Data: 2002-03-07 10:42:30
Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Margolka Sularczyk" <m...@p...bg.univ.gda.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ania Björk (sveana) napisał(a) w wiadomości: ...
>i nawet na mysl mi nie przeszlo, zebym zostala z ex mezem z
>> litosci. On prosil, grozil, obiecywal,
>> ale jak grochem o sciane.
>
>Czy bylo cos, co spowodowalo twoja nieugietosc, cos w twoim bylym mezu? to
>znaczy, na ile to byla jego "wina", ze odeszlas?
U mnie tak bylo. Zakochanie czy nie - nie mialo nic do rzeczy. Braklo mi
jdnej podstawowej rzeczy - szacunku dla mnie jako czlowieka, zony, kobiety.
A od tego krok w strone zazdrosci (chorobliwej), ponizania, budowania
wlasnego dobrego samopoczucia kosztem mojego. Cztery lata - i basta. I ZADNE
obietnice nie byly w stanie mnie przekonac, bo przez trzy lata prosilam. Nie
grozac rozstaniem. Tlumaczylam, uswiadamialam, co boli i dlaczego. Nic nie
dalo. Zawzietosc wziela sie z tego, ze wreszcie postanowilam zawalczyc o
swoja godnosc jako czlowieka. Nie do osiagniecia w poprzednim zwiazku.
>Co spowodowalo, ze pierwszy maz zostal tak brutalnie potraktowany, mimo
>slubu, przysiegi, domniemanego uczucia...?
Gdyz zaden slub, przysiega nie mialy juz mocy sprawczej, gdy domniemana
milosc rozplynela sie w goryczy. Doprawdy, trudno zyc tak calkiem obok i byc
ciagle potracana, podszczypywana, podkopywana. Do dzis trudno mi sie
pogodzic z tym, ze musialam zlamac przysiege, bo wspolne zycie nie bylo
mozliwe.
>Pytanie: czy latwo jest podjac taka decyzje? Czy latwo jest krzywdzic
>swiadomie drugiego czlowieka?
Nie. To jest bardzo trudne. Nawet, jesli sama mialam poczucie krzywdy,
wiedzialam, ze krzywdze meza odchodzac od niego. Bo w jakis tam sposob
zaczelo mu wtedy zalezec. Ale we mnie nie bylo juz NIC. Zadnego uczucia.
Poza ogromnym zalem do siebie, do niego, do zycia.
Czy przysiega i zobowiazanie malzenskie nie
>oznacza zalozenia sobie pewnego hamulca na ewentualne "zakochanie sie"?
Owszem. Ale nakladaja tez zobowiazanie do dbania o uczucie. W zwiazku, w
ktorym uczucie jest pielegnowane, latwiej oprzec sie pokusom.
>Najlatwiej jest powiedziec, ze serce to nie sluga. Tylko czy mamy do tego
>prawo, kiedy sa dzieci, i kiedy nasz partner traktuje zwiazek z
>odpowiedzialnoscia mu nalezna?
OTOZ TO. Odpowiedzialnosc nalezna zwiazkowi. A jesli jej nie ma? (nie mowie
tu o prozaicznym zarabianiu pieniedzy na dom)
Tyle chcialam dodac.
Pozdrawiam
Margola
|