Data: 2002-03-08 08:46:40
Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: Maja Krężel <o...@f...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Marek W. napisal
> Kami napisała
: > Zresztą - Ty mówisz "zachcianka", a tymczasem dla odchodzącej strony to
: > może być (w jej oczach) jedyna szansa na szczęśliwe życie. Co więcej,
: > owa odchodząca strona wcale nie musi się mylić!
: Tak ale z jakiej racji ma prawo do budowania swego szczęscia kosztem krzywdy
: drugiej osoby i dzieci?? Żadnego!
No to jakie widzisz wyjście z tej sytuacji? Pozostanie w chorym związku u boku
partnera, którego się już nie kocha? Przecież to katorga dla obojga - dla
niej, bo nic nie czuje do męża i ma wyrzuty sumienia oraz dla niego, bo
cierpi, że ona już nic nie czuje i ma o to pretensje. Jaki sens ma taki
związek skoro nie ma w nim szczęścia dla NIKOGO? Także dla dzieci, które widzą
te problemy.
Marku, ja wiem, że odejście i brak miłości ze strony ukochanej osoby bardzo
bolą, ale czy nie warto dać sobie szansę i zamiast szarpać się w gniewie, żalu
i płonnych nadziejach, odpuścić i po ochłonięciu szukać szczęścia na nowo,
gdzie indziej?
: > Natomiast nie uważam, że zmuszanie kogokolwiek do czegokolwiek czy próby
: > narzucenia jakiegoś rozwiązania przyniosą pozytywne skutki. O!
: Zmuszanie nie - ale z drugiej strony przy łatwości uzyskania rozwodu - jest
: to poprostu często zby malo przemyślane. I o to mi włąśnie chodzi.
A co wg Ciebie dałyby przeciągające się w nieskończoność rozprawy sądowe,
jeśli postanowienie padło już ze strony odchodzącego partnera? Co miałby
osiągnąć człowiek zatrzymując przy sobie partnera na siłę, nie pozwalając mu
na odejście, nie wyrażając zgody na rozwód?
Jednym słowem co zmieni w całej tej sytuacji fakt, że rozwód zamiast po
miesiącu uzyska się np. po dwóch latach?
--
Pozdrawiam
Maja
|