Data: 2011-09-07 21:51:24
Temat: Re: Kary cielesne
Od: b...@o...pl
Pokaż wszystkie nagłówki
On 7 Wrz, 18:19, "Iwon\(K\)a" <i...@p...onet.pl> wrote:
> <b...@o...pl> wrote in message
>
> news:ef46d69b-9d7b-44f0-9638-6ebf442c8ddc@e9g2000yqb
.googlegroups.com...
>
> > On 7 Wrz, 15:15, "Iwon\(K\)a" <i...@p...onet.pl> wrote:
> >> <b...@o...pl> wrote in message
>
> >>news:621f7afa-ea68-48a5-b2c1-d400d1484b18@b10g2000
vbz.googlegroups.com...
>
> >> > Mo esz napisa , dlaczego tak uwa asz?
>
> >> - opisujesz sytuacje, gdzie maz bije zone- pietro wyzej. I twierdzisz, ze
> >> pierze ja tylko po tylku.
> >> Macie szklany sufit??
>
> > Nie mamy szklanego sufitu, ale raczej do atwo odr ni d wi kowo
> > sytuacj , w kt rej jest szarpanina, wyzwiska, itd. od klasycznego
> > lania.
>
> ......omg
>
>
>
> >> - uwazacie oboje z zona, ze zona pietro wyzej nie jest bez winy- tym
> >> samym
> >> oboje jestescie zwolennikami
> >> przemocy (co zreszta sam opisujesz- zona zachowuje sie jak wariatka, i
> >> czlowiek niepoczytalny, Ty tak samo)
>
> > Przede wszystkim, z tego e uwa amy, e ona pi tro wy ej nie jest bez
> > winy nie wynika
> > nijak, e jeste my zwolennikami przemocy. Uwa am, e le zrobi a
> > upijaj c si i przychodz c
> > do domu p no wieczorem w takim stanie. To, czy jej si oberwa o za
> > to, czy nie, nie ma tu nic
> > do rzeczy, zrobi a le i ju .
> > Czy uwa asz, e gdyby Tw j m przychodzi do domu z kilkoma promilami
> > alkoholu we krwi,
> > to by oby wszystko w porz dku?
> > Po drugie nie m wimy tu o przemocy, tylko o kilku klapsach w cztery
> > litery.
>
> (...)> e zas u y a na kar , to nie ulega w tpliwo ci. Warto si natomiast
>
> > zastanowi , czy
> > zamiast ucieka si do klaps w, nie m g jej ukara w inny spsos b.
> > Nie. Gdyby si nad ni zn ca , to by by to argument do interwencji.
> > Ale od kilku
> > klaps w w cztery litery, ani nie stanie si jej trwa a fizyczna
> > krzywda, ani
> > adnej traumy mie nie b dzie.
>
> (.......)
>
> wiesz co, mysle ze jestes stukniety skoro nie umiesz rozroznic zlego/od
> dobrego,.
> Taki zdroworoszsadkowa ocena sytuacji normalnie myslacego, emocjonalnie
> dorobionego
> czlowieka. Brakuje Ci tych cech. To co napisales o tym swiadczy. Masz
> patologiczne spojrzenie
> na czlowieka, na stosunki miedzyludzkie, na system nagrody/kary i na
> podjescie do partnera i ludzi
> Cie otaczajacych.
No właśnie, jeżeli chodzi o podeście do partnera, związki partnerskie.
Nie uważam za dobrą sytuacji, w której kobieta ma siedzieć cicho, jak
mysz pod miotłą, tak jak to jest np. w kulturze islamskiej (a
przynajmniej zdaje mi się, że tak jest). Z drugiej jednak strony
zrozumiałym i biologicznym uzasadnionym jest, że kobieta szuka
mężczyzny, na którego silnym ramieniu będzie się mogła oprzeć i
polegać. Uważam, że kobieta powinna mieć dużą swobodę w małżeństwie,
ale same kobiety (w większości) przyznają, że wolą faceta, który
potrafi postawić na swoim, mówiąc metaforycznie uderzyć pięścią w
stół. Jasnym jest, że kobieta wybierając faceta robi to z myślą, żeby
on się nią opiekował, troszczył o nią, podejmował w pewnych sytuacjach
za nich oboje decyzje, zachowywał zimną krew itd., zaś facet
wybierając kobietę robi to po to, by mógł się o nią troszczyć,
opiekować o nią itd. Właściwie samo to wyklucza możliwość istnienia
związku całkowicie opartego na zasadzie partnerstwa. Jeżeli idziemy
przez przejście, ja idę w jedną stronę, żona ciągnie w drugą, to nie
czekam aż nas rozjadą, tylko silniej pociągam za rękę, zabieram na
chodnik i tam dopiero tłumaczymy sobie, gdzie chcemy iść. Facet,
decydując się na związek z kobietą, bierze też na siebie za nią i za
nich odpowiedzialność. To przede wszystkim on jest odpowiedzialny za
zapewnienie rodzinie bezpieczeństwa, wyżywienia i dachu nad głową.
Również on jest odpowiedzialny za przywrócenie stabilizacji w związku,
jeżeli coś zaczyna się psuć.
Stąd należy zdawać sobie sprawę, że nazwa "związek partnerski" jest w
pewnej mierze umowna. Mąż jako odpowiedzialny za żonę, stoi nieco
wyżej w hierarchii i czasami w wyjątkowych sytuacjach, ma prawo
skarcić żonę. Sam zaś, jako taki, nie powinien w żadnym wypadku dawać
żonie powodu do wzburzenia (nie mówię tu o normalnych sprzeczkach,
które zdarzają się w każdym małżeństwie), gdyż ona na nim przede
wszystkim się opiera, jemu ufa i on wiążąc się z nią zobowiązał się do
takiej właśnie postawy.
> Przydalaby Ci sie ocena psychologa, bo moze pare terapii i na czlowieka bys
> wyszedl, albo i nie...
Jak mówiłem chodzimy z żoną na terapię, niezależnie od tego, czy
wierzysz w to, czy
nie.
> Ja nie czuje sie na silach rozmowy z patologia, bo nie mam do tego
> instrumentow,
Nie wiem, czemu zwracasz się do mnie w ten sposób.
>a przekonywanie
> i argumentacja to w Twoim przypadku bedzie tylko strata czasu dla mnie.
Akurat część Twoich argumentów/sugestii jest dosyć ciekawa i chętnie
je
przeczytałem, ale czasami brak jest wewnętrznej logiki w Twoich
wywodach
(chyba jest to wynik emocji)
> Jedyne co jest dobre w tej sytuacji, to wasza decyzja o nieposiadaniu
> dzieci.
Jestem człowiekiem odpowiedzialnym i jeżeli wiem, że nie nadaję się do
tego, by posiadać dzieci, to nie podejmuję decyzji o ich posiadaniu.
|