Data: 2002-11-14 09:24:28
Temat: Re: Jest sposób by zapomnieć?
Od: "Bacha" <b...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Veronika :
> "Saulo":
> > Smutna Veroniko, dlaczego próbujesz popsuć zabawę wiecznej
> dziewczynce ;-)
Saulo nie byłby sobą, gdyby przepuścił okazję. Ja to rozumię.
Ale to piana na jego ustach i jego problem nie mój. Biedny Saulo.
> Nie chcę psuć Basi zabawy. Niech się bawi. Zauważyłam tylko, że to już
> było i mnie nie bawi. MNIE. Inni mogą myśleć inaczej.
Jasne. Lepiej od razu walnąć się na tory.
> > Pamiętasz jak na początku była poważna, ostra i bystra jak szybki
> skalpel?
O dziękuję. Ale to nie może być Saulo. Ciekawe z kogo ten cytat?
> Nie pamiętam Bachy poważnej. Pamiętam ten skalpel, na końcu ma zawsze:
> "cha, cha". Czasem nie pasuje.
Przecząc sobie, coś zgodnie współbrzmicie. W korcu maku się dobrali.
Chirurdzy od siedmiu boleści.
> > Teraz ogranicza się prawie wyłącznie do chachania, kręci się i
> wdzięczy jak
> > różany pączuszek w bulgocącym masełku - to chyba jakiś zwój ku
> poziomowi
> > Trynera w wersji female (?)
Tylko nie pączuszek! A jeśli już różany, to nie w masełku. Resztę mogę od
bidy zaakceptować.
TrenR ma raczej właściwe podejście do życia. Na ogół nie zieje i się nie
maże.
> Jest szczęśliwa. Cieszę się, że tak jest. Ale nie wszyscy ludzie są
> szczęśliwi. Niektórzy są samotni, inni chorzy, jeszcze inni umierają.
Bosz! Jeszcze trochę i sama się poryczę.
A Ty myślisz, że stale byłam szczęśliwa? Otóż nie. Tylko, że ja lubię
wyciągać wnioski i nie pakuję się powtórnie w tą samą kałużę. A jeżeli mi
się już jednak zdarzy, to co najwyżej zaklnę szpetnie. Nauczyłam się nie bez
bólu, że jeżeli mnie życie wydutka na strychu ... tfu, wystrychnie na dudka,
to się na życie się nie obrażam, bo to sensu nie ma. Już dawno
przerobiłam, że to w niczym nie pomaga, a wręcz przeciwnie.
> Basia po raz kolejny śmieje się z nieszczęśliwej miłości.
Nie śmieję się, tylko uważam, że miłość wiecznie szczęśliwa jest wyjątkiem.
Na ten temat spłynęło już tyle atramentu co łez. Dlatego jestem zdania, że
to
ryzyko
trzeba wkalkulować na samym początku, jak przy sportach ekstremalnych,
a nie gnać na ślepo, jak ćma do świecy i dziwić się potem, że się sparzyło.
Nikt mi na moje szczęście gwarancji nie
dał i doskonale zdaję sobie sprawę, że pewnego dnia też może się skończyć,
jak wiele innych, cudzych szczęść. Wtedy zostaną mi cudowne wspomnienia i
nimi będę się napawać. Bo przecież było, uczestniczyłam w nim, było moje. A
że minęło? Podobno nic nie trwa wiecznie. Nie odnotowano póki co przypadku,
żeby załamywanie się ponad normę cofnęło ten oczywisty fakt.
> Przeczekać? Jak długo? Basiu odpowiedz? Jak długo można czekać?
Czasami bardzo długo, co wcale nie znaczy, że trzeba się na ten czas
wyłączyć z czynnego życia, owinąć łeb kirem i rozpaczać w nieskończoność.
Niektórzy wręcz twierdzą, że czynne życie nawet skraca ten czas.
> Jak można zapomnieć o kimś, kogo się kocha?
Nie na darmo wymyślono okres żałoby, który jednak się kończy. Pamiętać, to
wcale nie znaczy wiecznie się mazać. Dlatego mówię o przeczekaniu.
Na zakończenie pewna autentyczna historia. Znam dziewczynę, która porzucona,
truła się, a gdy ją odratowano podcięła sobie żyły, też na szczęście na
próżno. Rozpaczała nieprzytomnie. Przez lata wyglądała jak śmierć na
chorągwi. Po latach jednak znów kogoś spotkała. Dzisiaj jest szczęśliwa i
zakochana. Kiedy nieraz wspomnimy dawne dzieje, to jej konkluzja zawsze jest
ta sama : "Boże, jaki człowiek był głupi". A tamta miłość całkiem wyblakła
przy obecnej. Dla mnie to dość pouczające, a dla innych to jak sobie chcą.
Ja też nie jestem ze swoją pierwszą miłością. Wprawdzie nie spazmowałam, ale
lekko nie było. A dzisiaj śmieję się z tamtych miłości. Życie jest ciągłym
oczekiwaniem, z nadzieją i obawą jednocześnie, na to co przyniesie jutro.
Tak to już jest i kwita.
Pozdrawiam Cię Veroniko i w nosie mam Twoje fanaberie, tak jak i
Saulowe.
Buziaki dla wszystkich. A co!!
Bacha. :P
|