Data: 2009-05-24 18:37:10
Temat: Re: Kary dla wątpiących w wiernośćżon (w Niemczech)
Od: glob <r...@g...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
glob wrote:
> glob wrote:
> > bazyli4 wrote:
> > > U�ytkownik "glob" <r...@g...com> napisa� w wiadomo�ci
> > > news:c47adab7-4ea2-45d6-982e-99a8f2375709@l28g2000vb
a.googlegroups.com...
> > >
> > >
> > > > No to gadajmy Po twojemu =ziemniak, s�o�ce, gruszka ,marchewka it'd
> > > > =nadal nie dostrzegasz bzdury jakie wypisujesz . O wolnej woli to
> > > > poj�cia te� zadnego nie masz ,to co ty tu proponujesz to
> > > > wiara ,wiara ,wiara .
> > >
> > > Jak poczytasz cokolwiek na jakikolwiek temat, na jaki siďż˝ wypowiadasz to
> > > pogadamy. Sorry, mia�em nadziej� na rozs�dn� dyskusj�, ale widz�,
�e wiedzy
> > > Ci za bardzo brakuje... mo�e za kilka lat. EOT z mojej strony
> > >
> > >
> > > Pzdr
> > > Paweďż˝
> >
> >
> >
> > brakuje ci tylko 200 lat wiedzy,więc o czym chcesz gadać,że krowy
> > robią muuuuuuu
>
>
>
>
>
>
>
>
>
>
> Problem Formy, człowiek jako producent formy, człowiek jako niewolnik
> form, ujęcie Formy Międzyludzkiej, jako nadrzędnej siły stwarzającej,
> człowiek nieautentyczny - o tym zawsze pisałem, tym się przejmowałem,
> to wydobywałem - i, proszę, zastąpcie "formę" "strukturalizmem", a
> ujrzycie mnie w centrum dzisiejszej francuskiej problematyki
> intelektualnej. Wszak w Ferdydurce, w Kosmosie, nie o co innego
> chodzi, jak właśnie o tyranię form, o balet struktur. A w Ślubie
> czarno na białym wypisano: "Nie my mówimy słowa, to słowa nas mówią
> ''.
>
> ty byś nawet matury niezdał,a co mówić o filozofii .
Buber, żydowski filozof, wcale nieźle określił to mówiąc, że
dotychczasowa indywidualistyczna filozofia już się wykończyła i że
największym rozczarowaniem, jakie oczekuje ludzkość w najbliższej
przyszłości, będzie bankructwo filozofii kolektywnej, która ujmując
jednostkę jako funkcję masy, poddaje ją w rzeczywistości abstrakcjom
takim jak klasa społeczna, państwo, naród, rasa; a dopiero na trupach
tych światopoglądów urodzi się trzecie widzenie człowieka: człowiek w
związku z drugim, konkretnym człowiekiem, ja w związku z tobą i z
nim...
Człowiek poprzez człowieka. Człowiek względem człowieka. Człowiek
stwarzany człowiekiem. Człowiek spotęgowany człowiekiem. Czy to moje
złudzenie, że widzę w tym utajoną nową rzeczywistość? A przecież,
rozważając te nieporozumienia, które wyrastają obecnie pomiędzy nami a
Zachodem, zawsze natykam się na tego "drugiego człowieka"
podniesionego do kategorii potęgi stwarzającej. Można to zawrzeć w
dwudziestu rozmaitych definicjach, wypowiedzieć na sto pięćdziesiąt
sposobów, lecz pozostanie faktem że nam, synom Wschodu, zaczyna
topnieć w rękach problem indywidualnego sumienia, którym tuczy się
jeszcze połowa literatury francuskiej, a Lady Macbeth i Dostojewski
stają się niewiarygodni... że co najmniej połowa tekstów rozmaitych
Mauriaków wydaje się nam na księżycu napisana, a w głosach Camusa,
Sartre'a, Gide'a, Valery'ego, Eliota, Huxleya wyczuwamy niestrawne
luksusy, pozostałości z czasów, które dla nas się skończyły. A te
różnice stają się w praktyce tak wyraźne, że ja, na przykład (i mówię
to bez najmniejszej przesady) nie jestem w ogóle w stanie rozmawiać o
sztuce z artystami - gdyż Zachód, wierny dotąd swym absolutnym
wartościom, jeszcze wierzy w sztukę i w rozkosze, jakich ona nam
przysparza, dla mnie zaś rozkosz ta jest narzucona, ona rodzi się
między nami - i tam gdzie oni widzą człowieka klęczącego przed muzyką
Bacha, ja widzę ludzi, którzy wzajemnie zmuszają się do uklęknięcia i
do zachwytu, rozkoszy, podziwu. Więc takie widzenie sztuki musi odbić
się na całym moim z nią obcowaniu i ja inaczej słucham koncertu,
inaczej podziwiam wielkich mistrzów, inaczej oceniam poezję.
I tak jest ze wszystkim. Jeżeli to nasze odczuwanie nie wydostało się
jeszcze z nas z dostateczną siłą, to ponieważ jesteśmy niewolnikami
odziedziczonego języka; lecz coraz silniej przez szczeliny formy
przenika ono na powierzchnię. Co narodzi się, co mogłoby narodzić się
w Polsce i w duszach ludzi zrujnowanych i zbrutalizowanych, gdy
pewnego dnia zniknie i ten nowy porządek, który zdławił stary, i
nastąpi Nic? Oto obraz: dostojna budowla tysiącletniej cywilizacji
runęła, cicho i pusto, a na gruzach - rój szarych i drobnych istot
ludzkich, które nie mogą jeszcze otrząsnąć się ze zdumienia. Albowiem
runął ich kościół, te ołtarze, te malowidła, witraże, posągi, przed
którymi oni klękali, to sklepienie, które ich chroniło, już zamienione
w gruz i pył, a oni - w całej nagości swojej, obnażeni. Gdzie się
schronić? Co wielbić? Do kogo się modlić? Kogo się lękać? W czym
umieścić źródło natchnienia i siły? Czyż byłoby dziwne gdyby oni w
sobie ujrzeli jedyną siłę stwarzającą i jedyne dostępne im Bóstwo? To
|