Data: 2006-07-18 13:03:17
Temat: Re: Leki - pytanie głównie do pacjentów
Od: Piotr <e...@t...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Powiem, co ja na ten temat myślę i proszę o ewentualny komentarz Kolegów
lekarzy.
Otóż to, że substancja czynna, postać, i co tam jeszcze się zgadza,
niestety w PRAKTYCE KLINICZNEJ nie oznacza, że leki można dowolnie
wymieniać. Dotyczy to przede wszystkim leków, które trzeba stosować
latami, często do końca życia. Dość znany w środowisku lekarskim
(przynajmniej poznańskim) jest przykład trzech leków "na cholesterol".
Wszystkie zawierają "to samo". Z praktyki wynika, że jeden jest dobry
(niestety istotnie droższy), drugi też (tańszy), a od trzeciego lekarze
na ogół trzymają się z daleka (choć kosztuje mniej więcej tyle, co ten
drugi).
Wszystkim, którzy się oburzają, na wypisywanie drogich leków zawsze
mówię: Sprawdźcie, czym lekarze leczą swoje rodziny.
Z w/w powodu (i kilku innych) pomysł pisania na receptach nazw
międzynarodowych i dowolnego wybierania preparatu spośród "równoważnych"
jest moim zdaniem chybiony.
Leki drogie (oryginalne) są drogie, bo producent musiał sfinansować ich
stworzenie, badania kliniczne, marketing itd. Leki generyczne (tańsze)
zawierają tę samą substancję w tabletce/kapsułce/czymkolwiek, ich
producenci nie musieli ponosić w/w kosztów, ale też, to NIE TEN LEK
został poddany tak intensywnym badaniom. Trzeba pamiętać, że tabletka
nie składa się wyłącznie z substancji czynnej, a cała reszta jej
zawartości też ma znaczenie. Znaczenie trudne do merytorycznego
dyskutowania, ale niewątpliwie uchwytne w praktyce.
Krótko mówiąc, moim zdaniem, w przypadku niektórych leków krótko
stosowanych, można się MNIEJ przejmować tym, który z odpowiedników się
przepisuje. Przepisując lek na całe życie, w szczególności dla młodej
osoby, ja osobiście preferuję leki oryginalne, a jeśli nie, to
przynajmniej te generyki, które mają po prostu "dobrą opinię".
Co do relacji z przedstawicielami farmaceutycznymi...
Tyle się na nich psów wiesza, a prawda jest (również) taka, że gdyby nie
oni, to np. w "mojej" przychodni nie byłoby Holtera, odmalowanych ścian,
okresowych akcji darmowego badania prostaty, czy spirometrii. Nie byłoby
darmowych próbek leków, które czasem potrafią "uratować życie"
biedniejszemu pacjentowi. Lekarz nie wiedziałby, że w tej jednej aptece
w mieście od dziś przez dwa tygodnie pacjent może kupić lek X taniej.
Nie byłoby też "wycieczek", na których ja osobiście jeszcze nigdy nie
byłem. Znam lekarzy, którzy byli, dobrze się bawili, trochę przy okazji
nauczyli, a potem wrócili, żeby ze zdwojoną siłą, jeszcze większym
poświęceniem i za ciągle tak samo marne pieniądze walczyć o Pacjenta.
Niejeden przedstawiciel wchodząc do dyżurki lekarskiej słyszy: "Ok,
POSTARAMY SIĘ przepisywać odpowiednik X, zamiast odpowiednika
A,B,C,D,E...przez najbliższe dwa miesiące, ale niech Pan spojrzy
tutaj..., te ciśnieniomierze już się rozlatują." Na miejscu
ciśnieniomierza bywają inne rzeczy, np. ekspres do kawy, albo aktualne
spisy leków. Naganne moralnie? Jeśli dla danego pacjenta odpowiednik X
z jakiegoś powodu niekorzystny, to i tak dostanie odpowiednik A,B,C...
Pozdrawiam
Piotr
|