Data: 2002-03-07 12:57:43
Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Ania Björk" <s...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> > Czy moglabys szerzej wyjasnic, co przez to rozumiesz? Co oznacza
> "zakochalam
> > sie naprawde"? W kontrascie do czego?
> To oznacza, ze spotkalam kogos, kto byl jakby z moich snow o tym
"jedynym".
> Wczesniej myalam, ze to mozliwe tylko w ksiazkach.
> Nie bede tego szerzej tlumaczyc, bo szczesliwie zakochane osoby wiedza, o
> czym pisze,a wieczni sceptycy i ta nie zrozumieja.
Dziekuje za odpowiedz. Widze, ze to jednak nie jest odpowiedz pozbawiona
oceny mojej osoby.... Ja ciebie nie ocenialam, zadalam tylko pytanie, ktore
mialo mi przyblizyc zrozumienie twojego punktu widzenia.
>
> > Czy bylo cos, co spowodowalo twoja nieugietosc, cos w twoim bylym mezu?
to
> > znaczy, na ile to byla jego "wina", ze odeszlas?
> > Czy wasze uczucie nie bylo "naprawde"? I prosze, napisz to z
wyjasnieniem,
> > dlaczego tak a nie inaczej uwazasz.
> Aniu, tu nie bylo niczyjej winy! Bylismy niedobrani jako malzenstwo, ale
do
> konca zostalismy przyjaciolmi. On to jakims czasie tez to zrozumial.
> Bylismy "studencka para" a decyzja o slubie byla decyzja przedwczesna.
Teraz
> wiem, ze para przed slubem powinna mieszkac razem, poznac sie wzajemnie od
> tej mniej ciekawej strony, czyli codziennego gotowania, sprzatania kibla
> itp. Mielismy kompletnie rozne poglady co do tego, jak utrzymywac rodzine,
> odpowiedzialnosci (on wtedy byl typem "wiecznego studenta", mimo
> trzydziestki na karku) za rodzine. Fajnie nam sie rozmawialo, wyjezdzalo,
> ale jak mielsimy prowadzic wspolne gospodarstwo, wszystko bylo do
> d...Oczywiscie, pisze z mojego puntu widzenia.
Rozumiem. Przyjmuje do wiadomosci.
>
> > Co spowodowalo, ze pierwszy maz zostal tak brutalnie potraktowany, mimo
> > slubu, przysiegi, domniemanego uczucia...?
> To oznacza "brutalnie"????Nie pobilam go!
Brutalnie, czyli tak, ze go zabolalo. Emocje moga bolec bardziej niz
uderzenia.....
> A to, ze odeszlam? Zakochalam sie w innym facecie i od kilku lat jestesmy
> szczesliwym malzenstwe, naprawde szczesliwym, z kochana coreczka i planami
> na nastepne
>
To wspaniale. A czy twoj ex tez ulozyl sobie zycie na nowo?
>
> Czy przysiega i zobowiazanie malzenskie nie
> > oznacza zalozenia sobie pewnego hamulca na ewentualne "zakochanie sie"?
> > Najlatwiej jest powiedziec, ze serce to nie sluga. Tylko czy mamy do
tego
> > prawo, kiedy sa dzieci, i kiedy nasz partner traktuje zwiazek z
> > odpowiedzialnoscia mu nalezna?
> Po pierwsze - dzieci nie mielismy.
> Po drugie, w tym sek ze odpowiedzialnosci u niego nie bylo. :(
> Co Ty na to?
Tyle, ze tez rozumiem. I pytanie: czy probowaliscie to jakos ratowac, szukac
pomocy z zewnatrz? Czy tylko postanowiliscie sie rozstac? (taka deklaracja
dobrej woli to pojscie do psychologa, na przyklad)
> Zostawac z kims, kto nie daje Ci poczucia bezpieczenstwa? Zostalabys dla
> samej zasady??
Co rozumiesz przez dawanie poczucia bezpieczenstwa? (Nie, nie zostalabym,
nie jestem cierpietnica..... Pytania zadaje po to, aby nie bylo zadnych
niejasnosci, ktore tak czesto powoduja pyskowki na grupie...)
>
> > Albo moze nazwijmy to rozluznieniem poczucia obowiazku, odlozeniem
> > odpowiedzialnosci na polke, pojsciem na zywiol bez ogladania sie na
> > spustoszenie, jakiego sie dokonuje?
> Nie wiem, jakbym zachowala sie, gdybym wtedy miala dzieci. Ale poniewaz
> wiele w moim zyciu sie pokrecilo, zanim wyszlo na prosta, nie jestem taka
> skora do oceniania innych ludzi, ja Ty jestes.
Dlaczego traktujesz moje pytania kierunkujace dyskusje jako pytania
oceniajace ciebie? Taka projekcja wypacza sens rozmowy i uwierz mi, prowadzi
do pyskowki. Starajamy sie tego uniknac, prosze.
Ania z pozdrowieniami i naprawde bez oceny osob dyskutujacych
|