Data: 2004-07-01 09:57:19
Temat: Re: Klamca
Od: Hanka Skwarczyńska <anias@[asiowykrzyknik]wasko.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "manea" <m...@o...pl> napisał w wiadomości
news:2920.00000a7c.40e3d8ed@newsgate.onet.pl...
> [...]ja rowniez sie pytalam , dlaczego klamie , przeciez
> to i tak sie wyda. Odpowiedz zwalila mnie z nog: , "dlatego
> zebys sie nie denerwowala", normalnie rece mi opadaly.
Wierzę :( Wbrew pozorom to ma pewien sens - jak się przyzna, to się
wściekniesz od razu, jak nie - dopiero, kiedy kłamstwo się wyda. Parę godzin
świętego spokoju na plusie.
Jeśli to autentyczna mitomania (znaczy zaburzenie psychiczne), to ja się nie
wypowiadam, bo się nie znam. Jeśli natomiast masz do czynienia "tylko" z
utrwalonym szczeniackim nawykiem, to spróbowałabym:
1) nie dawać okazji do kłamstwa (zamiast "czy wrzuciłeś, Grzesiu, list do
skrzynki?" - "daj mi, proszę, to potwierdzenie nadania") - po co się ma
szablon dodatkowo utrwalać;
2) spowodować, żeby konsekwencje kłamstwa były milion razy bardziej
przerażające niż konsekwencje zawalenia czy czego tam kłamstwo dotyczy;
czyli nie ględzisz godzinami[1], że opłaty nie zrobione, że zawalony termin,
że odsetki, że wstyd, że z torbami ;) tylko załatwiasz sprawę krótko i
konkretnie. Za to przyłapanemu na kłamstwie urządzasz kieszonkowy armagedon
(środkami zależnymi od specyfiki lokalnej, byle z głową);
2a) w miarę możliwości spowodować, żeby konsekwencje swojego zawalania,
kręcenia i ściemniania ponosił tylko i wyłącznie zawalacz, krętacz i
ściemniacz. Czyli to on świeci oczami w urzędach, a odsetki lecą z kasy na
jego piwo;
3) jeśli przypadkiem :-/ uda mu się powiedzieć prawdę (a szczególnie, kiedy
stawia go to w trudnej sytuacji) - docenić. Bez nadmiernego cyrku, żeby się
nie czuł manipulowany, ale poważne "dziękuję" byłoby bardzo na miejscu. Dla
człowieka przyzwyczajonego do "ułatwiania" sobie życia stawienie czoła
rzeczywistości jest naprawdę dużym wysiłkiem.
Doradzałabym natomiast umiar w stosowaniu często polecanego środka w postaci
dawania na każdym kroku do zrozumienia, że się delikwentowi nie wierzy. Moim
rodzicom udało się - swoją drogą bez jakichś nadzwyczajnych ku temu
przesłanek - doprowadzić mnie do przekonania, ze skoro _i_ _tak_ mi nie
wierzą, to co za różnica, mogę sobie cyganić, jak mi wygodnie.
[1] O ględzeniu w ogóle: jeśli istotnie chodzi o dziecinny nawyk, to Ty
jesteś ta niedobra, zmuszająca do niewiadomoczego mamusia :-/ W takiej
sytuacji trzeba delikwentowi przede wszystkim uświadomić, że jest dorosły i
jest równorzędnym partnerem. Czyli żadnego wychowywania, rozliczania, kazań
i podobnych mamusiowych technik[2]. Poważna rozmowa z dorosłym człowiekiem,
wspólne ustalenie zasad itp. Może - jeśli to "przypadek rokujący" - niech to
on będzie odpowiedzialny za rachunki, żeby nie było, że Ty mu "każesz" coś
załatwiać.
[2] Wcale nie twierdzę, że takie stosujesz, chcę tylko powiedzieć, że gdyby
przyszło Ci na myśl spróbować, to oprzyj się pokusie. Człowiek traktowany
jak nieodpowiedzialne dziecko zaczyna się zachowywać jak nieodpowiedzialne
dziecko.
Pozdrawiam
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE.
|