Data: 2001-05-18 14:12:30
Temat: Re: Lema wizja Internetu
Od: "Grzegorz Chojnacki" <g...@p...com.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
>
> Dochodzą kwestie czysto techniczne. Poszczególne
> adresy w Internecie składają się z bezsensownego
> sznureczka liter i cyfr.
>
> [prawda, ale jest serwis taki jak DNS ktore te "bezsensowne" adresy
> transuluje na nazwy zapamietywalne dla ludzi i nie stanowi to zadnego
> problemu]
>
I co z tego, że jest DNS ? Jaki sens ma dla przecietnego amerykanina adres
np. www.pb.pl ?
> Póki chodzi o kilka tysięcy
> adresów - zmieszczą się w książce. Dziś jednak mówi
> się o czterdziestu milionach - to już nawet nie
> encyklopedia, ale cała biblioteka. Dawno temu
>
> [zwracam uwage ze kilka tysiecy adresow IP w Inecie to bylo moze w
> latach 70-tych. Mniejsza jednak z tym.
Nie rozumiem dlaczego się czepiasz - przecież napisał wyraźnie "Dziś jednak
mówi
się o czterdziestu milionach " wiec twoja uwaga jest bezsensowna.
> Poniewaz protokol IPv4 supportuje adres 42 bitowy to daje to ok. 4
> miliardy roznych adresow IP. A jest juz w uzyciu protokol IPv6 w
> ktorym adresy sa 128 bitowe i ja przynajmniej nie podejmuje sie
> policzyc jaka to bedzie ilosc kombinacji. Wiec brak tychze nam nie
> grozi; no chyba ze Lem mowi tutaj o jakichs innych adresach.]
Właśnie przewidywany w przyszłości brak adresów był powodem pracy nad
rozwiązaniem tego problemu. Nie zmienia to faktu że problem jakis tam
był\jest. Wiec znowu - czego sie czepiasz ?
>
> wymyśliłem w Wizji lokalnej drogistów, którzy
> mierzyli informacyjną drogę, jaką trzeba przemierzyć,
> by się na przykład dowiedzieć, gdzie ktoś dokonał
> jakiegoś doświadczenia czy napisał książkę. Jak przed
> wielkimi tamami, które wodę spiętrzają dla
> elektrowni, umieszcza się filtry chroniące przed
> zamuleniem, tak i Internet powinien się bronić przed
> informacyjną powodzią. A twierdzenie, jakoby Internet
>
> [iformacyjna powodz? Zdaje sie ze Lemowi nie przyszlo do glowy jak
> latwo mozna wyszukac w komputerze dowolne dane.
Nieprawda - łatwo to można wyszukać gołe baby i to nie zawsze a jak
człowiekowi chodzi o jakąś rzetelną informacje to już są problemy. Co z
tego, że jest dziesiątki wyszukiwarek jak po wpisaniu tematu wychodzi ci
jleś tam milionów i co, dalsze wyszukiwanie, segregowanie itd. Wiem że w
końcu się doszukasz zwłaszcza jak jesteś anglojęzyczny. Zależy to też od
stopnia otrzaskania z internetem i poznania różnych sposobów wyszukiwania
itd.
> Chyba nie mial do
> czynienia nigdy za bazami danych
Owszem nie miał bo nie jest informatykiem tylko zaledwie światowej sławy
pisarzem, felietonistą i esejowcem, lekarzem itd.
> skoro przeraza go sama mozliwosc
> zgromadzenia ogromnej informacji i problemow dostepu do niej. To nie
> ksiazki ktore trzeba z mozolem odnalezc na polce a potem kartkowac]
>
Nie zauwazyłem żeby go to przerażało po prostu sygnalizuje problem a jesli
uważasz że problemu nie ma to popatrz na to co sie dzieje w ZUS -ie czy jak
przebiegało budowanie PESELA.
> mógł zastąpić księgarnie, biblioteki, książki po
> prostu - brzmi fatalnie. Trochę tak, jakby ktoś się
> zdalnie żenił, mając partnerkę na drugim końcu
> świata. Książka nie jest tylko przedmiotem - chce się
> ją wziąć do ręki, przekartkować, ot, jak ja z
> przedwojennym wydaniem Ogniem i mieczem teraz czynię.
>
> [No coz, ksiazka w postaci elektronicznej ma te zalete w porownaniu do
> normalnej ze nie tylko ma obrazki ale moze tez zawierac dzwiek i
> filmy. Ja osobiscie preferuje encyklopedie multimedialna a nie
> tradycyjna ze wzgledu na szybszy dostep i wieksze bogactwo materialu
> Oczywiscie ksiazka tradycyjna jest caly czas znacnzie tansza i
> bardziej przenosna - ale to kwestia tylko rozwiazan technicznych. Bo
> czymze w koncu ksiazka jest? informacja. sposob przedstawienia tejze
> informacji to sprawa drugorzedna].
Informacja w postaci elektronicznej ma wiele zalet podobnie jak w postaci
książek. Ani radio nie zastąpiło książek, ani telewizja nie zastąpiła redia,
ani internet nie zastąpi telewizji.
> Internet obecnie ogranicza się do
> języka angielskiego i tym samym
> (ponadto) do łacińskiego alfabetu.
> Taki "technogenny imperializm
> angielski" łączności w Internecie
> może mieć w niedalekiej przyszłości
> reperkusje jako negatywną reakcję
> na "wciskanie" angielskiego "na siłę".
>
> To jest ewidentna bzdura. Bo do jezyka angielskiego nie ogranicza sie.
> Ba, jest oprogramowanie na servery i na maszyny klienckie
> zlokalizowane w jezyku japonskim, francuskim,
> niemieckim...obojezycznych sajtow tez jest od groma.
To nie jest bzdura tylko prawda. Ani teraz ani za 10 lat ani za 50 nie
bedzie w naszym jezyku tego co bedzie dostepne po angielsku a lokalizacje
choć ich coraz wiecej to tylko kropla w morzu potrzeb.To sie nazywa
hegemonia, polityczna, ekonomiczna a jeżeli chodzi o język - kulturowa.
>
> Na podstawie powyzszego stwierdzam, ze Lem jednak nie bardzo rozumie
> co to wszystko jest ten "Internet" jesli pisze takie rzeczy...
Na podstawie powyższego stwierdzam, że nie masz zielonego pojęcia o tym co
Lem wie a czego nie.
Lem jest człowiekiem o sławie międzynarodowej. Większym uznaniem cieszy się
nawet u naszych zachodnich sąsiadów niż u nas. W swoim prawie 80 - letnim
życiu sprzedał na całym świecie ponad 30 milionów książek tłumaczonych na
chyba 37 języków. Nie wiem ile masz lat ale bardzo prawdopodobne, że Lem
znany był już jak razem po drabinie na nocnik wchodziliśmy. W swoich
książkach opisywał rzeczy nad którymi teraz na poważnie pracują nałkowcy.
Po co był ten post ? Aby pokazać że Lem jest nieukiem ? Wydaje mi się, że z
twoich cytatów to wcale nie wynika - nie zauważyłem żeby pisał jakieś rzeczy
niezgodne z prawdą. Choć faktycznie może nie wiedzieć co to jest dajmy na to
smtp, ruter czy nawet www to co z tego ? Czy to znaczy że nie bardzo rozumie
co to wszystko jest ten "Internet" ?
Szanuje Lema nie tylko dlatego że lubiłem jego sf ale również z powodu tego
co publikuje obecnie. Radze każdemu żeby sobie poczytał bo to naprawdę mądry
człowiek.
> Nina Mazur Miller
> n...@p...ninka.net
Wcale Cię nie pozdrawiam !
Greg
|