Data: 2003-01-06 13:20:46
Temat: Re: Nerwica
Od: Mema <m...@t...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Mon, 6 Jan 2003 06:45:55 +0100 user jkp5 napisał(a) newsa <avb55r$mn8$1@news.tpi.pl>
a ja na to:
> Oczwiscie. Masz racje. Ale to jest tez troche tak:
> - jeśli jestes wśród amatorów, i oświadczając że jesteś fachowcem w danej
> działce, stajesz przed obowiązkiem bycia fachowcem - czyli używania
> poprawnej terminologii, argumentowania zgodnie z aktualna wiedza itd.
niby tak, ale stajesz także przed dylematem dogadania sie. a wobec
dylematu bycia 'fachowcem' a 'dogadania się' z pacjentem/ 'bycia
zrozumianym przez pacjenta wybieram to drugie, tym bardziej, że uznaję,
że prawdziwy fachowiec to taki, który potrafi swoją wiedzę fachową/to co
ma do przekazania przekazać tak, żeby nawet dziecko i uposledziony
umysłowo zrozumiał. Oczywiscie kiedy mogę sobie na to pozwolić uzywam
fachowej terminologii, zawsze jednak upewniam sie czy słuchajacy mnie
rozumie- wszak o zrozumienie mi chodzi.
(juz zresztą na tej grupie pisałam, że nie ma w aktualnie obowiązującej
terminologii takiego rozpoznania jak 'nerwica' (aczkolwiek, jeśli dobrze
poszperasz po ICD-10, znajdziesz, bo się nawet wtedy pokusiła o
poczytanie staranniejsze niż zazwyczaj róznych takich "drobnym drukiem")
>Nie
> można być fachowcem-po-godzinach.
hmm.. wiesz co.. jeśli przez fachowca-po-godzinach rozumiesz kogos, kto
używa niezbyt fachowego słownictwa rozmawiajac z pacjentami/klientami ,
to ja w godzinach jestem kimś takim :) Ale wiesz co... ile już widziałam
twarzy uśmiechniętych zrozumieniem :) Potem pacjenci przychodzili pytac
mnie o rózne inne kwestie medyczne, "bo pani tak fajnie tłumaczy,
wszystko mozna zrozumieć". To nie przechwałki, to autentyczna radość, że
można komuś pomóc oswoić jego chorobę, rozmawiając z nim o niej w
sposób, który on rozumie i dając mu szanse zadawania pytań jego
językiem.
Kilka tylko razy byłam pacjentem specjalistów innych niż ta na psych-
dziedzin, i gdyby nie to, ze mam wykształcenie medyczne, nie miałabym
pojęcia o czym oni do mnie mówią... koszmar... zostać z tak fachowym
wyjaśnieniem z którego guzik rozumiem i narastającym lękiem.
swoją drogą, drobym wtręt: moje skromne doświadczenia bycia w roli
pacjetna nauczyły mnie kilku rzeczy w podejściu do chorego, np zeby
informować pacjenta, co będę z nim/mu robic (np: teraz osłucham pani
serce) a potem bodaj w ogledny, ale uspokajający sposób powiadomić o
efekcie (np. z sercem w porządku; oj, chyba się zapalenie oskrzeli
zaczyna...)
>Wyobraź sobie żebym używał terminu "psychopata" w
> zanczeniu z końca 19wieku. Teoretycznie dość popularne rozumienie (więc
> zgodne z tym co sugerujesz wyżej), a jakie zamieszanie wprowadzałbym.
> Więc co lepsze? Fachowiec-po-godzinach czy ..?
w tym przypadku masz rację, ale nadal obstaję przy swoim: lepszy
fachowiec-po-godzinach.
ale BEZ PRZESADY, jak głosi moje motto ;)
>Co nie zmienia tego że chętnie
> bym znalazł jakąś bardziej "zawodową" grupe...
ja też
pozdrawiam
mema
|