Data: 2002-03-07 15:25:30
Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Loonie" <L...@n...wp.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Margolka Sularczyk" <m...@p...bg.univ.gda.pl> a écrit dans le message
news: a67iv6$suf$...@n...tpi.pl...
> U mnie tak bylo. Zakochanie czy nie - nie mialo nic do rzeczy. Braklo mi
> jdnej podstawowej rzeczy - szacunku dla mnie jako czlowieka, zony,
kobiety.
> A od tego krok w strone zazdrosci (chorobliwej), ponizania, budowania
> wlasnego dobrego samopoczucia kosztem mojego. Cztery lata - i basta. I
ZADNE
> obietnice nie byly w stanie mnie przekonac, bo przez trzy lata prosilam.
Nie
> grozac rozstaniem. Tlumaczylam, uswiadamialam, co boli i dlaczego. Nic nie
> dalo. Zawzietosc wziela sie z tego, ze wreszcie postanowilam zawalczyc o
> swoja godnosc jako czlowieka. Nie do osiagniecia w poprzednim zwiazku.
>
> >Co spowodowalo, ze pierwszy maz zostal tak brutalnie potraktowany, mimo
> >slubu, przysiegi, domniemanego uczucia...?
>
> Gdyz zaden slub, przysiega nie mialy juz mocy sprawczej, gdy domniemana
> milosc rozplynela sie w goryczy. Doprawdy, trudno zyc tak calkiem obok i
byc
> ciagle potracana, podszczypywana, podkopywana. Do dzis trudno mi sie
> pogodzic z tym, ze musialam zlamac przysiege, bo wspolne zycie nie bylo
> mozliwe.
>
>
> >Pytanie: czy latwo jest podjac taka decyzje? Czy latwo jest krzywdzic
> >swiadomie drugiego czlowieka?
>
> Nie. To jest bardzo trudne. Nawet, jesli sama mialam poczucie krzywdy,
> wiedzialam, ze krzywdze meza odchodzac od niego. Bo w jakis tam sposob
> zaczelo mu wtedy zalezec. Ale we mnie nie bylo juz NIC. Zadnego uczucia.
> Poza ogromnym zalem do siebie, do niego, do zycia.
>
> Czy przysiega i zobowiazanie malzenskie nie
> >oznacza zalozenia sobie pewnego hamulca na ewentualne "zakochanie sie"?
>
> Owszem. Ale nakladaja tez zobowiazanie do dbania o uczucie. W zwiazku, w
> ktorym uczucie jest pielegnowane, latwiej oprzec sie pokusom.
>
> >Najlatwiej jest powiedziec, ze serce to nie sluga. Tylko czy mamy do tego
> >prawo, kiedy sa dzieci, i kiedy nasz partner traktuje zwiazek z
> >odpowiedzialnoscia mu nalezna?
>
> OTOZ TO. Odpowiedzialnosc nalezna zwiazkowi. A jesli jej nie ma? (nie
mowie
> tu o prozaicznym zarabianiu pieniedzy na dom)
Hmm, takie pytanko z ciekawosci : czy tak bylo od poczatku waszego zwiazku,
czy tez potem zmienil sie jego stosunek do Ciebie? I drugie - twoj byly maz
nie rozumial co robil zle, czy tez po prostu go to nie obchodzilo jak sie
czujesz? Tak czy inaczej to nieodpowiedzialnosc z jego strony byla winna,
jak rozumiem?
Sorry za osobiste pytania.
--
Pozdrowienia
Loonie
-----------------------------------------------
Nic to byle nie myslec - Elektrycerz kwarcowy
|