Data: 2002-03-07 23:49:41
Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Marek W." <m...@t...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Kami" <K...@j...net> napisał w wiadomości
news:17C46C9B097B384D8D7DE7B74D27F5164B291A@jplwant0
03.jasien.net...
>
>
> > -----Original Message-----
> > From: Marek W. [mailto:m...@t...pl]
> > Posted At: Thursday, March 07, 2002 11:49 PM
> > Posted To: rodzina
> > Conversation: Moja zona odchodzi, jak walczyc
> > Subject: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
[ciach właściwie wszystko]
>
> Marku, wiesz, ja jeszcze wychodzę z założenia, że ludzie są mądrzy i nie
> chcą dla siebie źle.
Też mam takową nadzieje ;-)
> I że jak okazuje się, że małżeństwo nie było udane, to trzeba się
> dagadać, małżeństow zakończyć, ewentualnie życie sobie z kimś innym
> układać, ale cały czas ze świadomością, że ma się z kimś dzieci, i że
> się ani dzieciom tatusia/mamusi nie zmieni, ani się o nich nie zapomni.
> Tylko to jest kwestia dziesiątek jeśli nie setek godzin rozmów i
> przeogromnej dobrej woli z obu stron.
Tylko widzisz problem leży niestety i w prawie - ułatwia ono postawe, a po
co mi dobra wola jak sąd i tak mi da to co zechce. Wracam niestety do
kobiet. jak dogadac się z kimś kto wie że na każdej próbie porozumienia
straci - bo sad da więcej sam z siebie??? Nie ma jak...
> Mnie trudno było w to uwierzyć, szczególnie ze względu na specyfikę
> uczelni, którą ukończyłam. Ale tak właśnie chyba jest. I nie sądzę, aby
> utrudnianie rozwodu było czymś, co zapewni dzieciom szczęście (w ogóle
> zalatuje mi to ograniczeniem wolności :-\ ).
Niestety czasem tej wolności jest za dużo. Zostaje sama wolność zamiast
rozsądku, odpowiedzialności itp.
> Zresztą - Ty mówisz "zachcianka", a tymczasem dla odchodzącej strony to
> może być (w jej oczach) jedyna szansa na szczęśliwe życie. Co więcej,
> owa odchodząca strona wcale nie musi się mylić!
Tak ale z jakiej racji ma prawo do budowania swego szczęscia kosztem krzywdy
drugiej osoby i dzieci?? Żadnego!
> Zupełnie inną rzeczą jest ustalenie, z kim dziecko powinno zostać, jak
> powinno wyglądać widywanie się z drugim rodzicem, jak powinne być
> rozwiązane tego typu problemy.
Mało tego że ojciec na przyznanie dzieci nie ma w praktyce szans. Dochodzi
do tego że wyegzekwowanie widzeń to w praktyce zależy od dobrej woli matki.
Mimo podstaw prawnych szanse na to są bliskie 0 jeżeli matka nie zechce.
Nikt się niechce w to bawić. Nie wiem czy wiesz ale zeby było ciekawiej to
egzekucją nakazu widzenia zajmuje się w Polsce,,, komornik ;-). W praktyce
nikt się nie chce w to bawić i nie ma jak zmusić. Przepychanki prawne moga
trwać latami a w tym czasie dzieci słyszą - jaki to zły ojciec bo tyle czasu
sie nimi nie interesuje. Natomiast spróbuj nie zapłacić alimentów a po kilku
miesiącach ląduje się w więzieniu.
Oczywiście to, jak to wygląda w polskich
> sądach, i to, co piszesz o swojej żonie (przykro mi, że masz takie
> doświadczenia, a tym bardziej z powodu Twojego dziecka),
Dzieci ;-))) a może ;-(
Ale ja jeszcze próbuje walczyć.
> Natomiast nie uważam, że zmuszanie kogokolwiek do czegokolwiek czy próby
> narzucenia jakiegoś rozwiązania przyniosą pozytywne skutki. O!
Zmuszanie nie - ale z drugiej strony przy łatwości uzyskania rozwodu - jest
to poprostu często zby malo przemyślane. I o to mi włąśnie chodzi.
>
> Kami
Marek
(ten sam który pisał na temat tej historii dawno dawno temu - na początku
istnienia grupy)
|