Data: 2002-11-14 11:30:11
Temat: Re: Jest sposób by zapomnieć?
Od: "Bacha" <b...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Veronika :
> Nie zamierzam rzucać się na tory z żadnego powodu (przynajmniej na razie
> :-))
> Napisałam o tym podczepiając się do innego wątku.
A ja tu nie robię za clowna. Jeżeli kogoś to bawi przy okazji, to kwestia
jego poczucia humoru.
Jeśli nie, to tak samo. ;P
Już dawno odkryto, że nie da się rozmawiać poważnie z ludźmi pozbawionymi
poczucia humoru.
> > TrenR ma raczej właściwe podejście do życia. Na ogół nie zieje i się nie
> > maże.
>
> TrenR ma podobne podejście do Ciebie. Trochę mu się dziwię, bo niedawno
> chwalił się dyplomem psychologa. Psychologia to nie kabaret.
Całe życie to kabaret. Wystarczy się dobrze rozejrzeć. A pogoda ducha tylko
pomóc mu może. Tak to już jest, że się często udziela. Zauważ ile ma
odpowiedzi na swoje kpiące posty.
> W takim razie biedna jesteś. Nie potrafisz kochać, skoro szpetne
> przekleństwo wystarcza Ci do wyleczenia się z cierpienia.
Ale przeginasz. Jak nie w jedną, to w drugą. Nawet jeżeli nie wystarcza, to
na pewno trochę pomaga. Złość może i piękności szkodzi, ale umiarkowana
wyzwala energię i nie pozwala się rozklejać. To tylko nadmierna wiedzie do
zachowań regresywnych, które niczemu nie służą.
> No jasne, rozumiem więc że mam zakładać, że wcześniej czy później każdy
> związek rozwali się. W takim razie po cholerę wiązać się z kimś? Można od
> razu położyć się umrzeć. Problemy z głowy.
Przecie są wyjątki, jak napisałam. Czytasz tylko to, co chcesz.
Ano po to, aby rzeczy doświadczyć, a nie tylko znać z opowieści. A nuż
wyjątek się trafi.
Od leżenia to najpierw będą odleżyny. Też problem. Psują karnację. ;P
> Tak, oczywiście. Nie będę się powtarzać. Już napisałam również w innym
> wątku, że to nie jest takie proste jak Ci się Basiu wydaje.
Przecie nie twierdzę, że proste.
Proste to jest akurat umartwianie się. Zero wysiłku, samo leci. ;P
> Takie historie to opowiada sąsiadka sąsiadce.
Pewnie dlatego, że są autentyczne.
> Pewnie to nie była miłość.
> Raczej dziecinada i szantaż: "Ponieważ mnie nie kochasz to ja się zabiję".
Dla postronnego obserwatora może i tak, ale na pewno nie dla
zainteresowanej.
To też psychologia. Wiele naszych odczuć dla innych może być głupotą, bo
patrzą trzeźwo bez zaangażowania i zaślepienia.
> Miłość pozwala odejść tej drugiej osobie. Miłość.
Na taką miłość to akurat stać niewielu. Wcale zresztą nie znaczy, że ich to
nie boli.
> > Pozdrawiam Cię Veroniko i w nosie mam Twoje fanaberie, tak jak i
> > Saulowe.
>
> Mam nadzieję, że Twój nosek na tym nie ucierpi ;-)
Spokojna głowa. Przywykłam. Kontrowersyjna jestem. ;)
Pozdrówka. Bacha.
|