Data: 2007-01-30 11:32:45
Temat: Re: Ma ktośmoże Adipex?
Od: Marcin 'Cooler' Kuliński <m...@p...gazeta.blah>
Pokaż wszystkie nagłówki
jangr pisze:
> Jakie zapotrzebowanie na jakie kalorie? Czasami oglądam filmy przyrodnicze
> a z nich można wiele się nauczyć i wiele zrozumieć.
> Drapieżnik, np. tygrys upoluje kozicę, najada się do syta, aż zaspokoi głód
> i odchodzi, resztę zostawiając. Po nim zjawiają się inne zwierzęta, hieny,
> sępy, itp. i one przejmują "stół".
> Sam tygrys po posiłku kładzie się w cieniu i przysypia.
> Czy tygrys liczy kalorie? Czy może żre, aż będzie gruby jak bania?
> My, optymalni jemy jak te tygrysy.
> Cała tajemnica tkwi w tym - "co" a nie - "ile".
> Odwracając proporcje BTW, na takie, jakie powinny być, jemy do syta,
> ile dusza zapragnie. A jak się najemy, odchodzimy od stołu.
I tak w kolo macieju. Co z tego, ze taka jest TEORIA, skoro PRAKTYKA
pokazuje cos zupelnie przeciwnego? Jeden z najbardziej ortodoksyjnych
optymalnych, niejaki Morgano, cyklicznie stosuje... diete kopenhaska.
Ciekawe dlaczego? Dla zabawy? Czy moze jednak dlatego, ze w teorii mialo
byc tak pieknie, mialo nie dac sie utyc, ale jednak sie utylo, bo sie
jadlo "do syta", a tylkiem sie nie ruszalo? A Leszek Serdynski, jeden z
najaktywniejszych propagatorow DO w sieci, ktory wyhodowal sobie piekna
"oponke" i nadwage, siedzac za kolkiem? Opowiadacie bajki i pewnie ktos
sie na to lapie, ale prawda jest taka, ze zawsze trzeba sie pilnowac, bo
smak i przyzwyczajenie moze czlowieka bardzo latwo zwiesc. Powolujesz
sie na dzikie drapiezniki, ale jakby nie zauwazasz, ze u nich kwestia
dokladnej, instynktownej kalkulacji bilansu kalorycznego to sprawa zycia
i smierci: jesli taki pogoni za zdobycza troche dluzej i jej nie zlapie,
to na nastepna pogon juz nie bedzie mial energii, a nikt sie jedzeniem z
nim nie podzieli. Kiedy niby czlowiek wspolczesny mialby nauczyc sie
takiego instynktownego szacowania bilansu kalorii? Gdzie widzisz takie
zaleznosci, jakie wystepuja w dzikiej przyrodzie, gdzie zdobycie pokarmu
wymaga wysilku i wytrwalosci, wszystkie czynnosci sa temu
podporzadkowane, w okresach miedzy polowaniami oszczedza sie energie, a
przezywaja jedynie ci, ktorzy insynktownie wiedza, kiedy warto zaczac
polowanie, kiedy trzeba z niego zrezygnowac i ile zjesc z tego, co sie
upolowalo? Pieknie jest rozprawiac o lwach i tygrysach, ale dla
dzisiejszego czlowieka, chocby i optymalnego, kompletnie nic z tego nie
wynika.
>>Takoz czas ten (a w zasadzie jego frakcja jeno, bo przeciez najpierw bylo
>>rolnictwo, a dopiero potem chow zwierzat rzeznych) jest niewystarczajacy
>>do tego, by czlowiek przystosowal sie do zjadania duzych ilosci tluszczow
>>nasyconych, prawda? Bo przeciez zdajesz sobie sprawe z tego, ze dzikie
>>zwierzeta, na jakie czlowiek kiedys polowal, mialy po pierwsze duzo mniej
>>tluszczu, niz dzisiejsza, wypasana Bog wie jak intensywnie, swinka, a po
>>drugie byl to tluszcz o zupelnie innych proporcjach, jesli chodzi o kwasy
>>nasycone i nienasycone oraz poszczegolne frakcje tych ostatnich (omega3,
>>omega6 na ten przyklad). I co teraz?
>
> Niektóre dzikie zwierzęta są tłuste (np. dzika świnia z dorzecza Amazonki),
> a tak w ogóle ludzie żywili się głównie drobnymi zwierzętami, robakami i
> owadami, a te są tłuste dużo bardziej, niż tzw. dziczyzna.
No jaka szkoda, ze Kwasniewski nie poleca w swoich ksiazkach robakow i
owadow...
|