Data: 2010-03-27 00:57:44
Temat: Re: "MOMENT PRAWDY" - czy ktoś oglądał w czwartek ten program?
Od: darr_d1 <d...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 26 Mar, 23:21, Marchewka <s...@g...pl> wrote:
> Mam wrazenie, ze sie zakotwiczyles na stwierdzeniu, ze "to sa rodzice i
> nie mozna im zyczyc smierci". Napisalam Ci wczesniej, ze sa sytuacje,
> ktore potwierdzja, ze jednak mozna.
>
Ale po części tak właśnie jest. Najgorszemu wrogowi nie życzy się
śmierci - tym bardziej właśnie rodzicom.
> > To jest jakby juz trochę
> > inna bajka. Tyle że mnie - i myślę, że nie tylko mnie - wychowywano w
> > głębokim przekonaniu, że rodzicom zawsze należy się szacunek od
> > dziecka.
>
> OK, Ciebie tak wychowano. Czy to ma automatycznie oznaczac, ze innych
> tez tak wychowano i ze wszyscy rodzice z zalozenia musza byc przez
> dzieci szanowani?
> Nie musisz odpowiadac, oczywiscie.
Widzisz, rodzic a "rodzic" - to jest różnica. Jak już wcześniej
wspomniałem, daleki jestem od oceniania tamtej dziewczyny za jej myśli
względem swoich własnych rodziców. Tym bardziej, że nie musiały być
one wcale szczere - o czym pisał glob. Mogły wynikać właśnie z jakiejś
nadziei czy chęci porozumienia się nawzajem. Takie złorzeczenie wbrew
sobie, w chwili słabości czy też w przypływie złości. Raz jeszcze
jednak powtórzę - przy założeniu, że dana jednostka (rodzina) nie jest
patologiczna, skrzywiona, etc. Rodzice dali ŻYCIE. Dali bo
teoretycznie musieli, mogli też jednak usunąć ciążę. Bo mogli (gdyby
bardzo chcieli), jednak nie usunęli. Dali więc życie, wychowali
dziecko (tak jak potrafili), wykarmili, wykształcili - i co? Teraz
dzieciak (już dorosły) im złorzeczy, śmierci życzy, po sądach ciąga,
obwinia o coś. Uważasz, że to jest w porządku? Moim zdaniem nie do
końca.
Mam w swoim własnym, prywatnym życiu możliwość porównania dwóch
różnych modeli wychowania dzieci. Nie wiem czy jest to tak do końca
dobre, i nie chodzi mi też o to żeby dodawać sobie zasług czy
idealizować siebie jako rodzica. Bo też nim jestem, choć w sumie od
niedawna, bo od kilku lat dopiero - nasze dziecko (moje i żony)
wkrótce pójdzie do przedszkola. Jednak szwagrostwo ma rówieśnika w tym
samym wieku. I teraz tak - my naszą małą wychowujemy na zasadach
niemal partnerskich, na bardzo dużo ma pozwolone (choć oczywiście w
granicach zdrowego rozsądku - wie co jej wolno, a czego nie). Może
swobodnie wyrażać swoje myśli, mówić wprost co jest na rzeczy i nigdy
jej nie karcimy za to, że coś tam "pierdyknie". Jeżeli dostanie za coś
karę tłumaczymy jej później, na spokojnie, za co i dlaczego, co
zrobiła źle i z czym to się wiąże. Szwagrostwo natomiast wychowuje
swoje dziecko krótko - kara, bo tak ma być, i nie ma dyskusji. Nigdy
nie tłumaczą za co i dlaczego. Tak naprawdę dopiero czas pokaże, który
model wychowania był lepszy. Na dzień dzisiejszy efekt jest taki, że
nasza mała jest rezolutna, pewna siebie, czasem bywa wręcz władcza.
Jej kuzyn natomiast jakby przygaszony trochę, łatwo pozwala jej się
zdominować i niemal wejść sobie na głowę.
W obu tych przypadkach nie uważam i nie wyobrażam sobie, żeby któreś z
tych dzieci mogło nam kiedyś, w przyszłości złorzeczyć. Pomimo, że
przynajmniej jedno z nas popełnia bądź popełni (prawdopodobnie) w
przyszłości takie czy inne błędy wychowawcze. Każdy, bądź prawie każdy
rodzic (z pominięciem degeneratów i im podobnych) chce dla swojego
dziecka jak najlepiej. Nie zawsze to wychodzi tak jak by się chciało,
dla mnie jednak rodzice są i powinni być dla swoich dzieci jednostką
nadrzędną, stanowić wręcz świętość. Ciąganie natomiast swoich rodziców
przez dorosłe dzieci po sądach, za błędy wychowawcze czy jakieś tam
(niezamierzone) niedopatrzenia jest dla mnie trochę chore.
Pozdrawiam,
darr_d1
|