Data: 2004-11-12 10:49:04
Temat: Re: Małżeństwo ortodoksyjnej katoliczki i wrednego ateisty...
Od: "Duch" <a...@p...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik " Pyzol" <p...@g...SKASUJ-TO.pl> napisał w wiadomości
news:cn1vmq$hrg$1@inews.gazeta.pl...
> Vetch <v...@v...magot.pl> napisał(a):
Mam podobne wrazenie...
> Piszesz,ze dla niej stales sie wierzacy. To nie jest tak, stary. Uzyles
> panaboga, aby zdobyc kobiete. Ona zas, od razu przedstawiala sprawe
jasno,
> ale nie umiala dostrzec iluzyjnosci twojej "wiary".
Dokladnie. Ja bym jeszcze rozwianal jak prawdopodobnie bylo.
Rozwijajac to, ze Vetch wybral sobie taka wlasnie dziwczyne:
Bo zycie jest naprawde trudne.
Wiec Vetch -kiedys, zanim nie znal tej dziewczyny- byl prawdopodobnie
szukajacy
czegos w zyciu (tez dziewczyny), spotkal ciepłą dziewczyne -wlasnie tą
religijna-
ktora dala mu pewne (mocne?) oparcie i dala takie cieplo rodzinne.
Vetch prawdopodobnie byl wtedy takim nihilistą/ateistą, a taka postawa
ateistyczna
-z jednej strony niby bardziej realna- z drugiej jest depresyjna.
Czuje sie taki "ciagly bezsens".
I dlatego Vetch - wybrales wlasnie taka dziewczyne.
Bo nie widze innej mozliwosci. Chciales tego co ona dawala.
Moze łudzieles sie ze to Ci da "wieczny spokoj"?
Bo nie widze innego wytlumaczenia...
I jak pisze Kaska - teraz tamto Ci juz przeszkadza a nie wiesz co zrobic....
Tu mam pewien trop: moze jest tak ze caly czas szukasz. Mialem podobnie -
tylko akurat nie w religijnej materii - ale bardziej ogolnie - "jak zyc?"
Spotykalem i przyklejalem sie roznych autorytetow, a potem odchodzilem
zawiedziony,
nawet jakby troche obrazony. I w koncu zrozumialem - sam musze znalesc jak
zyc i byc doroslym.
Teraz juz nie mam pretensji :)
Mysle Vetch, ze masz podobnie - szukasz sensu, wiec spotykasz sie z innymi
chcac wyciągac
od nich SENS. Ale ICH sens Cie nie zadowala - z prostego powodu - bo nie
jest TWOJ,
to jest ICH sens i Ci nikt go nie da na tacy. Bo musisz go znalesc sam.
Nie kupisz sobie "wiecznego spokoju" w ten sposob, nasladujac slepo innych.
Musisz to znalesc sam.
To ze masz postawe "oni sa falszywi" i rownoczesnie sam jakby nie znajdujesz
sensu -
to dosc popularna forma postawy ateistycznej.
Jak juz napisalem - taka postawa nihilistyczna polega na tym, ze z jednej
strony czlowiek
nie chce wchodzic w "zabobonna religie", z drugiej strony jednak czegos
szuka, ciepla, sensu.
Wiec sie przykleja. Wiec jest namowiony, albo sam sie przykleja na
religijnosc (przez religijnych),
po czym - czujac pewien dysonans - po pewny czasie ucieka odszczekujac
sie asekuracyjnie :) - ze Ci religini sa be-be. To pozwala czuc sie lepiej!
Upewnic sie we wlasnym sensie
na chwile!
Do czasu az egzystencjalny niepokój nie dopadnie znowu :)
Wtedy znowy znajdziesz sobie taka dziewczyny - i - po pewnym czasie -
ona tez będzie "bebe" :)
Kółko się zamyka - a to kółko toczy sie dlatego, bo jestes czlowiekiem i
masz za zadanie na tym padole odkryc sens. Ale musisz sam go znalesc.
Nie mozna zwalac na innych to ze nie znalazles sensu.
Vetch - piszesz rowniez, ze "tyle jest nietolerancji" - to mnie utwierdza ze
powyzszy tekst
moze dobrze oddaje sprawe - tez tak kiedys myslalem,
ale to wlasnie takie sprytne podejscie i zwalanie winy na innych za te ze
nie znalazlo sie sensu.
Teraz sa naprawde bardzo toleranyjne czasy! *bardzo*
Inym slowem: To nie ONI powoduja ze nie nie znajdujesz sensu.
> Podobalo ci sie,ze ona taka byl
> a "pelna milosci". Nie zrozumiales tylko,ze ta milosc to jakby nie tylko
do
> ciebie. To juz sobie pominales. Teraz, kiedy owa milosc jest ci nie na
reke,
> nagle ona stala sie "ortodoksyjna".
Dokladnie! I -sorry za mocne slowa ale moze tak trzeba- chlopiec zobaczyl ze
mamusia nie kocha tylko jego wiec mamusia stala sie BE!
Vetch - nie znaczy ze uwazam ze jestes dziecinny - wrecz przeciwnie.
Tego dylemtu nie kazdy dotyka w zyciu.
> Funkcjonuje w zwiazku z agnostykiem, sama jestem wierzaca, aczkowliek malo
> religijna. Powiedz swojej zonie,ze moj najmilszy, kiedy go spotkalam byl
> zawzietym ateista, dzis juz jest tylko agnostykiem. Nie wiem, czy
> kiedykolwiek stanie sie czlowiekiem wierzacym ufam,ze panbog wie co robi i
> palkami do raju nie zamierzam swego najdrozszego zapedzac. Kiedy chodzilam
do
> kosciola, chodzil razem ze mna, zasady w zyciu mam takie raczej wlasnie
> ortodoksyjnie chrzescijanskie i jakos bez zadnych problemow ( w tym
zakresie)
> jestesmy juz razem 22 lata i malo prawdopodobne, abysmy kiedykolwiek mieli
s
> ie rozstac.
Dokladnie - jesli ludzie chca - moga sie dogadac. U mnie tez tak jest.
Podobnie u mnie. Tez jestem wierzacy a moja z delikatnej anty- stala sie pro
:)
Zreszta - jeszcze bardziej ogolnie bo to wydaje mi sie b. wazne - silne anty
(ateizm)
jest generawany przez dylemat. Z jednej strony czlowiek chce ciepla,
religijnosci
z poczuciem SENSU (tak jak Vetch wybral tą dziewczyne) - z drugiej,
jest odpychanie od tego bo religijnosc -wedlug mnie- to droga dylematow,
ciezkich
wyborow i mozliwosci osmieszenia sie! A postawa "nic wlasciwie nie wiadomo",
jest dobra asekuracja i osoby siedzac mocno w tym - kochaja wskacywac na
pewne podkniecia i "dziwactwa" osob religijnych.
Moim zdanie to duzy blad (ale to temat na inna rozmowe).
I na tej zasadzie moja zona byla anty. I to pozwalalo jej czuc sie wsrod
swoich
i nie dopuszczac pewych praw. Tylko ze niestety oni swoi tworzyli pewne
bagienko.
Bo to byla taka grupa pseud-twardzieli (czyli bajacych sie pewnych uczyc).
A tak naprawde trudno jest byc religijnym, w taki sposob, zeby stac okrakiem
na barykadzie.
Pozdr,
Duch
|