Data: 2002-03-21 02:13:45
Temat: Re: Jak byc 'druga' mama?, dlugie...
Od: "didziak" <d...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Napisała Perełka moja, Joanna Duszczyńska <j...@p...onet.pl>,
odpisuję zatem co następuje:
| Muszę to napisać. Bardzo mi się podoba ten tekst... Po prostu tak
rozbraja,
| ze aż walczyć się nie chce. :-)))
To tak celowo, 'strzelając śmiechem' :->
| > No właśnie daje - poczucie bezpieczeństwa za młodu i później również
| > chyba... świadomość, że przygarnęli Cię jak swoje własne i
zaadoptowali.
| A ja i tak uważam, że papierki to tylko makulatura...
To ja poproszę walizkę makulatury o nominałach 200 pln każdy ;-)
Myślę, że - o ile małżeństwo nie jest (albo nie powinno być) zawierane
bez miłości - tak samo w tym przypadku adopcja, będzie celowa, o ile
zostanie zaprowadzona po wzajemnym pokochaniu się przyrodniej mamy
(lepsze od 'macocha' :->) i córki.
Skoro pozwalasz formalizować związki, dlaczego jesteś przeciw adopcji
takiego dziecka?
Rodzic uwielbia usłyszeć od dziecka 'kocham Cię', ale lubi też dostać
np. laurkę - dowód na piśmie... dla mnie ta adopcja będzie takim
zapewnieniem rodziców :-)
| > O poczuciu bezpieczeństwa mówisz to samo co ja, więc powinnaś się tu
też
| > zgodzić :-)
| Papierek nie daje poczucia bezpieczeństwa.
Mi ta walizka papierków dałaby :-)
A tak poważnie - j.w. Nie mówimy o cenach celulozy ale przyrzeczeń na
niej zawartych. Tyle wart papier, ile zapisane na nim słowa (choćby te
listy miłosne ;->) Słowa są, a później ich nie ma. Ja nie widzę różnicy
pomiędzy adopcją a małżeństwem, skoro tak stawiasz sprawę... Możesz
wyjaśnić?
| > Równie dobrze można powiedzieć: Nikt nie uniknie od dziecka
wyrzutów: Ja
| > się na świat nie pchałem i nie prosiłem!... a to prawdą nie jest, że
KAŻDY.
| Nie każdy, bo są takie dzieci, co to rodzicom udało się je dobrze
wychować. :-)
To czemu uważasz, że salma wraz z ojcem tej dziewczynki nie wychowa Jej
dobrze? Ja w to wierzę, więc czemu Ty nie (powiedziałaś coś w stylu: 'i
tak nie uniknie sytuacji typu -nie jesteś moją mamą-')?
| > | Może to daje poczucie bezpieczeństwa, ze dziecko wie, że tatuś
wróci o
| > | konkretnej porze, ale takie samo poczucie bezpieczeństwa daje
fakt, że
| > | tatuś jest gdzieś (np. w pracy) i nie wiadomo, kiedy wróci, ale
kocha
| > | swoje dziecko.
| > Eee, nie sądzę. Tatusia nie ma pół roku, nie wiadomo, kiedy wróci
ale
| > kocha dziecko? Nie sądzę, naprawdę...
| Tu nie chodzi o pół roku, ale o prozaiczną sytuację: Mama siedzi w
domu z
| dziećmi, a mąż cały dzień pracuje. Wychodzi do pracy jak dzieci
jeszcze
| śpią, a wraca jak już śpią. Wiedzą, że tatuś jest, ale go nie
widują... W
| życiu mojej rodziny taka sytuacja trwała kilka lat.
Ale Ty je o tym utwierdzałaś - o fakcie, że tatuś je kocha, że np.
całuje po powrocie, ale one już śpią... a ja mówię (poniżej cytujesz
zresztą), że inaczej zdaje się dziecku, gdy takich zapewnień nie ma.
Wówczas obawa podsycałaby obawę i dziecko doszłoby do takich wniosków -
przekonane byłoby, że widocznie tatuś NIE CHCE się spotkać, bo nie
kocha - prawda?
Dla mnie takim samym zapewnianiem będzie (PO dojściu z dzieckiem do
zażyłości i jego zgodzie czy wręcz radości) adopcja.
(sama miłość to za mało - ważne mecze, przedstawienia, itp)
| Na takie ważne wydarzenia ojciec się pojawia... jak może, ale ważne
jest to
| by nie obiecywał, ze będzie, jak może się zdarzyć, ze nie przyjdzie.
Przyznajesz powyżej jednak, że potrzebne są takowej miłości dowody (nie
mówiąc już o zapewnieniach...)
Kiedyś zapewnienia przestaną wystarczać - dziecko zapyta: Dlaczego wobec
tego nie adoptowaliście mnie? Co wówczas odpowiesz? Że nie chciałaś
odrywać go od korzeni? :-///)
| > Nie mówimy o tłumaczeniu, że to czy tamto - ale o tym, co dziecko
samo
| > sobie myśli.
| Tu się zgadzam...
No a to się odnosiło do tego powyżej - że sama miłość, niewyrażana nic
nie da. Dlatego ja powiązuję ową miłość z adopcją, a Ty traktujesz
adopcję jako coś samoistnego, nie związaną z miłością, ale z
obowiązkiem - zaciągamy dziecko na sznurku do USC, adoptujemy, czy tego
chce czy nie (tatuś przytrzyma, jak nóżkami powierzgiwać będzie)...
Tym sposobem nigdy nie dojdziemy do porozumienia ;-)
| > Ależ dziecko ZAWSZE potrzebuje tego poczucia... nie tylko wtedy, gdy
| > zostało zachwiane - dlatego trzeba nawet w zwykłej rodzinie to
mówić,
| > okazywać, itd...
| I tu też się zgadzam :-)
No to czemu powyżej mówiłaś o tym, że adopcja niepotrzebna? :-)P
Przecież to DOWÓD tej miłości, okazanie jej, idące W PARZE z dobrymi
relacjami z dzieckiem.
| > > (więź z ojcem biol., a nie adopcja przez nową żonę ważna)
| > (adopcja ukoronowaniem 'sztamy' z nową mamą - czasem przeciw
| > tatulowi)
| Jak się już znajdzie wspólny język z dzieckiem - ma się z nim bardzo
dobre
| stosunki, jest nawiązana więź emocjonalna - to już formalizm adopcji
jest do
| niczego niepotrzebny.
Dojść do tego można - a i owszem, ale jak to w życiu - dziś się
przytulamy, jutro się kłócimy... właśnie w takich chwilach ('mokrej
poduszki') dziecku potrzeba tej świadomości, że nie jest 'odchowywany'
tylko, ale traktowany jak własne - bo adoptowany, więc i kochany...
| > > Nie dam się przekonać. :-)
| > No oki - jak się nie dasz, to nie ma sensu :-)
| Tu się zgadzam :-)
:-)
(o świadomej zgodzie małego dziecka na adopcję)
| hmm... nikt dziecku nie zastąpi prawdziwej matki... Może pokochać, ale
| właśnie nie-mamę. Chociaż z drugiej strony nie ta matka, co urodziła,
a ta
| co wychowała... Jednak mama dziewczynka zmarła jak ta miała 7 lat. To
dużo.
A czemu nikt nie zastąpi dziecku prawdziwej matki? Bo grupy krwi się
nie będą zgadzały?
Chyba trochę złe założenie...
| > Są dzieci, które mają przybranych rodziców i nieprzymuszane mówią do
| > nich mamo lub tato.
| I nie trzeba obligować ich do tego papierkiem...
Powtórzę raz jeszcze - papierek nie jest potrzebny rodzicom, ale
dziecku. Na 'czarną godzinę' - gdy będzie mu smutno i zdawało się, że
jego nikt nie kocha, bo to tylko 'tata i pani'.
| Hmm... Tak sobie pomyślałam, ze salma mogłaby wspomnieć coś o adopcji
| dopiero jak córka jej TŻ zapyta się jej, czy mogłaby do niej mówić
mamo.
No słusznie - może to być ten moment... chociaż kto wie - może wyjście z
inicjatywą też mogłoby być dobre?
(np. "kocham Cię, ale nie wiem, kiedy Ty pokochasz mnie - chciałabym,
żebyś zawsze wiedziała, że chciałabym Cię adoptować, ale do tego
potrzeba też Twojej zgody, to musi być też w Twoim serduszku. Zawsze
będę na taką decyzję czekać i będę szczęśliwa jeśli o tym zdecydujesz,
więc powiedz o tym, jak tylko to poczujesz" ... może trochę naciągane,
ale daje dziecku wolną rękę...)
Nie wiem, nie chciałbym mówić zbyt odważnie o tym, ale chyba właśnie tak
zrobiłbym... bo dziecko samo może się wstydzić mimo dobrych kontaktów...
a tak...
Pozdrawiam :-)
didziak :-)
|