Data: 2004-11-20 19:17:20
Temat: Re: Małżeństwo ortodoksyjnej katoliczki i wrednego ateisty...
Od: "jbaskab" <j...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Amnesiak" <a...@T...interia.pl> napisał w wiadomości
news:cnn2tc$jpf$1@news.onet.pl...
> Użytkownik "jbaskab" <j...@o...pl> napisał
> w wiadomości news:cnmuef$99f$1@nemesis.news.tpi.pl...
>
>>> popada w konflikt z Polityką i - właściwie od czasów
>>> pierwszych jezuitów - KK konsekwentnie realizuje strategię
>>> prymatu Polityki nad Prawdą. :)
>>
>> Od czasów pierwszych jezuitów to trochę się chyba zmieniło:)
>
> To, o czym piszę, akurat nie zmieniło się. :)
A o czym konkretnie piszesz?;)
>
>> A sama materia KK się jednak znacznie polaryzuje.
>
> Nie zrozumiałem. :)
To, że coraz łatwiej odchodzi się z Koscioła. I to, że jest coraz wiecej
grup, które działając w ramach, czy też na rzecz ekumenizmu po prostu nie
mogą sobie pozwolić na ignorancję:)
>
>> A jak to sobie wszystko wyobrażasz?:P
>> Egazminy przy spowiedzi?;)
>
> Choćby publicznie ponawiane deklaracje o ~jałowości
> zewnętrznych praktyk pozbawionych wsparcia ze strony
> rzetelnej wiedzy. Nawet na to hierarchowie KK
> nie potrafią się zdobyć. Nie jest problemem brak
> możliwości. Idzie tu o brak woli.
Wiedzy czy wiary?:)
Praktyk czy modlitwy;)?
No i Hierarchowie? To akurat chyba problem dołu:)
>> A ekskomunika ludzi, którzy wykazują bardzo dużą, ale przy tym bardzo
>> prostą wiarę?;)
>
> Tak! :)
Pewno jeszcze hurtem ;)
>>>A i sama zasada, o której piszesz, jakoś
>>> tak mi się wydaje podszyta koniunkturalizmem. :)
>>
>> A w którym miejscu? Bo ja go nie czuję.
>
> Jeśli za "katolika" uznaje się kogoś, kto figuruje w księgach
> - świadczy to o tym, że KK jest zorientowany na ilość,
> a nie - powiedzmy - inne wartości. :) Znamienne jest,
> że KK przestrzega bardzo starannych procedur przy
> obsadzaniu stanowisk papieża, biskupów, nawet proboszczów,
> a jeśli chodzi o "zwykłych wiernych", to przyjmuje
> "każdego" (skarbonka - brzęk). Mz powinno być odwrotnie. :)
> Jakie ma znaczenie kto jest wikarym? ;) Toż to katolicki sługa!
> Ważne jest kto może zostać zbawiony: ten, kto *poznał*
> Słowo Boże i w nie uwierzył. Przecież głosi to oficjalna nauka
> KK! :)
Po pierwsze: uznanie za katolika nie jest równoznaczne ze zbawieniem i to
doskonale wiesz. W przeciwieństwie do protestantów KK kładzie bardzo duzy
nacisk na "wiara bez uczynków martwa jest", czyli innymi słowy : na niebo
trzeba sobie zasłuzyc. I nie dyskutować mi tu o zasadności ww stwierdzenia;)
Stąd za uznaniem kogoś za katolika nie idzie nic. Poza tym, że _może_ taki
ktoś w pełni uczestniczyć w życiu Koscioła. I jeszcze jednej rzeczy;)
Po drugie: wikary czy proboszcz to czesto powód odejscia. Są
tacy kapłani którzy chyba nie tej własciwej stronie służą:) Pisałam o
katechecie mojej kuzynki. To przykład
wołajacy o pomstę. Ksiadz sobie kompletnie nie radzi z licealistami. Wdaje
sie w przekomarzaki pigułkowo-prezerwatywowe, a dziewczynie, która odchodzi
powoli od chrzescijaństwa w stronę buddyzmu czy raczej róznego rodzaju sekt
(bo się jej podobają tańce, bo jej sie podoba atmosfera, bo wszedzie widzą w
niej starą duszę i medium), klaruje, że grunt to być dobrym człowiekiem!!! A
dziewcze katolicyzm zna jedynie li z lekcji religii (powiedzmy że religii,
bo bardziej one przypominają lekcje z wychowania w rodzinie;) i
coniedzielnych mszy.
Pewno, że grunt to byc dobrym człowiekiem, ale wypadałoby jednak potłumaczyc
trochę co i jak i gdzie.
No i znowu sie wkurzyłam ;)
Aska
PS. Nie opierać mi na tym przykładzie niczego;)
|