Data: 2016-07-11 17:54:00
Temat: Re: Nauka, Religia i Świadomość.
Od: rs <n...@n...spam.info>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 7/11/2016 11:23 AM, LeoTar wrote:
> rs pisze:
>> On 7/9/2016 1:50 AM, LeoTar wrote:
>>> rs pisze:
>>>> On 7/8/2016 1:08 PM, LeoTar wrote:
>
>>>> nie interesuje mnie twoja opinia, ani dywagacje na temat
>>>> mozliwego/niemozliwego poczecia przez pare. interesowala mnie
>>>> odpowiedz na pytanie dotyczace rozpoznania rodzica. nie
>>>> rozumiesz takiej rzeczywistosci jak podalem na wstepie, to
>>>> podalem ci inny przyklad realny.
>
>>> Zrozumiałem wreszcie o co Ci chodzi. Przepraszam, że wykazałem
>>> takie niezrozumienie ale wynikło ono stąd, że już dawno określiłem
>>> kim/czym są dla dziecka rodzice i nie pomyślałem, że ktoś może
>>> jeszcze mieć takie wątpliwości.
>>>
>>> Otóż dla dziecka nie ma znaczenia, nie istnieje problem
>>> rodzicielstwa. Problem rodzicielstwa powstaje w umyśle rodzica,
>>> który traktuje dziecko jak swoją własność, jako kogoś, kto jest od
>>> niego uzależniony i ma się stać jego spadkobiercą by spełnić coś,
>>> czego rodzicowi nie udało się osiągnąć. Spadkobierca ma pozwolić
>>> rodzicowi trwać wiecznie. I takie postrzeganie dziecka utrwalają w
>>> dziecku jego rodzice.
>>>
>>> Gdyby nie ten rodzicielski przekaz utrwalany w procesie
>>> wychowawczym dla dziecka nie istniałby problem rodzicielstwa gdyż
>>> potraktowałoby ono identycznie ludzi opiekujących się nim
>>> niezależnie czy są oni jego rodzicami biologicznymi czy też
>>> zastępczymi. Dla dziecka istotne jest to czy jego opiekunowie
>>> zabezpieczą mu bezpieczeństwo fizyczne, emocjonalne i czy
>>> dostarczą mu wiedzy potrzebnej do życia. Da dziecka rodzicami są
>>> ci, którzy się nim opiekują a nie ci, którzy je spłodzili. I gdyby
>>> nie przyzwyczajenia i wyobrażenia rodziców co do tego kim/czym ma
>>> być dla nich dziecko to problem rozpoznania rodziców dla dziecka
>>> nie istniałby. Jeszcze raz powtórzę: jest to problem rodziców a
>>> nie dziecka.
>
>> znowu wygladasz opinie z punktu patrzenia zamknietego w hermetycznym
>> sloiku jednolitego kulturowo spoleczenstwa.
>
> Mylisz się. wygłaszam opinie z punktu widzenia kogoś, dla kogo nie są
> istotne kolor skóry, religia, płeć, status materialny, etc.
widzisz. wyglaszasz ze swojego puntu widzenia, nie bierzesz pod uwage
puntu widzenia innych, ale poruszasz sprawy o charakterze uniwersalnym.
to o czym pisze, nie dotyczy koloru skory. dotyczy poszukiwania korzeni,
rzeczywistej przynaleznosci, czegos niezaprzeczalnego. kolor skory nie
ma tutaj nic do rzeczy. dzieciaki kwestionuja nawet swoich naturalnych
rodzicow.
> Dla mnie
> istnieje jedno jedyne kryterium: czy jesteś człowiekiem i czy traktujesz
> drugiego jak siebie samego niezależnie od tego ki jesteś i co
> zrobiłeś/robiłeś do tej pory.
> Czy jesteś człowiekiem, który nie poniża
> drugiego człowieka to jedyne moje kryterium. I zgadzam się z Tobą
> całkowicie, że jest to kryterium bardzo hermetyczne ale równocześnie nie
> ograniczające nikomu wstępu do tego "elitarnego" klubu - wystarczy
> przestać być ksenofobem i rasistą.
nic o tym nie wiesz. gosc moze byc pedofilem, seryjnym zabojca, ale dla
ciebie bedzie krysztalowym obywatelem. nie masz wgladu w jego zycie. nie
masz prawa wyciagac wnioskow na jego temat, a juz w ogole nie masz prawa
ferowac wnioskow uniwersalnych.
>> a teraz wyobraz sobie sytuacje, w ktorej zaadoptowane dziecko jest
>> innego koloru skory niz rodzice. jak juz to zrobiles, to postaw sie
>> w sytuacji dziecka, ktore widzi roznice miedzy soba a rodzicami,
>> stara sie zrozumiec.
>
> Problem stwarzają rodzice/opiekunowie, którzy tylko powierzchownie
> wyzbyli się szufladkowania ludzi, a nie samo dziecko. Dziecko uczy się
> od swoich autorytetów i może zacząć siebie dyskryminować gdyż dostrzega
> konflikt występujący u jego rodziców/opiekunów.
to nie jest prawda. dzieciak jest ciekawski, i czesto stara sie
przeciwstawic rodzicom jako autorytetom. to jest normalne zachowanie.
rodzice maja niewiele tutaj do gadania. moga jedynie to wzmocnic, albo
przekierowac gdzie indziej, wytllumaczyc. zdementowac itp.
>> niektore dzieci odpuszczaja i podazaja takim tokiem myslenia jaki
>> proponujesz, ale spora czesc, szczegolnie w czasie nastoletniej
>> rebelii, stara sie kwestionowac rodzicielstwo (czasami nawet te
>> autentyczne) i szukac biologicznych. <rs>
>
> j.w. Problem jest efektem konfliktu wśród rodziców/opiekunów i ich
> relacji z dzieckiem. Jeżeli nauczyciele w jakikolwiek sposób nie
> zaakceptowali swojego podopiecznego to dziecko dostrzeże ten fałsz
> bardzo szybko i od tego zaczyna się konflikt, najpierw ukryty, a pózniej
> otwarty bunt. To samo zjawisko występuje w relacjach między rodzicami
> biologicznymi i ich dzieckiem. Bunt okresu dorastania to nie jest jakiś
> wyjątek lecz reguła a więc we wszystkich dzietnych rodzinach mamy do
> czynienia z problemem do rozwiązania na skalę globalną.
nie. to nie kwestia konfliktu. to normalne, naturalne zachowanie
dorastajacego osobnika, ktory poszukuje wlasnej tozsamosci. <rs>
|