Data: 2010-04-30 16:06:03
Temat: Re: [NTG] Znowu politycznie ...
Od: medea <X...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
zażółcony pisze:
> Gorzej z córą (i ze mną), bo to jej świnka była (a ja z nią spałem)
Spałeś ze świnką morską? Przecież toto się non stop rusza, nie mówiąc
już o załatwianiu potrzeb fizjologicznych.
> a młody ją ubił pod naszą nieobecność. Córcia ryczała cały dzień
> i OK, przy okazji wyszło kilka spraw w różnym podejściu
> moim i teściów do sprawy i było zamieszanie. Teściowa to chciała
> córę zagłaskać 'nic się nie stało' i jechała w tę stronę i generalnie
> szło to zupełnie nie tam, gdzie bym chciał.
> Córcia w ogóle nie chciała nawet spojrzeć na martwą świnkę a
> teście z żoną już tak sprawę napędzili, że zanim zdążyłem zaprotestować
> w domu są już dwie nowe.
No tak, trochę szybko teściowie postanowili "załatwić" sprawę, nie dali
córce poprzeżywać. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie ma pomiędzy
Wami wspólnego stanowiska i dziecko czuje się skołowane całą tą
sytuacją. Jak to się stało, że teściowie pierwsi zareagowali, a nie Ty?
> Kiedy wróciłem z pracy do domu trochę zacząłem ustawiać po swojemu.
Aha, czyli w pracy wtedy byłeś.
> na stole, zgodziła się, tym razem już bez żadnych oporów, a wręcz z ochotą.
> Potem poprzynosiliśmy kwiaty z innych pokoi, ustawiliśmy, a córcia sama
> z siebie znalazła coś ładnego i postanowiła śwince dać. Położyła na
> trumience
> i przy okazji na nią pierwszy raz zerknęła.
>
> No i tyle.
>
> Dziś wracam z pracy i idziemy na pogrzeb na działkę.
No to pięknie sobie poradziłeś. Tylko z tym pogrzebem nie przesadzajcie,
żadnych mów ani marszów żałobnych, bo to jednak tylko zwierzę. ;)
> Ech ... Wyglada na to, że ta zdechła ze stresu, zawał jakiś po opisie żony
> jak wyglądały 'ostatnie chwile'.
> Na uszkodzoną nie wyglada.
Jeden weterynarz mi mówił, że faktycznie często zdarza się, że świnki
zdychają pod wpływem stresu. Poza tym są bardzo wrażliwe na zmianę
warunków, potrafią np. z dnia na dzień wyłysieć.
Nasza świnkę musiałam uśpić. Przyniosłam uśpioną od weterynarza w
pudełku, a córka tak bardzo chciała ją zobaczyć, że ją w końcu
rozpakowałam. Aż byłam zaskoczona taką jej reakcją i zaciekawieniem.
I w ogóle to ja bardziej chyba przeżywałam śmierć świnki, bo najpierw
jeździłam z nią do weterynarza kilka razy, więc przywiązałam się do
myśli, że ją wyleczymy. No ale miała nowotwór, więc nic z tego.
Zakopaliśmy ją pod laskiem, a córka nazbierała jej polnych kwiatków.
Zaliczyłam wtedy z powodu tej świnki niezły dół, bo oczywiście dorobiłam
do tego całą ideologię. ;)
> Miałem wiele świnek w życiu i innych zwierzakow, ale ze stresu żadna
> dotąd nie padła
> a lekko ze mną nie miały ...
Ja miałam w dzieciństwie 3 świnki morskie, wszystkie zeszły śmiercią
tragiczną w czasie ogródkowych zabaw z psem, pod moją nieobecność
(niefrasobliwość pod tym względem moich rodziców niestety).
Ewa
|