Data: 2003-09-30 15:35:20
Temat: Re: Jak pomoc zonie? (dlugie)
Od: "ajtne" <a...@C...op.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_BE]@gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:blb9hj$era$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Dziwi mnie nazwanie przez Ciebie "plasterkiem" wydarzenia, które
> wiele kobiet z perspektywy czasu określa jako najdonioślejszy,
> najwspanialszy fakt zaistniały w ich życiu.
A mnie dziwi instrumentalne potraktowanie urodzenia dziecka
- jako leku na traumatyczne wydarzenie ;P
> Urodzenie dziecka
> potrafi przesłonić jej wszystko, co do tej pory wydawało się
> interesujące, sensowne czy warte starań i wysiłków.
Jasne. Mi też zmieniło perspektywę :)))
Niemniej uważam, że w omawianym przypadku należałoby
w inny sposób popracować nad problemem. Chociażby po to,
aby ta trauma nie wpłynęla na relacje matki z dzieckiem :|
> Jak zatem naprawić owe błędy i grzechy młodości ich obojga? Jak
> przywrócić kosmiczny porządek i harmonię Wszechświata? ;-) Nie
> widzę innego sposobu niż taki: on okaże się dla niej prawdziwą
> opoką, ona mu bezgranicznie zaufa - i urodzi mu dziecko, a jeszcze
> lepiej gromadkę dzieci.
Jakie: urodzi MU dziecko!!!?????
> Zatrze w ten sposób pamięć traumatycznego wydarzenia
Sławku! Jak się zaciera, tłumi, wypiera, to trauma dopiero zaczyna
hulać przybierając postać róznorodnych objawów!!!
> odkupi swoją winę,
Może tak, moze nie...
> być może odnajdzie sens istnienia
To możliwe.
> albo wręcz poczuje się szczęśliwa.
Możliwe...
> Wybacz, Joasiu, ale to Twoje rady wydają mi się "plasterkiem"
> na ranę. Nie neguję wartości określonych rytuałów czy psychoterapii,
> lecz w opisanym przypadku jest to tylko obchodzenie problemu
> dookoła, a nie rozprawienie się z nim.
Mogą Ci się wydawać. Jak i mi Twoje mogą się wydawać cokolwiek
nieadekwatne. A moze znajdziemy konsensus? ;)
Otóż wydaje mi się, że idealnie byłoby najpierw popracować
nad problemem żałoby i poczuciem winy, a gdy się to definitywnie
zamknie - rodzić dzieci i żyć długo i szczęśliwie.
Moim skromnym zdaniem oczywizda.
> Ciekawe, że kiedyś proponowałem zafundowanie sobie gromadki
> wnuków (zatem wcześniej gromadki dzieci)
Ano ciekawe ;))))) A tak w ogóle to masz dzieci?
(Wybacz, jeśli już kiedyś mówiłeś, a ja nie zakonotowałam,
ale niestety tylko tu kometuję ;))
> Ośmielę
> się wyrazić przypuszczenie, że nie jesteś osobą, która kiedyś
> przeprowadziła "zabieg", a która później urodziła dziecko.
Hmmm... Zastanawiałam się czy to pisać. ALe nieomal mnie
sprowokowałeś. To nieco inna sytuacja, niemniej....
Nie przeprowadziłam zabiegu, ale straciłam kruszynkę zanim zdążyłam
urodzić. Później urodziłam kolejne dziecko.
Z nienarodzonym żegnałam się na wiele sposobów, ale ciągle gdzieś
kołacze się w mojej świadomości... I teraz, po 8 latach, pisząc o tym
jeszcze płaczę, chociaż mój syn bawi się w drugim pokoju...
Dlatego temat jest mi jakoś bliski...
pozdrawiam
joa
|