Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.man.poznan.pl!news.man.lodz.pl!lublin.pl!news.onet.pl!not-for-mail
From: "Ania Björk \(sveana\)" <a...@s...com>
Newsgroups: pl.soc.rodzina
Subject: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Date: Wed, 6 Mar 2002 23:48:43 +0100
Organization: news.onet.pl
Lines: 116
Sender: s...@p...onet.pl@h126n2fls33o981.telia.com
Message-ID: <a66671$3oh$1@news.onet.pl>
References: <2...@p...interia.pl> <a65mtj$8ke$1@news.onet.pl>
<a661sj$pom$1@news.onet.pl>
<1...@j...jasien.net>
NNTP-Posting-Host: h126n2fls33o981.telia.com
X-Trace: news.onet.pl 1015454753 3857 213.67.46.126 (6 Mar 2002 22:45:53 GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 6 Mar 2002 22:45:53 GMT
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2600.0000
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2600.0000
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.rodzina:5571
Ukryj nagłówki
>
> Trudno jest skrzywdzić obcego człowieka, a co dopiero kogoś, kto nie
> jest wrogiem, kogo się kochało/myślało, że się kocha, z kim się żyło.
> Sytuacja się zmienia, kiedy to ten drugi człowiek zadał ból jako
> pierwszy...
Subiektywnie tak, obiektywnie waga czynu jest taka sama......
>
> > Czy przysiega i zobowiazanie
> > malzenskie nie
> > oznacza zalozenia sobie pewnego hamulca na ewentualne
> > "zakochanie sie"?
>
> Poniekąd. Nie trzeba być żoną/mężem - wystarczy być w świadomym związku,
> by mieć ten hamulec. Rzecz w tym, że emocje i uczucia często wymykają
> się racjonalnej kontroli. Co nie oznacza oczywiście, że zwrot
> "zakochałam się" usprawiedliwia wszystko. Uważam, że związek (czy po
> prostu związek, czy też potwierdzony przez zawarcie małżeństwa) to
> hamulec na szukanie okazji do zakochiwania się, a nie hamulec na samo
> zakochanie się. Bo to nie do końca da się kontrolować. Jasne, że
> najlepiej i najuczciwiej by było, gdyby ludzie decydowali się na bycie
> razem i "żyli długo i szczęśliwie". Ale czasem tak nie jest, i tak
> naprawdę to... moim zdaniem każdy ma prawo do szczęścia. Cholera - ja
> wiem, że w ten sposób można unieszczęśliwić swojego
> _prawie_byłego_partnera_... Ale co lepsze? Być nieszczęśliwym razem z
> nim? Odebrać szansę i sobie i jemu?
Przeskok do innego gniazda to najczesciej tylko zamiana jednych problemow na
inne, problemow znanych i mozliwych do opracowania na problemy nowe, do
ktorych trzeba sie bedzie ustosunkowac. Dlatego ak glosno myslac uwazam, ze
jest t jednak swego rodzju wygodnictwo i ucieczka, a nie swiadome podejscie
do zycia i partnera. slepota milosci niesie ze soba wiele negatywow. Zwiazki
funkcjonuja na zasadzie dolow i pagorkow, raz jest lepiej, raz cudownie, a
czasem do d..... Potrszebne jest jednak pewne przygotowanie teoretyczne i
wiedza o tej dynamice, aby w okresie dolkow nie brac nog za pas. Ja nie
jestem przekonana o tym, ze szczescie budowane na krzywdzie slodko
smakuje......
Caly czas odnosze sie do postu Edyci, w ktorym nie bylo nic o winie jej
ex'a....
>
> > Najlatwiej jest powiedziec, ze serce to nie sluga.
>
> Aniu, ale tak jest. To ogromne uogólnienie, bo trudno rozpieprzać życie
> sobie, swojej rodzinie i może jeszcze komuś przy każdym szybszym biciu
> serca, ale tak naprawdę emocje da się kontrolować tylko do pewnego
> momentu.
Moze tak, moze nie.... Ale za emocjami nie musza od razu isc czyny i
nieodwolalne decyzje..... Dla mnie takim tabu zawsze byli zonaci/zajeci
panowie. Chcby nie wiem jak mi sie taki podobal, i chocby nie wiem jak on
ciagnal do mnie, zawsze mowilam "stop". Mimo emocji.
>
> > Tylko czy
> > mamy do tego
> > prawo, kiedy sa dzieci, i kiedy nasz partner traktuje zwiazek z
> > odpowiedzialnoscia mu nalezna?
>
> A co zrobić? Co zrobić, jeśli z jednej strony miłość się wypali? Po
> prostu - przecież to się zdarza... I spotyka się kogoś, kogo zaczyna się
> kochać? Zrezygnować z tego? Liczyć na powrót uczucia, które już znikło?
Ja mysle, ze to, co nazywasz wypaleniem uczucia, jest po prostu inna jego
postacia, o ktorej nie pisal Szekspir W "Romeo I Julia". Nie spodziewam sie
milosci romantycznej az do moich ostatnich dni. Moze w tym szalonym wyscigu
za romansem za wszelka cene tkwi blad? Brak zaufania do samego siebie, do
swojej gosnosci jako jednostki, brak poczucia pewnosci siebie, wieczne
poszukiwanie potwierdzenia urody, sexapealu, atrakcyjnosci? Mysle, ze dajemy
sie zagonic w slepa uliczke.....
> Wierzyć w to, że nieszczęśliwi rodzice _razem_ dadzą dziecku więcej
> szczęścia niż szczęśliwi _osobno_?
Ale to tak, jakby szczescie bylo jakims darem z zewnatrz, a nie owocem
codziennej, ciezkiej i mozolnej pracy....
>
> [...]
> > Albo moze nazwijmy to rozluznieniem poczucia obowiazku, odlozeniem
> > odpowiedzialnosci na polke, pojsciem na zywiol bez ogladania sie na
> > spustoszenie, jakiego sie dokonuje?
>
> Aniu, tak robią nastolatki... Mam nadzieję, chcę wierzyć, że dorośli
> podejmujący takie decyzje dłużej się nad nimi zastanawiają. I że
> odejście od partnera nie wynika z jednorazowego drgnienia serca, jednej
> kłótni, jednej chwili pożądania, ale z refleksji nad związkiem, i z
> wniosków na jego temat.
Ja tez mam te nadzieje, choc patrzac na statystyki rozwodow, maleje ona z
roku na rok.
Takich na przykład, że nie znajduje się już w
> nim szczęścia, poczucia bezpieczeństwa, miłości... I że nie umie się
> tego dać drugiej stronie... Co wtedy? Jasne - można walczyć. Ale w
> którymś momencie okazuje się, że owa walka nie przynosi rezultatów.
> Prawda?
Prawda. I to wlasnie jest kleska, nawet jesli zakonczona innym
zwiazkiem.....
>
Pozdrowienia
--
Ania Björk
"Gdyby istnialo cos takiego jak przypadek, to mogloby sie okazac, ze Boga
nie ma... Przypadkiem zreszta!"
|