, jak również szeregu spraw, z których poczułaś się zwolniona.
Niczego nie jesteś świadomy w takim razie. Wręcz przeciwnie - poczułam
się do wielu rzeczy zobowiązana.
> To przecież typowe u kobiet, żeby rezygnować już praktycznie
> ze wszystkiego, co istotne, ale niezbyt wygodne.
Zmieniają się kobiecie priorytety, to fakt. Ale wcale nie musisz jako
mężczyzna na tym źle wyjść, jeśli się postarasz. Nie bój się tak tego
jakby co. ;)
> A co, bliżej może od stabilizacji do spontona (fluktuacji) niż do
> stagnacji?
Stabilizacja emocjonalna nie wyklucza przecież spontaniczności.
W ramach związku oczywiście. ;)
> No cóż, zwykle staram się reagować tam, gdzie ryzyko porażki jest
> zbyt duże, a sprawa zbyt istotna.
> To poniekąd minimalizuje ew. straty.
> Widzisz, uważam, że jakość życia mojej rodziny ma przełożenie również
> na jakość mojego życia.
> Owszem, mogę zostawić ich niech krążą wokół własnych problemów jak
> wolny elektron, ale potem i tak część ich problemów staną się poniekąd
> moimi. Więc lepiej zaszyć dziurę póki małą.
Tak, tutaj masz rację. Tylko na ile jesteś w stanie, tzn. jak długo,
spełniać taką kontrolę, żeby z kolei to się nie odbiło jakoś negatywnie
na Tobie? (np. zastanawiam się, czy nie odbija się to w postaci Twojej
rezygnacji z własnej rodziny).
IMO lepiej jest reagować na ewentualne prośby innych, niż wyprzedzać
fakty. Nie brać za nich odpowiedzialności. Ludzie muszą w końcu sami żyć
swoim życiem.
Ewa
|