Data: 2000-09-03 21:07:37
Temat: Re: Miłość - śmierć
Od: "Marcin Jaruszewicz" <l...@p...mini.pw.edu.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Eva :
> Nie mam na mysli milosci, ktora przechodzi w przyzwyczjenie
> i pozostawanie z soba z powodu braku odwagi by szukac dalej,
> braku perspektyw, lub z poczucia obowiazku .
>
> Nie mam tez na mysli pozostawania razem z powodu wspolnych dzieci
> i wspolnego majatku ani tez bezpiecznego domowego ciepelka.
> Oczywiscie upraszczam, ale celowo.
Slowa sa zawsze uproszczeniem, ale nie mamy nic lepszego.
To co teraz napisalas dzieje sie bardzo czesto. I jest tak dlatego, ze
zabraklo milosci a za duzo bylo pospiechu i, delikatnie mowiac,
nieprzemyslanych decyzji. Swoja droga zyjemy coraz dluzej, ale jednoczesnie
coraz bardziej sie spieszymy. Nie jestem pewien czy czasem "relatywnie"
nasze zycie nie jest krotsze.
>
> Czy wobec tego milosc jako "roztapianie sie w sobie dusz" i prawdziwe
> szczescie jest naprawde mozliwa na dlugo/na zawsze?
> Dlatego napisalam o zaprogramowaniu przez literature/kulture/kosciol.
> Nie wiem tego, nie twierdze, ze tak jest i dlatego rzucilam to pytanie.
>
> Bo jesli nie to - do licha - przeprogramujmy siebie i nasze dzieci
> i przestanmy cierpiec, gdy konczy sie WZAJEMNA fascynacja!
O to MI chodzilo. Wzajemna fasynacja to zdecydowanie nie milosc. Jesli
fascynacja jest bez tego szczegolnego stanu milosci, to musi sie skonczyc.
Dlatego nie powinnismy sie zalamywac (specjalnie nie pisze, ze nie
powinnismy cierpiec), bo to tylko przygotowanie do czegos tak wielkiego jak
milosc. Trzeba kilka razy wyrznac nosem w snieg zanim nauczy sie jezdzic na
nartach. Chyba potrzeba wiecej wyrzniec przed miloscia. Analogia nie jest
zbyt dobra (teraz to pomyslalem), bo milosci sie nie uczy. Celowo napisalem
o przygotowaniu. Mysle, ze ona przychodzi, kiedy powinnismy byc (a moze
"jestesmy") gotowi. I juz zostaje.
> Wierzysz i ja chce w to wierzyc.
> Ale tego chyba nie musimy przyjmowac "na wiare"?
A to niby dlaczego.
Nie wszystko da sie udowodnic i ja sie z tego ciesze. Chcialabys przejsc
przez zycie wedlug algorytmu, zbioru definicji i regul. Nuda i malo tworcze.
Ten temat jest bardzo trudny lub wrecz beznadziejny, bo probujemy
zdefiniowac cos co moim zdaniem nie ma defincji. Jak widac z biegu dyskusji
toczy sie ona w kierunku Boga. Mysle, ze istnieje scisla zaleznosc: jesli
milosc jest abstrakcyjna to Bog tez.
pozdrawiam,
marcin
|